„Iwona miała dość, że mąż robi chce z niej zrobić wampa. Marzyła, żeby być żoną w kapciach, a nie kochanką w stringach”

Kobieta wamp fot. SHOTPRIME STUDIO
„Mam dość ciągłych przyjęć, strojów, gierek słownych, wytężania inteligencji o drugiej nad ranem, bycia nieustannie zdobywaną”.
/ 09.07.2023 08:00
Kobieta wamp fot. SHOTPRIME STUDIO

Iwonę i Tomka poznałem na przyjęciu u przyjaciela. Party było mocno zakrapiane alkoholem, więc około północy większość zahamowań w ludzkiej psychice poszła pijana spać i z głębin podświadomości wydostały się skrywane żale, lęki i marzenia, które zapragnęły być wreszcie wysłuchane. Przez kogokolwiek. I tym kimś okazałem się ja.

Tego wieczoru nie miałem ochoty na alkohol. Miesiąc wcześniej rzuciłem palenie i nawet jeden kieliszek wina skierowałby tok mojego myślenia na silną chęć zaciągnięcia się choćby raz… Ech! Początkowo gawędziłem ze wszystkimi, podjadałem sałatki, szykowałem się na bigos. Im więcej wypijano alkoholu, tym bardziej wokół mnie robiło się pusto. Nie, nikt nie padał na ziemię! To raczej ja odsuwałem się od rozmówców, których bełkotliwej artykulacji nie rozumiałem.

Nieoczekiwanie zatrzymała się przy mnie Iwona

To znaczy ja przytrzymałem ją w pasie, żeby nie upadła.
– Gdzie on jest? – spytała, lecz nie zdążyłem spytać kto. – A, wyszedł na papierosa. Nie masz pojęcia, jak to dobrze wreszcie się nie pilnować. Być sobą. Kocham go do szaleństwa, żebyś sobie nie myślał. Jest wspaniały. W łóżku też. Tyle że on pragnie mieć za żonę wampa. Rozumiesz, czarna lub czerwona bielizna, spojrzenia spod rzęs, szpilki w łóżku. Co ja mówię, w łóżku! Łóżko to nie miejsce do uprawiania miłości. Co innego stół! Albo maska samochodu, kabina prysznicowa czy podłoga w garażu. Wszystko dobre, byle nie łóżko.

Pomyślałem, że chyba powinienem coś odpowiedzieć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
– Czegoś mi brak – kontynuowała Iwona i z westchnieniem pociągnęła mnie na najbliższą kanapę, gdzie usiedliśmy. – Nie wiem czego, ale boję się... Widzisz, jak go poznałam sześć lat temu, z pożądania mało nie straciłam zmysłów. Nie mieliśmy wtedy nic, ledwo pokończone studia i pomysł na interes. Rozkręciliśmy go, powiodło się nam. Jednak prawie nie mieszkaliśmy w domu, nawet gdy już go wybudowaliśmy. Nie mieliśmy czasu.

Owszem, było wspaniale... Kochaliśmy się tam, gdzie mieliśmy na to ochotę. Trochę zmuszał nas do tego brak czasu, trochę fantazja, trochę ciekawość nowego. Wychodziła z tego taka jazda, że jeszcze do dziś dostaję na tamte wspomnienia gęsiej skórki. Bo on tylko takich kobiet pożąda. Powiedział mi to na samym początku znajomości, na dyskotece. Fakt, odstawiłam się jak należy, więc on zamarł z wrażenia. Poprosił mnie do tańca i powiedział, że zawsze marzył o takiej kobiecie. No to zaczęłam grać niedostępną, a potem skomplikowaną. Na trzeciej randce już należał do mnie. Ale żeby został, musiałam ciągnąć tę maskaradę…

Westchnęła gorzko.
Po sześciu latach jestem już tym wszystkim znużona. Mam dość ciągłych przyjęć, strojów, gierek słownych, wytężania inteligencji o drugiej nad ranem, bycia nieustannie zdobywaną. Mam dość kochania się w różnych miejscach i na różne sposoby.
Nadal nie wiedziałem, co powiedzieć.
– Wiesz, o czym marzę? – spytała nagle. – Żeby choć jeden wieczór spędzić w domu. Włożyć coś wygodnego, zrobić kolację, usiąść z nim przed telewizorem i obejrzeć film. Potem pójść do łóżka i się kochać albo po prostu zasnąć. A rano chciałabym wstać późno i nie bać się, że zobaczy mnie rozczochraną i bez makijażu.

Bycie ideałem męczy 

Wstała i odeszła chwiejnym krokiem. Siedziałem nieruchomo, kompletnie zszokowany. Słuchając Iwony, miałem wrażenie, jakbym słuchał o… sobie i Alicji. Chryste, jak ta kobieta mnie fascynowała! Przy niej słowo „nuda” nie istniało w moim słowniku. Poznaliśmy się na balu przebierańców.

Od tamtej pory odnosiłem wrażenie, że każde z nas grało jakąś rolę. Z wieży zaczęły dochodzić skoczne dźwięki. Kiwający się na środku salonu przestali tańczyć, a mnie przyszło do głowy, że może by jednak wziąć do ręki kieliszek wina i naciągnąć kogoś na papierosa? Już miałem wstać, gdy nieoczekiwanie obok mnie stanął Tomek. Chwilę spoglądał na mnie przez zielone szkło butelki, chichocząc coś do siebie.
Potem jakby podjął ostateczną decyzję i usiadł obok mnie na kanapie.
– Dobrze ci z oczu patrzy – mruknął.
– Tak myślisz? – spytałem.
– Inaczej Iwona by z tobą nie rozmawiała. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie ona ma wyczucie do ludzi. Wystarczy, że spojrzy, i wie o tobie wszystko. Jakby miała rentgen w oczach. Niesamowite, co?
Przytaknąłem bez entuzjazmu.
– To chyba nienormalne, żeby po tylu latach nadal mieć świra na punkcie swojej żony, nie sądzisz? – zaczął się rozkręcać. – Wiesz, my nie jesteśmy normalni, ja i Iwona. To znaczy, ja chyba jestem normalny, ale nie wolno tego głośno mówić, bo ją stracę. Co robisz takie oczy?! Dużo dziś wypiłeś?Sporo? No, to jutro nie będziesz nic pamiętał, a ja się przynajmniej wygadam.

Widzisz, Iwona w połowie jest dziewczyną moich marzeń, a w połowie koszmarem. Jako kumpelka i żona jest wspaniała, ale gdy przychodzi do seksu, zaczyna się tragedia. Rozumiesz?

Spojrzał na mnie w taki sposób, że szybko skinąłem głową.
– Nie mogę wziąć jej do łóżka normalnie, jak zwykły facet, tylko muszę ją ciągle zdobywać, gadać jakieś głupoty, udawać macho. Trudno postępować inaczej z kobietą, która zanim pójdzie spać, robi makijaż, zawsze jest odstawiona jak stróż w Boże Ciało, nie brudzi sobie rąk gotowaniem i żąda, żeby ją traktować jak... kurtyzanę z wyższych sfer. Co gorsza, mnie też nie wolno włożyć dżinsów i flanelowej koszuli, nawet kiedy siedzę w domu…
Zwiesił smętnie głowę.
– Dom. Po co nam dom, skoro prawie wcale w nim nie bywamy?! Co najwyżej robimy imprezy… W naszej wypasionej kuchni parę razy zagotowałem wodę na kawę i raz zrobiłem jajka na miękko. Jezu, mówię ci, jestem cholernie zmęczony. Czasem mam ochotę trzasnąć drzwiami i znaleźć sobie normalną dziewczynę, z nią po prostu iść do łóżka albo zajadać chipsy przed telewizorem. Tyle że... kocham Iwonę. Może ona też się kiedyś zmęczy... O, jest. Idę z nią zatańczyć. Tango z różą w zębach.

Popędziłem do własnego domu

Cholera, cholera, cholera! Tych dwoje dokładnie opowiedziało to, co dzieje się między mną i Alicją… Przynajmniej ja czułem się jak Tomek. Już wiedziałem, że muszę spytać narzeczoną wprost, czy nadal chce, żebym grał macho, zdobywał ją i uprawiał seks w przymierzalni domu towarowego. Patrzyłem na kochających się ludzi, którzy z uśmiechem na ustach i rozpaczą w oczach próbowali spełnić marzenia partnera. A przecież byli dla siebie stworzeni, tylko o tym nie wiedzieli! Jak ja z Alicją!

Zdyszany wpadłem do domu. Na szczęście było jeszcze wcześnie. Zaczęliśmy z Alicją rozmawiać. O naszych oczekiwaniach, gierkach i marzeniach.
– Wiesz – usłyszałem przy uchu jej cichy szept. – Chłopcom wystarczy namiot. Do dziś sądziłam, że jesteś chłopcem, który pragnie przygód. Teraz wiem, że jesteś facetem, który zbuduje nasz dom.

Alicja została moją żoną, mamy dwójkę fajnych dzieciaków. Podobnie jak Iwona i Tomek. Oni też rozmawiali tamtej nocy.

Czytaj także:
„Od kiedy muszę zajmować się chorą żoną, miewam napady smutku. Czuję się przytłoczony, ale kocham Krysię nad życie”
„Nie umiałem zaakceptować, że żona odchodzi. Wmawiałem sobie, że wszystko jest dobrze, aż w końcu było za późno na pożegnanie”
„Żona mojego szpitalnego sąsiada wydawała mi się aniołem. Całymi dniami siedziała przy mężu, nie to, co moja Hanka...”

Redakcja poleca

REKLAMA