„Odbiłam narzeczonego niepełnosprawnej przyjaciółce. Miałam wyrzuty sumienia, ale wygrało z nimi uczucie”

kobieta która odbiła chłopaka fot. Adobe Stock
Marek był dla Eli wszystkim. Kochała go i dzięki niemu nie przejmowała się aż tak bardzo swoim kalectwem.
/ 05.11.2020 11:08
kobieta która odbiła chłopaka fot. Adobe Stock

Mieszkaliśmy w jednym akademiku. Choć studiowaliśmy na różnych kierunkach, tworzyliśmy naprawdę zgraną paczkę. Zupełnie nie przeszkadzało nam to, że Elka jest niewidoma. Była tak śliczna, radosna, pewna siebie i zaradna, że chwilami zapominaliśmy o jej niepełnosprawności. Studiowała pedagogikę, miała świetny kontakt z dziećmi. Ale lubiła też poimprezować, tak jak my wszyscy.

Nie dziwiłam się specjalnie, że Marek się w niej zakochał. Choć był to najprzystojniejszy facet w naszej ośmioosobowej paczce, mógł ulec wdziękowi Elki. Jednak nie wszyscy patrzyli na to ze zrozumieniem.
– Przecież to kompletne marnotrawstwo – powiedziała kiedyś Jagoda, nasza wspólna koleżanka. – Po co jej atrakcyjny facet? Przecież ona go nawet nie może zobaczyć.
Marek cenił w Elce delikatność, wrażliwość i ogromne poczucie humoru. Bardzo lubił patrzeć, jak zajmuje się dziećmi podczas swoich studenckich praktyk.
– To moja mała księżniczka – powtarzał. – Uwielbiam jej kruchość i to, że pozwala się sobą tak opiekować.

Trochę zazdrościłam Elce takiego chłopaka. Mnie zawsze trafiali się samce alfa, którzy myśleli, że są najważniejsi i cały świat kręci się jedynie wokół nich, więc w końcu dałam sobie spokój z randkami. Męczyły mnie kolejne rozczarowania. Skupiłam się na nauce, a i miałam ten komfort, że żyłam wśród najlepszych przyjaciół na świecie.

Kiedy kończyliśmy ostatni rok, traktowaliśmy już siebie niemalże jak rodzinę. Marek i Elka byli od dwóch lat zaręczeni, za pół roku miał odbyć się ich ślub. Trochę zluzowaliśmy z imprezowaniem, bo każdemu zależało na tym, żeby się obronić w pierwszym terminie, poszukać sobie normalnej pracy i zacząć w końcu zarabiać na siebie.

Z tobą mogę nawet zaharować się na śmierć

To miał być nasz ostatni wspólny wyjazd przed obroną dyplomu. Później już tylko nauka do egzaminów, obrona i wejście w poważne, dorosłe życie. Myśleliśmy o tym trochę jak o imprezie pożegnalnej, która na dobre miała zakończyć nasze beztroskie studenckie życie bez zobowiązań. Wynajęliśmy na majówkę domek nad morzem. Tuż przy plaży. Zachwycający widok, pod stopami piach, a wokół zapach lasu i morza. Pojechaliśmy w komplecie. Cała ósemka. Plaża, turnieje siatkówki, czytanie książek. A wieczorem imprezy. Dzień w dzień. Alkohol, jedzenie, tańce do rana. Chcieliśmy wycisnąć te dni jak cytrynę. To był przedostatni dzień naszego pobytu. Nie piłam wieczorem, bo umówiliśmy się, że następnego dnia to ja będę prowadzić jeden z samochodów w drodze powrotnej. Musiałam być w formie.

Ludzie siedzieli przed domkiem, dopijali ostatnie drinki, śmiali się i rozmawiali o tym, jak trudno pożegnać się z młodością. Zaczęłam zbierać ze stołu brudne naczynia, po czym poszłam do kuchni. Chciałam wszystko ogarnąć, zanim zacznie świtać.
– Może ci pomóc? – spytał Marek. On też się oszczędzał tego wieczoru, bo miał prowadzić drugi samochód.
– No dobra – zgodziłam się. – Niech będzie, że ci najbardziej pokrzywdzeni zostaną pokrzywdzeni już do końca! – roześmiałam się. – Nie dość, że nie możemy pić, to jeszcze musimy za nich sprzątać.
Z tobą mogę się nawet zaharować na śmierć – powiedział znienacka Marek.
Lekko osłupiałam. Znaliśmy się już pięć lat, a po raz pierwszy wyczułam w jego głosie jakiś nieznany mi ton. Patrzył na mnie inaczej niż zwykle. Nie jak na kumpelkę, siostrę, nie jak na zwykłą koleżankę. Za ścianą, przed domkiem, ze wszystkimi siedziała Elka. Poczułam, że oblewam się rumieńcem. Pomyślałam, że robimy coś złego, że zachowujemy się nie fair.
– W takim razie – przerwałam krępujące milczenie – idź przed domek i przynieś mi wszystkie brudne talerze i szklanki, jakie tylko zobaczysz, a ja je pozmywam.

Było już przed czwartą, kiedy wszyscy powchodzili do swoich śpiworów i wreszcie zrobiło się cicho. Stałam w kuchni, skończyłam właśnie myć podłogę. W ogóle nie chciało mi się spać, rozpierała mnie energia. Chyba wiatr, który wiał od morza i wpadał przez otwarte okna tak mnie orzeźwiał.
Wyszłam przed dom i usiadłam na schodach. W oddali widać było całkiem spore fale, szła zmiana pogody. Obok moich nóg leżała napoczętą paczka papierosów. Zapaliłam jednego, choć nigdy tego nie robię. W pewnej chwili wyczułam, że ktoś nade mną stoi. Nie bałam się – na pewno któreś z moich przyjaciół przebudziło się i w milczeniu podziwia ten sam widok.
– Co, nie chce się wracać do brudnego miasta, ciasnego akademika i nudnej pracy magisterskiej? – zapytałam w ciemno. Wszystko jedno, kto za mną stał – to pytanie można było zadać każdemu z nas.
Najbardziej to nie chce mi się wracać do mojego życia – odpowiedział Marek. Odwróciłam się, a on usiadł koło mnie. Też wyciągnął papierosa z pomiętej paczki. A przecież nie palił, tak samo jak ja.

– A co ci się nie podoba w twoim życiu? – zapytałam. – Masz wszystko. Narzeczoną, którą kochasz, oddaną pracę, za chwilę obronisz dyplom i znajdziesz fajną robotę.
– Za pół roku żenię się z dobrą dziewczyną – zaczął. – Problem w tym, że kocham inną.
– Słucham? – aż poderwałam się ze schodów. – Jak to inną? Chcesz mi powiedzieć, ze nie kochasz Elki? Przecież jesteście parą od pięciu lat! Szalałeś za nią!
– Szalałem – powtórzył cicho. – Ale tego już nie ma. Elżbieta jest rzeczywiście wspaniałą kobietą, a ja od co najmniej dwóch lat próbuję wyjść z tego związku. Tylko… wciąż nie mam dość odwagi.
– Jak to? – szepnęłam.
– Gdyby ona była zdrowa, taka jak każda zwykła dziewczyna, już dawno bym odszedł – ciągnął Marek. – Ale ja jestem jej oczami na świat… Do końca życia będzie mnie dręczyło sumienie, że jestem draniem, który zmarnował czas i zostawił niepełnosprawną dziewczynę bez opieki. Uwikłałem się w ten związek i teraz nie wiem, jak z niego wyjść.

Siedzieliśmy w milczeniu dobry kwadrans. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zawsze mi się podobał, zawsze coś do niego czułam, lecz zdławiłam to w sobie. Nie mogłam przecież pozwolić na to, by moje zainteresowanie Markiem zniszczyło naszą przyjaźń, poróżniło ludzi w naszej paczce.
– I co, weźmiesz ten ślub? – spytałam.
– Nie wiem, Weroniko – delikatnie wziął mnie za rękę. – Udaję już od tak dawna… Może będę musiał udawać do końca życia.
Siedzieliśmy tak razem do rana. Gdy wracaliśmy w południe, modliłam się tylko, żeby nie zasnąć za kierownicą. Dzięki Bogu udało mi się dowieźć ludzi cało i zdrowo.

Nie mogłam przestać myśleć o Marku. Czułam, że chodzi mu o mnie, że to we mnie jest zakochany. Te godziny na schodach, kiedy w końcu przełamał się i przestał udawać, wystarczyły mi, żeby być pewną. Nie wiedziałam, co robić. Chciałam się zbliżyć do niego, ale bałam się odpowiedzialności. Przecież reszta grupy mnie przeklnie…

A co z Elką? Ona się kompletnie rozsypie! On jest dla niej wszystkim… To dla niego tak dzielnie się trzyma, wyznacza sobie nowe cele, jest ambitna. Taki chłopak jak Marek to największy skarb. Tylko czy ich związek przetrwa? Mogłam się usunąć, ale skoro on jej nie kochał i był z nią już tylko z poczucia obowiązku, to prędzej czy później to wszystko i tak się rozpadnie… 

Zawiesiłam tę sprawę. Chciałam zdecydować dopiero wtedy, gdy już obronię dyplom, załatwię wszystkie tematy na uczelni. Marek był jednak szybszy. Podjął inną decyzję. Odszedł od Elki. Nie powiedział jej, że robi to dla innej kobiety, tylko dlatego, że już nie czuje tego związku, nie chce w nim być, ponieważ jego uczucia się zmieniły.

Elka się załamała. Rzuciła naukę, nie obroniła się w terminie. Wyjechała z akademika do swojego rodzinnego miasta. Zamknęła się przed wszystkimi. Po kilku miesiącach napisała do mnie mejla. Podobno od początku czuła, że czyham na Marka, i to wszystko moja wina. Zniszczyłam jej życie i nigdy mi nie wybaczy. W tym czasie byłam już z Markiem. Nasi przyjaciele podzielili się. Większość poszła za Elką, odcięli się od nas. Za miesiąc biorę ślub z Markiem. Jesteśmy szczęśliwi, kochamy się. Ale nie ma dnia, żebym nie pomyślała o Elce i o tym, czy kiedyś los nie odpłaci mi się za jej cierpienie.

Te prawdziwe historie też mogą cię zainteresować:
„Byłam zrozpaczona, gdy zostawił mnie, b nie był gotowy na związek. jednak nie to było w tym wszystkim najgorsze...”
„Cyganka wywróżyła mi 3 małżeństwa. Nie miałem pojęcia, jak przewrotna okaże się ta przepowiednia”
„Był przystojny i inteligentny, a randka była wspaniała... do momentu, w którym podał mi swój cennik”

Redakcja poleca

REKLAMA