„Teściowa jest wyjątkowo bezczelną babą, ale moje dzieci ją uwielbiają. Dla mnie jest jędzą, a dla nich słodką babunią"

teściowa i synowa fot. Adobe Stock
„Zawsze w takich chwilach nachodzi mnie refleksja co do tego, jak ci sami ludzie są różnie postrzegani. Dla synowej teściowa jest niczym połączenie niezapowiedzianej kontroli NIK-u z sądem kapturowym, ale już dla dzieci synowej, czyli wnuków, jest kimś wspaniałym i oczekiwanym z utęsknieniem".
/ 02.09.2022 11:18
teściowa i synowa fot. Adobe Stock

– Mama do nas przyjedzie – oświadczył Tadek zaraz po powrocie z pracy, a następnie zastygł w pozycji obronnej, jakby się spodziewał natychmiastowego kontrataku w postaci zaporowego ognia artyleryjskiego.

– O, świetnie – postanowiłam udzielić mu lekcji dyplomacji i umiejętności trzymania nerwów na wodzy. – To chyba normalne, że rodzona matka cię odwiedza.

– Z noclegiem – podkręcał emocje mój niezastąpiony mąż. – Przyjedzie razem z tatą. Potem jadą do sanatorium.

Nie cieszyłam się z przyjazdu teściowej

O ile wieść dotycząca przewidywanej długości pobytu była ważka, o tyle informacja na temat towarzyszącego teściowej giermka, znaczy teścia, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. To tak, jakby powiedzieć, że się ma w arsenale bombę atomową oraz dwa noże myśliwskie na dokładkę.

– Aha, dostali sanatorium? – spytałam.

– Mama dostała, ale jadą razem – wyjaśnił. – Tata zostaje tam z nią na weekend, potem wraca, następnie jedzie na długi weekend z piątkiem, wraca w poniedziałek o świcie, może jeszcze tam podskoczy w tygodniu na wieczór. Tydzień później...

– Dobrze, dobrze – przerwałam.

Było jasne, że matka Tadeusza już wszystko sobie skalkulowała i zsynchronizowała. Nie miałam wątpliwości, że teść dostał szczegółowo opracowany plan życia na każdą godzinę bez połowicy, zazwyczaj nieodłącznej. Żywiłam nadzieję, że przynajmniej do toalety będzie się mógł udać bez meldunku do małżonki zażywającej kuracji.

Przyjechali zgodnie z zapowiedzią

Po pierwszym szoku wywołanym otrzymaną informacją wzięłam się za wyliczenia, co trzeba kupić, żeby przygotować poczęstunek i choć trochę przytępić ostrze niechybnie nadciągającej krytyki kulinarnej. Rodzice przybyli zgodnie z zapowiedzią trzy dni później.

– Witajcie, kochani, witajcie! Henryk, uważaj, jak niesiesz, stłuczesz wszystko! Gdzie te moje skarbeczki kochane? Heniek, obróć torbę, to przestaniesz ją tak obijać przy każdym kroku. Jezu najsłodszy, czy oni muszą mieszkać tak wysoko? No, gdzie moje wnusiątka?

Powitania, peany pochwalne na cześć naszych dzieci i ostrzeżenia dla czerwonego z wysiłku tragarza, grzmiały już od parteru klatki schodowej, a my mieszkamy raptem na trzecim piętrze. Innymi słowy, przyjazd rodziców Tadka mogli odnotować wszyscy sąsiedzi.

– Tadziu, pomógłbyś ojcu, a nie czekał na oklaski! Heniek, nie marudź tam w tyle. Kto to widział tyle schodów? Jak w jakiejś wieży! Na zawał chyba dziś padnę...

– Babcia, dziadek! – dzieci wyprysnęły przez uchylone drzwi i popędziły w objęcia nadciągających gości.

Zawsze w takich chwilach nachodzi mnie refleksja co do tego, jak ci sami ludzie są różnie postrzegani. Dla synowej teściowa jest niczym połączenie niezapowiedzianej kontroli NIK-u z sądem kapturowym, ale już dla dzieci synowej, czyli wnuków, jest kimś wspaniałym i oczekiwanym z utęsknieniem.

– Moje skarby kochane! Moje kwiatuszki! – wnuk i wnuczka zagłębili się w poły babcinego płaszcza. – Heniek, rzuć te torby i witaj się dziećmi. Uważaj, ostrożnie, bo potłuczesz. Moi kochani, moi kochani!

Powitanie z nami było serdeczne

– E, moja droga. Przybyło ci trochę ciałka! Ciąża czy za dużo ciasteczek? – posypały się pierwsze komplementy od starszyzny.

– Oczywiście, że ciąża, mamo – śmignęła moja cięta riposta. – Trojaczki.

– Heniek, przestań tak sapać, jakbyś zdobywał Himalaje. Trzecie piętro to jeszcze nie tak wysoko. Połóż to tam... Albo nie, tam.

Świekra regulowała na bieżąco zapotrzebowanie swego męża na tlen oraz wyszukiwała idealne kąty na walizki.

– Jak wy możecie wytrzymać w takiej ciasnocie, Boże, Boże... Tadek, pomóż mat​ce z płaszczem. Moje skarbeczki, moje skarbeczki! Babcia coś dla was przywiozła.

I znowu dzieci wpiły się w babcię, tym razem bez bariery w postaci płaszcza. A po chwili trzymały w rękach po wielkiej czekoladzie oraz zabawce. Zakrzyknęły radośnie i rzuciły się do rozpakowywania.

– Czekolada dopiero po obiedzie! Zapraszam wszystkich na obiad! – usiłowałam przekrzyczeć rozgardiasz, ale pierwsze brązowe kęsy już ginęły w buziach moich pociech.

Babcia dopingowała je głośno do konsumpcji, a teść, ochłonąwszy z wysiłku, rozpoczął swoje powitania. Chaos królował.

Oczywiście obiad doczekał się recenzji, ale niezbyt krytycznej. Rodzice przywieźli dodatkowo mnóstwo własnej wałówki. Kotlety, ciasta i przetwory, które tak skutecznie zmęczyły teścia na podejściu, teraz wylądowały w kuchni, abyśmy mieli "coś dobrego i pożywnego, a nie tylko to plastikowe jedzenie miastowych".

Prawdę mówiąc, rodzice Tadka też są miastowi, tyle że ich miejscowość jest mniejsza. I również kupują w tych samych ogólnopolskich sieciach co my. Jednak z dawnych czasów pozostało im przekonanie, że u nich jest zdrowiej, bo bliżej wsi.

W końcu nadeszła noc... 

Po zakończeniu kilkugodzinnego spotkania pod hasłami: "Co tam u was" oraz "Kiedyś było lepiej", zaczęliśmy przygotowania do snu. Rodzicom oddaliśmy naszą sypialnię, my z Tadkiem rozłożyliśmy się na sofie w salonie. Załamania i kanty naszego tymczasowego legowiska bezlitośnie przypominały, iż jest to sofa z funkcją "sporadycznego spania".

Nie mogłam zasnąć. Niewygoda legowiska połączona z niewygasłym jeszcze stresem nie dawały mi spokoju. Po godzinie kręcenia się z boku na bok wstałam, aby napić się wody. Przechodząc obok sypialni, usłyszałam głosy.

– Heniu, tu się dzieje coś podejrzanego... – to szeptała moja teściowa.

– Ależ, co ty mówisz, Halinko? – zaburczał tubalnie teść.

– Przecież oni to już zupełnie inne małżeństwo niż kiedyś. Jacy oschli, jacy nieczuli dla siebie! – perorowała teściowa.

– Doprawdy, żabko, ludzie się zmieniają, powszednieją sobie nawzajem, co nie znaczy, że dzieje się coś złego. My też...

– Co my też? – przerwał mu brutalnie damski głos.

– Nic, nic – teść zgodnie ze swoją naturą wycofał się w bezpieczne milczenie.

– Sprawdzisz to, Henryku. Ja muszę jechać, ale ty przeprowadzisz śledztwo – zdecydowała teściowa.

– Ależ, Halu! Ja? Gdzie? Tu?

– Cisza! Zostaniesz z nimi. To nawet lepiej. Będziesz miał stąd bliżej do sanatorium, a ojciec i dziadek może przecież odwiedzać swoje dzieci i wnuki, kiedy chce.

– Mam tu siedzieć z nimi przez trzy tygodnie? Ja do pracy przecież... – zaczął nieśmiało oponować Henryk.

– Dojedziesz stąd, potem wrócisz, czasem do mnie wyskoczysz – bojowo nastawiona teściowa już wiedziała, co i jak ma robić jej mąż. – I żadne tam: nie dało się. Masz ich wybadać. Ciii, ktoś tu chyba idzie...

Odskoczyłam, słysząc, że mnie zdekonspirowali. Po chwili powróciłam do łóżka, ale o spaniu już w ogóle mogłam zapomnieć.

Śledztwo w naszej sprawie?

Przede wszystkim żal mi było ojca, który wydawał się całkowicie bezwolnym narzędziem w rękach żony. Ale z drugiej strony, trzeba się go jakoś pozbyć. Trzy tygodnie rozgardiaszu i działań detektywistycznych w połączeniu ze zdalną indoktrynacją z uzdrowiska, mogą zniszczyć wszelkie relacje rodzinne!

Teściowie nazajutrz pojechali do sanatorium, a ja treść podsłuchanej rozmowy przekazałam pokrótce Tadkowi.

– Mama jest niesamowita! – aż się zakrztusił ze śmiechu. – No, no, mój staruszek detektywem? Kto by się spodziewał.

Mnie do śmiechu wcale nie było i dałam mężowi do zrozumienia, że oczekuję konstruktywnego podejścia, a nie śmichów-chichów. Twarz Tadka stężała, widać było, że się wreszcie przejął. Przeszliśmy do ustalania planu...

– No tak, niestety, tak to wygląda – teść wrócił tego samego dnia wieczorem i przyciśnięty do ściany, przyznał się do swojej misji.

– Kochane dzieci, mama się o was po prostu martwi. To z dobrego serca.

– No dobrze. Możesz być pewny, że się nie rozwodzimy ani nie stajemy się rodziną patologiczną – oświadczył uroczyście Tadek.

– Zamelduj mamie dobre wieści i mamy spokój.

– O, kochany, nie tak szybko. Misja trwa do odwołania – ojciec zaśmiał się cierpko. – Ja też bym chętnie prysnął do domu. Już się nawet umówiłem w klubie na dłuższe niż zwykle partyjki brydża, ale z mamą się nie da tak łatwo.

Zapadła cisza przerywana westchnieniami

W końcu Tadek popatrzył na mnie porozumiewawczo. Opracowaliśmy plan B, dość ryzykowny, ale w obecnej sytuacji chyba konieczny. Kilka minut później Tadek z chusteczką przy ustach dzwonił z komputera – numer wyświetlał się u odbiorcy jako nieznany.

– Halo, dzwoni aspirant Bereza z komendy powiatowej. Czy rozmawiam z właścicielem posesji przy ulicy... – historyjka Tadka płynęła tak gładko, że aż się zaczęłam zastanawiać, gdzie on się tego nauczył.

– Tak, gang włamuje się do domów tymczasowo opuszczonych przez właścicieli. Mieliśmy już kilka zgłoszeń i monitorujemy wszelkie zabudowania pozostawione bez gospodarza na dłuższy czas...

Gdy tylko Tadek skończył połączenie, w kieszeni teścia zawibrowała komórka.

– Tak, Halinko... Tak, jestem u nich... O, naprawdę? Co, policja? Rozumiem... Aha, wracać, bo gang... U nas, w takim małym grajdołku? Wiem, wiem, dmuchać na zimne... O! I nawet w weekend nie przyjeżdżać? A nie będzie ci smutno? Jasne, trzeba być mężczyzną i bronić swego... Pa, pa!

Teść skończył połączenie, a jego twarz jasno sygnalizowała, że przez ten krótki czas rozmowy stał się innym człowiekiem. Optymizm, pogoda ducha i radość tryskały z jego oblicza.

– No, dzieciaki, jadę. Mam pilnować domu i nie ruszać się stamtąd nawet na jeden dzień – oświadczył. – Dziękuję!

Po kilku minutach machaliśmy mu przez okno.

Akcja się udała. Zapadła cisza

– Tadek – odezwałam się po chwili. – Czy my naprawdę już się inaczej do siebie odnosimy niż kiedyś?

– No, wiesz... – odpowiedź nie była jednoznaczna. – Ale i tak bardzo cię kocham.

– Tak jak twój tata mamę? – spytałam.

– O, nie. Do ich poziomu nam jeszcze daleko – zaśmiał się, a po chwili dodał już całkiem poważnie: – Mam nadzieję.

– Ja też cię kocham, mój ty aspirancie Bereza – odparłam. 

Czytaj także:
Wszystkie małżeństwa w mojej rodzinie się rozpadają. Boję się, że to klątwa
Przez pragnienie macierzyństwa, prawie zniszczyłam własne małżeństwo
Mój ojciec to zwykła szuja. Zostawił nas, a potem drugą rodzinę
 

18-24 KWIETNIA
szaleństwo zakupów
-20% przy zakupach za min. 100 zł
-20% przy zakupach za min. 100 zł
Rabat 20% dla wszystkich klien... więcej»
Kod rabatowy:SZALENSTWO20
Zobacz
+
-20% przy zakupach za min. 100 zł
Online
Stacjonarnie

Rabat 20% dla wszystkich klientów przy zakupach za min. 100 zł. Oferta obowiązuje w sklepach stacjonarnych oraz na www.tezenis.com, nie łączy się z innymi promocjami. Szczegóły w sklepach i na stronie.

Oferta ważna:18 - 24.04.2024
Kod rabatowy:SZALENSTWO20
Zobacz
-40% przy zakupach za min. 50 zł
-40% przy zakupach za min. 50 zł
Skorzystaj z kodu WIOSNA40 i o... więcej»
Kod rabatowy:WIOSNA40
Zobacz
+
-40% przy zakupach za min. 50 zł
Online

Skorzystaj z kodu WIOSNA40 i otrzymaj 40% zniżki na produkty nieprzecenione, oznaczone tym kodem na eveline.pl/skorzystaj-z-promocji przy zakupach za min. 50 zł. Oferta ważna tylko na eveline.pl w dniach 18-24.04.2024. Kody rabatowe nie łączą się. Szczegóły na stronie.

Oferta ważna:18 - 24.04.2024
Kod rabatowy:WIOSNA40
Zobacz
20% rabatu na kosmetyki Clarena
20% rabatu na kosmetyki Clarena
Rabat na cały asortyment dostę... więcej»
Kod rabatowy:SZALONE20
Zobacz
+
20% rabatu na kosmetyki Clarena
Online
Stacjonarnie

Rabat na cały asortyment dostępny w sklepach stacjonarnych i na e-clarena.eu. Promocja obowiązuje dla zamówień powyżej 100zł oraz obejmuje produkty nieprzecenione. Szczegóły u sprzedawcy i na stronie.

Oferta ważna:18 - 24.04.2024
Kod rabatowy:SZALONE20
Zobacz
-20% na wszystko
-20% na wszystko
Rabat 20% na cały asortyment d... więcej»
Kod rabatowy:WIOSNA20
Zobacz
+
-20% na wszystko
Online
Stacjonarnie

Rabat 20% na cały asortyment dostępny na naoko-store.pl, w butiku w Poznaniu (Posnania),  Warszawie (Elektrownia Powiśle) oraz Łodzi (Manufaktura). Szczegóły u sprzedawcy i na stronie www.

Oferta ważna:18 - 24.04.2024
Kod rabatowy:WIOSNA20
Zobacz
do -40%
do -40%
Rabat do -40% na wszystkie but... więcej»
Kod rabatowy:ZAKUPY
Zobacz
+
do -40%
Online

Rabat do -40% na wszystkie buty i torebki z kodem: ZAKUPY. Oferta dostępna sklep.carinii.com.pl. Szczegóły na stronie.  

Najniższa cena produktu ze zdjęcia z 30 dni przed obniżką - 649 zł.  

Cena produktu po zastosowaniu rabatu - 519,20 zł

Oferta ważna:18 - 24.04.2024
Kod rabatowy:ZAKUPY
Zobacz
-40% na wszystkie produkty
-40% na wszystkie produkty
Rabat 40% na wszystkie nieprze... więcej»
Kod rabatowy:wiosna40
Zobacz
+
-40% na wszystkie produkty
Online

Rabat 40% na wszystkie nieprzecenione produkty dostępny na christianlaurent.eu. Wpisz w polu kod rabatowy tuż przed finalizacją zamówienia. Szczegóły na stronie. 

Oferta ważna:18 - 24.04.2024
Kod rabatowy:wiosna40
Zobacz
REKLAMA