„W czasie ciąży mąż kazał mi ciężko pracować. Przez niego straciłam wymarzoną córeczkę. Wyłam z bólu i rozpaczy”

Kobieta, która straciła dziecko fot. Adobe Stock
„Miałam żal do całego świata, do męża, który kazał mi ciężko pracować, do lekarza, bo nakrzyczał na mnie, że się nie oszczędzałam i do samej siebie. Powinnam była leżeć i nie przejmować się obowiązkami”.
/ 26.01.2022 13:31
Kobieta, która straciła dziecko fot. Adobe Stock

Pobraliśmy się 4 lata temu. Wydawało nam się, że cały świat leży u naszych stóp, bo mamy gdzie mieszkać. Moi rodzice przepisali na mnie część swojego domu i zamieszkaliśmy wszyscy razem na parterze. Wiedziałam, że matka ma trudny charakter, ale byłam przekonana, że się jakoś dogadamy.
Niestety, już kilka miesięcy po ślubie rodzice zaczęli nam dogadywać, że zużywamy za dużo prądu, wody, i w ogóle za dużo wydajemy pieniędzy. Musieliśmy założyć zamek w drzwiach, bo rodzice potrafili wejść bez pukania nawet wieczorem i zastać nas w intymnych sytuacjach.

Odkąd pamiętam, matka zawsze lubiła urządzać mi życie. Właściwie zawsze żyłam w jej cieniu, bo ona ma silną osobowość i uważa, że sama wie najlepiej, co jest dla innych dobre. Ale ja skończyłam już 29 lat, zakładałam swoją rodzinę i miałam już dość jej ingerencji w moje życie. Zresztą mój mąż Darek też miał tego po dziurki w nosie.

Zaczęliśmy się buntować i wtedy okazało się, że „jesteśmy niewdzięczni i nie potrafimy uszanować dorobku życia rodziców”. Dali nam jasno do zrozumienia, że jesteśmy „u nich” i powinniśmy liczyć się z każdą ich opinią. Na każdym kroku przypominali nam, że to dzięki nim mamy dach nad głową, bo sami nie dalibyśmy sobie rady w życiu.

Chcieliśmy być na swoim

Postanowiliśmy więc za wszelką cenę dorobić się swojego mieszkania i udowodnić naszej kochanej rodzince, że potrafimy coś w życiu osiągnąć bez ich łaski.

Baliśmy się wziąć kredyt. Było to dla nas zbyt duże ryzyko w tych niepewnych czasach. Trzeba więc było ostro pracować i oszczędzać. Przez kilka miesięcy zastanawialiśmy się, czy lepiej kupić małe mieszkanko w bloku, czy stary drewniany dom, a może działkę budowlaną?

Tu, gdzie mieszkamy, na zapadłej prowincji, ceny mieszkań nie są wysokie, stać by nas było na kupno kawalerki. Oboje byliśmy jednak przyzwyczajeni do przestrzeni i do swojego podwórka, więc marzył nam się domek z ogrodem.

Gdybyśmy żyli z jednej skromnej wypłaty, to zapewne skończyłoby się na marzeniach. Ale na szczęście i ja, i Darek mieliśmy stałą pracę, a mąż nawet nieźle zarabiał, więc mogliśmy co miesiąc jego pensję odłożyć. Obliczyliśmy, że przy sprzyjających okolicznościach, za kilka lat powinniśmy być na swoim.

Zbieraliśmy więc pieniądze i szukaliśmy odpowiedniej działki. Wkrótce zaszłam w ciążę. Pomimo wielu obaw, była to ciąża planowana. Miałam już swoje lata i nie było sensu odkładać dziecka na później. Wzięłam w pracy zwolnienie lekarskie, ale pracowałam w domu. Nawiązałam współpracę ze sklepami internetowymi, rozsyłałam reklamy w sieci i opisywałam nowe produkty. Oprócz tego utrzymywałam stały kontakt z firmą, w której miałam etat. Byłam tam księgową i nadal robiłam najważniejsze rozliczenia. Pracodawca płacił mi za to oddzielnie. Miałam więc dwie porządne pensje: jedną z zakładu, a drugą za pracę przez Internet. Dzięki temu co miesiąc odkładałam na koncie sporą kwotę.

Pieniędzy przybywało, ale ja byłam przemęczona

Niewiele spałam, większość doby spędzałam przed komputerem. Bolała mnie głowa i oczy, nękały różne infekcje. Okazało się, że mam cukrzycę ciążową. Na domiar złego w ostatnich miesiącach ciąży tak bardzo bolał mnie kręgosłup, że nieraz płakałam z bólu. Ale ciągle dużo pracowałam.

Sił dodawała mi satysfakcja, że przyzwoicie zarabiam. Bez przerwy przeliczałam, ile już odłożyłam i porównywałam to z oszczędnościami męża. Wspólnie sprawdzaliśmy, ile jeszcze musimy odłożyć, aby wystarczyło na stan surowy domu.

Mimo wielu przeciwieństw losu był to czas dobry dla naszego małżeństwa. Oczekiwaliśmy pierwszego dziecka, mieliśmy wspólne plany, nasza miłość kwitła i dodawała nam sił. Zgadzaliśmy się we wszystkim, razem podejmowaliśmy decyzje, po prostu graliśmy do jednej bramki. Czuliśmy, że nikt i nic nie może nas rozdzielić. Darek wspierał mnie i opiekował się mną, upominał, że za dużo pracuję i że powinnam o siebie dbać.
– Szkoda mi ciebie i dziecka – mówił. – Pamiętaj, że zdrowie jest najważniejsze, a ty ostatnio myślisz tylko o forsie.

Mąż był dobrym człowiekiem, czułym, kochającym i zaradnym życiowo. Czasami ponosiły go nerwy i mówił różne przykre rzeczy, ale w czasie mojej ciąży zachowywał się wzorowo.

Urodził się Kubuś. Już tydzień po porodzie usiadłam przed komputerem, bo uzbierało mi się mnóstwo zaległości w pracy.

Zajmowałam się domem i dzieckiem, ale w każdej wolnej chwili pracowałam. Oprócz tego załatwiałam różne formalności związane z uzyskaniem pozwolenia na budowę, szukałam dobrych i niedrogich fachowców oraz hurtowni materiałów budowlanych.

Mąż często wyjeżdżał w delegacje, więc siłą rzeczy spadło to wszystko na moją głowę, a że nie miałam pojęcia o przepisach prawa budowlanego i nie znałam się na budowie, więc nie zawsze załatwianie formalności wychodziło mi tak sprawnie, jakbym sobie tego życzyła. Coraz częściej puszczały nam z tego powodu nerwy.
– Na niczym się nie znasz, nic sama nie potrafisz załatwić – krzyczał Darek.
– To sam sobie wszystko załatwiaj – wrzeszczałam. – To ty wymyśliłeś tę całą budowę. Ja mówiłam, żeby się nie porywać z motyką na słońce, bo nie damy sobie rady.
– Weź się w garść i nie lamentuj – odbijał piłeczkę mój mąż. – Musisz te sprawy sama załatwić, bo to ty siedzisz w domu.
– Przecież nie leżę do góry brzuchem. – wkurzałam się. – Masz zadbane dziecko, czysty dom i pełną lodówkę, oprócz tego ja też zarabiam, nie biorę od ciebie pieniędzy. Doceń to.
– Niedługo skończy się urlop macierzyński i wrócisz do pracy, zobaczymy jak wtedy sobie poradzisz – powiedział. – Skończy się leniuchowanie i spanie z dzieckiem do 9 rano.

Było mi przykro. Nie chciałam wracać do pracy, lecz wziąć urlop wychowawczy i zarabiać w domu jak dotąd.

– A jak ktoś w tym czasie zajmie twoje miejsce w pracy, to gdzie potem wrócisz? – straszył mnie jednak Darek.

Wynajęliśmy opiekunkę i wróciłam do pracy. Przerażała mnie masa obowiązków i organizacja codziennego życia. Wkrótce zauważyłam, że niania źle zajmuje się Kubą. Dziecko miało odparzoną pupę. W dodatku mały złapał przeziębienie i musiałam z nim zostać w domu, narażając się z tego powodu poważnie mojemu szefowi. Miałam tego dosyć.
– Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz, biorę wychowawczy i wracam do domu – oznajmiłam Darkowi.

Postawiłam na swoim. Znów pracowałam w domu i zerkałam z czułością do łóżeczka, w którym gaworzył synek. Zarabiałam, zajmowałam się domem i dzieckiem i gotowałam obiady dla robotników. Spałam po cztery godziny na dobę i padałam na twarz ze zmęczenia.

Moje małżeństwo odżyło. Z uśmiechem patrzyliśmy z Darkiem, jak rosną mury naszego domu. Byliśmy tacy dumni.
– Widzisz? Mówiłem, że damy radę – tulił mnie do siebie. – Może teraz pomyślimy o rodzeństwie dla Kuby.

Nie chciałam drugiego dziecka, było mi ciężko z jednym

– Przecież lubisz dzieci – namawiał mnie mąż. – Zobacz, Kubuś dorasta, niedługo pójdzie do przedszkola, fajnie by było znów tulić gaworzące maleństwo.
– Może masz rację, przecież niedługo będziemy mieszkać u siebie, będzie dość miejsca, aby wychować dwoje dzieci – zgodziłam się.

Drugą ciążę od początku znosiłam źle. Ciągle mnie coś bolało, przeziębiłam się, złapałam zapalenie nerek. Miałam mnóstwo obowiązków i nie było kiedy odpocząć.
– Nie powinnam była się zgodzić na drugie dziecko – narzekałam. – Ty sobie jedziesz w delegację, odbębnisz godziny i odpoczywasz w hotelu, a tu wszystko na mojej głowie.
– Wiele kobiet tak żyje, więc nie przesadzaj – odparł. – Pracują i zajmują się domem i dziećmi, nieraz całą gromadką, a ty masz tylko jedno.

W tym czasie zakładaliśmy na naszym nowym podwórku ogród. To było kolejne nasze marzenie. Przygotowywaliśmy ziemię, kupowaliśmy sadzonki drzewek, posadziliśmy też maliny i borówki.
– Za dwa lata, gdy się przeprowadzimy, będzie co podziwiać – mówiliśmy.
Najcięższe prace wykonywał mąż w soboty, ale cała reszta spadała na mnie.
– Nie daję rady, nie powinnam dźwigać, lekarz mi zabronił – skarżyłam się.
– Przestań lamentować, kobieto – denerwował się Darek. – Ja sam wszystkiego nie zrobię, a tobie trochę ruchu na świeżym powietrzu nie zaszkodzi. Moja matka urodziła sześcioro dzieci, a chodziła z brzuchem w pole.

Było mi bardzo przykro, liczyłam na wsparcie i zawiodłam się. Kiedy miał się urodzić Kubuś, Darek bardzo o mnie dbał, a teraz ciągle mi przypominał, że ciąża to nie choroba. Co miałam robić? Szkoda mi było posadzonych roślinek, trzeba je było regularnie podlewać i pielić. Miałam nadzieję, że nic złego się nie stanie.

W 20. tygodniu ciąży zaczęłam krwawić. Dwa tygodnie leżałam w szpitalu, niestety dostałam silnego krwotoku i nic już się nie dało zrobić. Rozpoczął się przedwczesny poród, bardzo trudny i bolesny. Urodziłam martwą dziewczynkę, upragnioną córeczkę. Wyłam z bólu i rozpaczy. Miałam żal do całego świata, do męża, który kazał mi ciężko pracować, do lekarza, bo nakrzyczał na mnie, że się nie oszczędzałam i do samej siebie. Powinnam była leżeć i nie przejmować się obowiązkami.

Myślałam, że spotkała mnie kara za to, że na początku nie chciałam drugiego dziecka. To prawda, ale przecież świadomie zgodziłam się na nie, przyzwyczaiłam się już do tej myśli, że będzie nas więcej, czułam pierwsze ruchy dziecka i cieszyłam się.

A potem cały mój świat zawalił się i wszystko straciło sens. Mąż siedział przy szpitalnym łóżku i gładził mnie po włosach. Płakał. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie okazał mi wsparcia, gdy go potrzebowałam, teraz było za późno.
– Basiu, wybacz mi. Wiem, że to przeze mnie... – westchnął. – Jestem draniem... Gdybym tylko mógł cofnąć czas…
Jedź lepiej do domu, zajmij się Kubusiem, chcę zostać sama – powiedziałam.

Długo byłam w depresji, gdyby nie synek, który mnie potrzebował, nie wiem, jak bym z tego wyszła. Darek starał się, jak mógł. Wziął urlop w pracy i pomagał mi we wszystkim, ale ja już nie miałam do niego serca. On chciał mnie rozbawić choć trochę, umilić mi czas.
– Pojedźmy latem nad morze. Zawsze o tym marzyłaś – zaproponował.
– Kiedy ja o tym marzyłam, ty mi przypominałeś, że musimy ciężko pracować i oszczędzać każdy grosz i nie stać nas na takie luksusy – odparłam.
– Wiem – tłumaczył. – Zatraciliśmy się w pogoni za pieniędzmi i za marzeniami, zapomnieliśmy o tym, co najważniejsze, ale przestańmy już to sobie wypominać – prosił. – Zobacz ile osiągnęliśmy? Niedługo wykończymy nasz dom i zamieszkamy wreszcie na swoim.
– To już nie ma dla mnie znaczenia, nie mam ochoty dalej się dorabiać ani mieszkać w tym domu – wyznałam.
– Co zamierzasz zrobić? – spytał.
– Chcę żyć na własny rachunek – odparłam. – Dam radę, wiem że jestem silna.
– Chcesz się rozwieść?
– Nie wiem. Na razie musimy się rozstać, chcę mieć czas, aby to przemyśleć.

Wynajęłam kawalerkę, Kubuś chodził do przedszkola

Darek nas odwiedzał, przynosił małemu zabawki, zostawiał pieniądze. Synek bardzo za nim tęsknił. Ale ja nadal traktowałam męża chłodno. W końcu Darek postanowił wyjechać do pracy za granicę.
– Nie ma tu dla mnie przyszłości, nic już dla ciebie nie znaczę, jak wyjadę, to może zapomnę o tym wszystkim – wyznał, żegnając się z nami.

Nieoczekiwanie zrobiło mi się przykro, chciałam go nawet prosić, żeby nie wyjeżdżał, ale honor mi na to nie pozwolił. Tęskniłam za nim i szybko zła przeszłość poszła w niepamięć.
– Mamusiu, kiedy tata do nas przyjedzie? – pytał ciągle Kubuś.
– Nie wiem, może w święta? – odpowiadałam z nadzieją.

Spotkaliśmy się z Darkiem dopiero po roku. Zobaczyłam z daleka przygarbioną postać mężczyzny i serce mi zatrzepotało. Wiedziałam, że to on. „Muszę skończyć z dąsami, zanim będzie za późno” – pomyślałam. Podeszłam i uścisnęłam jego dłoń. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę.
– Dobrze, że jesteś – powiedziałam cicho i przytuliłam się.

Czytaj także:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”

Redakcja poleca

REKLAMA