„Macocha miała mnie za nic i traktowała jak Kopciucha. Nazywała mnie bękartem i kazała nosić stare szmaty"

dziewczyna wychowywana przez macochę fot. Adobe Stock
„Uczyłam się dobrze, ale macocha uznała, że nie będzie płacić za moje studia, więc wysłała mnie do zawodówki. W tym czasie jej córeczka ledwo przechodziła z klasy do klasy w liceum. Całe życie nosiłam szmaty po siostrach. Nie mogłam nawet wyjść pobawić się z dziećmi, bo zrzucała na mnie swoje obowiązki”.
/ 24.03.2023 06:40
dziewczyna wychowywana przez macochę fot. Adobe Stock

Znowu przeczytałam list i odłożyłam kartkę na stół. Za każdym razem, kiedy do niego wracałam, byłam tak samo zdumiona. Kiedy tylko list dotarł, pomyślałam, że to jakaś pomyłka, że przecież ja nic nie wiem o żadnej ciotce.

A potem powoli zaczęło mi świtać pytanie: dlaczego nigdy wcześniej się do mnie nie odezwała? Przecież miała na to dobrych dwadzieścia lat… Przed oczami stanęło mi moje smutne dzieciństwo. Czy musiało tak wyglądać? Odkąd pamiętam, w domu zawsze byłam traktowana gorzej niż starsza siostra.

– Mamo, mogę wyjść na dwór? – pytałam mamę, łowiąc przez otwarte okno wesołe głosy bawiących się dzieciaków.

– Idę po zakupy, zostaniesz z małą – rzucała, nawet na mnie nie patrząc.

– Hance pozwoliłaś… – żaliłam się.

– Ktoś musi zaopiekować się Madzią. Ciekawe kto? – pytała, rozglądając się teatralnie dookoła. – Widzisz tu jeszcze kogoś, bo ja nie. Przestań marudzić.

Dyskusja na nic by się nie zdała

Musiałam zostać z niemowlakiem i koniec. Jak zwykle obowiązki spadały na mnie, a Hanka mogła robić, co tylko chciała. Właściwie to ona nie była moją prawdziwą siostrą, a mama nie była moją prawdziwą mamą. Prawdziwa mama umarła dawno temu, nawet jej nie pamiętałam. Jako dziecko nie miałam pojęcia, że w ogóle istniała. Tato szybko ożenił się po raz drugi i na prośbę nowej żony usunął z domu nawet zdjęcia mojej matki.

Od zawsze mieszkałyśmy razem. Nowa mama miała własną córkę, starszą ode mnie o rok. Nie kryła, że ją kochała bardziej. Mnie z ochotą obarczała obowiązkami, a Hani dawała nagrody.

– Mamusiu, ja też chcę taką sukienkę – prosiłam, kiedy macocha kupowała swojej córce nowy śliczny ciuszek.

– Masz ładne ubrania – odpowiadała.

– Ale ja chciałabym nową. W tych Hania już chodziła – tłumaczyłam.

– Paniusia się znalazła! – prychała tylko. – Rozpuszczony bachor!

Macocha często nazywała mnie bachorem, znajdą, a nawet bękartem. Myślałam, że jest na mnie zła, więc starałam się być bardzo grzeczna, żeby zasłużyć na uśmiechy, które siostra dostawała za darmo. Ale nie udawało mi się.

Moja mama cię nie kocha, bo nie jesteś jej córką tak jak ja – powiedziała mi któregoś razu Hania, a ja zdębiałam.

Myślałam, że kłamie

Rzuciłam się na nią z pięściami. Porwałam jej bluzkę.

Kiedy do pokoju wpadła mama, zaalarmowana wrzaskiem Hanki, nadal nie mogłam nad sobą zapanować.

– Marsz do łazienki! – rzuciła mi rozkaz. – Zostaniesz tam do wieczora.

Mój Boże! Siedząc po ciemku na zimnej podłodze, przepłakałam cały dzień. Nie mieściło mi się w głowie, że ona mogła być tak okrutna… Mama nie chciała ze mną rozmawiać. Dopiero tato, kiedy wrócił do domu, wszystko mi wyjaśnił.

– Nie chciałem ci nic mówić, żeby ci nie było smutno – westchnął.

– Twoja prawdziwa mama umarła, jak miałaś pół roku. Ale teraz masz nową i musisz ją kochać, bo się tobą zajmuje. Hania i Madzia też cię kochają. Jesteśmy rodziną.

Tato często wyjeżdżał, pracował jako kierowca i woził towary aż z południa Europy. Rzadko bywał w domu. Nie miał pojęcia, jak mi się żyje z macochą i Hanią. Kiedy był w domu, nigdy nic złego się nie działo. Tylko Madzia, kiedy była jeszcze malutka, nie robiła mi przykrości. Później różnie z tym bywało. Nauka przychodziła mi łatwo, zawsze miałam dobre oceny. Jednak kiedy kończyłam podstawówkę, mama zdecydowała, że nie powinnam iść do liceum.

– Szkoła zawodowa będzie dla niej lepsza. Przecież dziewczyna musi być samodzielna – tłumaczyła ojcu.

– Ale ona jest zdolna, może chciałaby później iść na studia? – zastanawiał się.

– Gdzie?! – zdenerwowała się. – I co? Pięć lat dłużej będzie się uczyć, i co po studiach? Najwyżej na bezrobocie pójdzie. Fach w ręku, to jest jej przyszłość.

Hania chodziła do liceum

Uczyła się kiepsko i ledwo przeszła do następnej klasy. Ale ona, zdaniem mamy, zdecydowanie powinna studiować. Mnie natomiast musi wystarczyć zawód krawcowej. Tato próbował protestować, jednak miał w domu mało do powiedzenia. Jego głos i tym razem nie został wzięty pod uwagę. Tym bardziej mój. We wrześniu zaczęłam więc naukę w zawodówce krawieckiej. Mama odliczała miesiące, kiedy wreszcie skończę szkołę i pójdę na swoje. I wtedy dostałam ten list.

Jakaś kobieta zwracała się do mnie po imieniu. Pisała, że jest moją ciotką, rodzoną siostrą mojej prawdziwej mamy. Że chce mnie poznać i zaprasza mnie do siebie, do Gdańska. Jak najszybciej. List był krótki, a mimo to z niedowierzaniem czytałam go wiele razy. Jakim cudem nikt mi nie powiedział, że moja mama miała jakąś rodzinę? I dlaczego ta kobieta nie zainteresowała się losem siostrzenicy? Te wszystkie pytania zadałam ojcu, kiedy wrócił z kolejnej delegacji.

– Agatko, jestem chyba za słabym człowiekiem, żeby ci to wszystko wyjaśnić – odparł. – Już kiedyś cię zawiodłem… Usunąłem pamiątki po twojej prawdziwej mamie. Nie potrafię… o tym mówić.

– Dlaczego? – zdziwiłam się. – Przecież to bardzo proste. Ta kobieta istnieje, dlaczego nie miała ze mną kontaktu?

– Córeczko, to moja wina. Ja to wszystko robiłem, żebyś była szczęśliwa. Myślałem, że tak będzie dobrze – powiedział łamiącym się głosem. – Nie jestem specjalistą od uczuć. Wszystko wychodziło odwrotnie, niż chciałem. Przepraszam.

Do oczu napłynęły mi łzy

Słowa taty poruszyły we mnie najgłębiej schowane uczucia. Zrobiło mi się żal samej siebie. I może również jego. Mojego ojca – dużego mężczyzny o gołębim sercu…

– To przeze mnie twoja ciocia zerwała kontakt – wyznał. – Jedź do niej, ona ci wszystko wyjaśni. A ja tylko mogę przeprosić. Może już zniszczyłem ci życie

Nie wahałam się długo. Jeszcze tego samego dnia kupiłam bilet na pociąg do Gdańska. Nadałam do ciotki telegram i uprzedziłam, kiedy będę. Nigdy się nie widziałyśmy, więc czekała na mnie na dworcu z tabliczką z moim imieniem. Elegancka, z lekkim makijażem i ładnie upiętymi włosami bez śladów farby.

Patrzyłam na nią, zastanawiając się, czy tak by teraz wyglądała moja mama…

– Jaka ty jesteś do niej podobna! – powiedziała, biorąc mnie w ramiona.

– Poznałam cię od razu. Jak skóra zdjęta z Beaty. Mój Boże, ile to już lat…

Taksówką z dworca pojechałyśmy do jej domu

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom: nigdy nie widziałam takich luksusów! Mieszkanie miało sześć pokoi i zajmowało całe piętro przedwojennej kamienicy. Wysokie sufity, sztukaterie, meble i detale robiły ogromne wrażenie.

– Piękne mieszkanie – powiedziałam.

– I puste – uśmiechnęła się smutno.

– Tak się cieszę, że przyjechałaś. Bałam się, że nie będziesz chciała mnie znać. Po tylu latach to by nie było nic dziwnego.

– Ale jak to się stało, że… – chciałam zapytać, ale ona mi przerwała:

– Najpierw wykąp się po podróży, a ja zrobię coś do jedzenia. Później będziemy miały dużo czasu na rozmowę…

Pokazała mi łazienkę i mój pokój

Na wieszaku wisiał przygotowany dla mnie szlafrok. Siedząc w wannie, pomyślałam, że jeszcze nigdy nikt tak o mnie nie dbał.

Później, słuchając ciotki, myślałam o tym, że taki głos miałaby pewnie moja mama. Może też miałaby podobne ruchy, uśmiech… Było mi żal, że jej nie ma i już nigdy nie będzie. Ale jak to się stało, że nagle odnalazła się jej rodzona siostra?

– Nie wiedziałam, gdzie mieszkasz – zaczęła opowieść, kiedy już zjadłam przygotowaną przez nią kolację. – Szukałam cię od roku i w końcu znalazłam. Wiem, że powinnam wcześniej, ale nie mogłam. Było we mnie tyle emocji, żalu, bólu, że nie mogłam… A potem, kiedy już się z tym uporałam, mijał rok za rokiem i zrobiło się prawie osiemnaście lat.

– Ale co się właściwie stało? – spytałam. – Tato mówił, że mi to wyjaśnisz.

Po twarzy ciotki przebiegł cień

– Właściwie to całą historię można zawrzeć w kilku zdaniach – zaczęła. – Twój tato i ja bardzo się kiedyś kochaliśmy. To było młodzieńcze uczucie, ale dojrzewaliśmy razem z nim. Byliśmy parą przez pięć lat, od początku ogólniaka. Myślałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni i że spędzimy razem życie. Na drugim roku studiów się zaręczyliśmy, jednak ze ślubem chcieliśmy jeszcze poczekać. Niczego nie podejrzewałam.

Beata była moją młodszą siostrzyczką. Miała swoich kolegów, zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Ale w żadnym się nawet nie kochała. Później wyszło, że to wszystko było tylko grą.

Ciotka sięgnęła po butelkę wina stojącą na stole i dolała sobie połowę kieliszka. Wzięła spory łyk i spojrzała na mnie.

– Znowu budzą się emocje, przepraszam – powiedziała i głęboko westchnęła. – Krótko mówiąc, Beatka zaszła w ciążę z twoim tatą. To był dla mnie szok. Zawalił się cały mój świat, wszystko, w co wierzyłam. Za jednym zamachem straciłam siostrę i ukochanego.

Nie pytałam jej o nic. Nie przerywałam. Patrzyłam, jak nerwowo zaciska i rozprostowuje palce. Dawny żal wciąż w niej żył. A ja… słuchałam, zastanawiając się, co właściwie powinnam teraz myśleć o mojej własnej matce, która odbiła siostrze narzeczonego.

Jak mogła?

– Beata płakała, przepraszała, żałowała, ale w brzuchu miała już ciebie – mówiła ciocia, spoglądając gdzieś w dal.

– W naszej rodzinie nie do pomyślenia było, żeby dziewczyna nie wyszła za ojca dziecka. Taki skandal! A twój tato zawsze był człowiekiem honoru. Zdecydował się ponieść wszystkie konsekwencje. Wzięli ślub w ciągu dwóch miesięcy…

Ciotka znów napiła się wina. Chyba tylko dzięki temu miała siłę opowiadać.

– Twój tato rzucił studia i poszedł do pracy – powiedziała. – A ja zerwałam z nimi wszystkie kontakty. Nie odbierałam nawet poczty.

Musiałam zapomnieć. Skończyłam studia, wyjechałam za granicę. Kiedy wróciłam, dowiedziałam się, że Beata zmarła, a on ma nową żonę.

– A babcia i dziadek? – spytałam, bo przecież ciocia mówiła o rodzinie, czyli musieli istnieć. – Nigdy ich nie poznałam.

Nowa żona twojego taty sobie tego nie życzyła – wyjaśniła ciocia. – Twoja babcia zmarła, kiedy miałaś siedem lat, a dziadek zaledwie rok później.

Miałam mętlik w głowie

Idealny obraz mojej mamy, jaki budowałam sobie w myślach, odkąd dowiedziałam się, że istniała – nagle został zmącony przez te wszystkie nowe wiadomości.

– Zastanawiasz się pewnie, jaka była twoja mama? – ciocia najwyraźniej wyczuła moje rozterki. – Też była zakochana. Twojego taty nie sposób było nie kochać. Może gdybym wiedziała, że jest chora, sprawy potoczyłyby się inaczej…

Mama ciężko chorowała. Lekarze nie mogli nic zrobić. Ciotka westchnęła ciężko.

– No ale nie ma co gdybać, bo czasu i tak się nie cofnie. Jesteśmy tu i teraz – powiedziała. – Opowiadaj: co u ciebie? Gdzie się uczysz, na jakie studia chcesz pójść, o czym marzysz, jakie masz koleżanki…? Wszystko chcę wiedzieć.

Kiedy powiedziałam, że chodzę do zawodówki i nie ma nawet mowy o żadnych studiach, zmarszczyła brwi.

– Masz złe oceny? – spytała.

– Nie, bardzo dobre – zaprzeczyłam.

– Tak myślałam – mruknęła. – A co chcesz w życiu robić? Szyć sukienki?

– Mogę, ale wolałabym się dalej uczyć.

Tego wieczoru bardzo długo rozmawiałyśmy

Ciotka okazała się wspaniałą kobietą. Pełną ciepła i empatii. Następnego dnia pokazała mi Gdańsk, który zrobił na mnie wrażenie. Nigdy wcześniej nie byłam w tak dużym mieście.

– Chciałabyś tu mieszkać? – spytała ciocia, kiedy wieczorem usiadłyśmy przy herbacie. – Mogłabyś zacząć studia…

– Byłoby wspaniale… – westchnęłam.

Aż mi się w głowie kręciło od nadmiaru wrażeń. Czyżby mama nade mną czuwała gdzieś tam, w górze? Wiedziałam, że nie chcę już wracać do naszego miasteczka, do ciasnego mieszkania, dokuczającej mi macochy i krawieckiej zawodówki.

– Porozmawiam z twoim tatą – powiedziała ciocia. – Może się zgodzi, żebyś u mnie zamieszkała. Mam wielkie mieszkanie, oszczędności i nikogo bliskiego.

Spędziłyśmy wtedy razem tylko cztery dni, lecz one zmieniły całe moje życie. Tato bez wahania zgodził się na mój wyjazd.

W Gdańsku zaczęłam liceum

Dzięki pomocy cioci zrobiłam dwie klasy w ciągu roku. Nauka była dla mnie przyjemnością. Zyskałam nowych przyjaciół i nowe życie. Cieszyłam się każdym dniem i prawie zapomniałam o dawnym smutnym życiu w małym miasteczku. Kiedy zbliżały się moje osiemnaste urodziny, poczułam, że tęsknię za tatą.

– Może pojadę, spotkam się z nim – powiedziałam do cioci, wiedząc, że raczej nie zechce zaprosić go do siebie. Myliłam się.

– Tyle już lat minęło, każdy ma swoje życie. Czas rozprawić się z demonami przeszłości – powiedziała. – Zaproś go tutaj. I kogo jeszcze chcesz. Siostry?

Tato przyjął zaproszenie. Przyjechał z Madzią. Widziałam, że na początku trudno im było rozmawiać, ale myślę, że w końcu pogodzili się z przeszłością. Ciocia pojawiła się w moim życiu jak dobra wróżka. I nadal w nim jest. Zastąpiła mi matkę, której nie znałam.

Czytaj także:
„Tydzień po urodzeniu dziecka doszłam do tego, że nie kocham męża. On zagroził mi, że jeśli odejdę, zniszczy mi życie”
„Matka wymarzyła dla mnie karierę modelki, ale ja się do tego nie nadawałam. W tajemnicy wymyśliła pewien sposób”
„Mój ojciec zostawił mamę dla siksy młodszej ode mnie. Nienawidzę go i byłoby lepiej, gdyby umarł”

Redakcja poleca

REKLAMA