„Zakochałem się na zabój w swojej współlokatorce. Opowiada o swoich kolejnych podbojach, a mi pęka serce”

Nieszczęśliwie zakochany mężczyzna fot. Adobe Stock
Kochałem ją, a ona wciąż mnie dręczyła opowieściami o swoich podbojach.
/ 08.03.2021 09:50
Nieszczęśliwie zakochany mężczyzna fot. Adobe Stock

Dominika weszła z nim do knajpy, a ja poczułem, że się kurczę. Miał z metr dziewięćdziesiąt wzrostu, starannie ufryzowaną czuprynę, a barki takie, że ledwo zmieścił się w drzwi. Do tego wystrojony był w garnitur. A ja – szczupły, wręcz chuderlawy, jak zwykle w wytartych dżinsach i z grubsza podprasowanej koszuli. Wiedziałem, że źle zrobiłem, zgadzając się na podwójną randkę.

Totalnie się w niej zakochałem

Kochałem się w Dominice od dwóch lat, odkąd zamieszkaliśmy razem. Już tyle czasu byliśmy współlokatorami! Oboje przyjechaliśmy do Warszawy z małych miejscowości w poszukiwaniu pracy. Ja byłem informatykiem w banku, a ona pracowała w kadrach w dużej firmie. Oboje szukaliśmy kogoś, z kim można by dzielić rachunki, a poznali nas wspólni znajomi.
– Nic się nie martw, że to baba. Ona nie jest w twoim typie. Ruda, rozgadana wariatka, a ty przecież lubisz cichutkie blondyny. Możecie spokojnie mieszkać razem. Bez żadnych podtekstów – przekonywał mnie kumpel i w końcu przekonał. Dominika powiedziała mi potem, że i ją w podobny sposób namówili do zamieszkania z obcym facetem, czyli ze mną.
– Mieli rację! – zaśmiała się, gdy o tym mówiła. – W ogóle do siebie nie pasujemy.

Ja na początku też się śmiałem, ale po miesiącu czy dwóch… zakochałem się. Rzeczywiście, była energiczna i pewna siebie. Taka chłopczyca. Pojęcia nie mam, jak to się stało, ale mnie wzięło. Może przez to, że się od razu dogadaliśmy. Kino, knajpki, łyżwy, kręgle, wspólne imprezy – no i rozmowy. Czasem do rana. Gadaliśmy o wszystkim, także o naszych miłosnych podbojach. Sprzedawała mi tajemnice swoich kolejnych chłopaków, a ja słuchałem jej uważnie i od czasu do czasu zmyślałem jakąś własną przygodę. Nazbierałem sobie tych historii kilka. Anka, Marta, Gośka i Jagoda. Musiałem pamiętać, co o nich mówiłem, żeby nie było wpadki.

Nie mogłem znieść jej facetów

Miałem łatwiej, bo na początku uzgodniliśmy, że nie zapraszamy do domu naszych zdobyczy, chyba że te znajomości zrobią się naprawdę poważne. Ona przez dwa lata przyprowadziła trzech chłopaków, a ja żadnej dziewczyny. Nie dziwiła się. Nie wyglądałem przecież na kobieciarza. W końcu jednak wymusiła na mnie podwójną randkę. Zgodziłem się.

Obiecałem, że przyprowadzę Monikę, ostatnią z moich zmyślonych dziewczyn. A potem, przed spotkaniem, oświadczyłem, że moja nowa ukochana się pochorowała i przyjdę sam. Dominika była zawiedziona. Stwierdziła, że powinienem zostać w domu z moją chorą dziewczyną, ale ja się uparłem. Coś mnie ciągnęło na to spotkanie. Chciałem za wszelką cenę poznać tego jej faceta. Taka niezdrowa ciekawość.

– Cześć, to jest Irek. Poznajcie się. Irku, to Mateusz, mój współlokator – Dominika wskazała na mnie, a dryblas uścisnął mi rękę grabą wielką jak bochen chleba.
– Cześć – wymamrotałem.
– A jak Monika? Wszystko w porządku? – zapytała mnie. – Dziewczyna Mateusza jest chora. Będziemy tylko we trójkę – wytłumaczyła Irkowi, a ten skinął głową. Potem usiedliśmy przy stole i zapanowała niezręczna cisza. Miałem wrażenie, że czekają, aż im powiem, że Monika nie istnieje. Musiałem przerwać to milczenie.
– Podobno poznaliście się w pracy – rzuciłem pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy. – Jesteś dyrektorem handlowym?
– Tak, od trzech lat – odparł.
– Jemu się podoba, a ja za biurkiem umieram z nudów – zażartowała Dominika.
– Nie muszę mieć w pracy przygód jak na surwiwalu. Wystarczy, że dobrze zarabiam – wyszczerzył białe zęby Irek.
– No widzisz, a ja czasami mam ochotę wpisać w swoje akta, że umarłam, i już więcej się w firmie nie pojawić… – westchnęła Dominika. – Ale cóż, dobrze słyszeć, że są ludzie, którzy lubią swoją pracę.
– Nie powiedziałem, że lubię moją pracę. Powiedziałem, że lubię pieniądze, które mi co miesiąc wypłacają – uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby do tych pieniędzy.

Tak upływały minuty tej okropnej podwójnej randki. Irek skupił się na temacie pracy. Widać było, że lubi pochwalić się tym, ile zarabia i iloma ludźmi rządzi. A może to mnie się wydał takim bufonem, bo byłem zazdrosny o Dominikę? Ona też bawiła się świetnie. Tymczasem ja czułem się zdradzony i upokorzony. Żeby stłumić te emocje, piłem więcej i szybciej niż zwykle.
– W życiu trzeba być elastycznym, trzeba być gotowym na zmiany, nie przywiązywać się do miejsc i ludzi. Wtedy jest najłatwiej – przekonywał nas Irek tym swoim nieznoszącym sprzeciwu głosem.
– Ej, jak to? A ja?! Do mnie też nie masz zamiaru się przywiązać, mój drogi? – Dominika wszystko obracała w żart.
– No przepraszam cię, kochana. Nie mam zamiaru się z tobą rozstać z byle powodu. Nie zakładam też, że to się w ogóle stanie. Ale nie wierzę z pokrewieństwo dusz. W to, że tylko jedna osoba jest nam przeznaczona. Nie wierzę też w miłość od pierwszego wejrzenia. Nie zabiję się, jeżeli mnie zostawisz, bo to byłoby… bardzo nierozsądne! – zaśmiał się głośno.
– To ułatwi wam rozstanie… – wymsknęło mi się złośliwym tonem. No tak, alkohol robił swoje.
– O, romantyk się odezwał! – sapnął dryblas. – Nie mów, że ty wierzysz w te wszystkie walentynkowe dyrdymały?

Spojrzeli na mnie jednocześnie, a ja zacząłem żałować, że się odezwałem. Jednak jak się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć „B”. Nie miałem nic do stracenia.
– Oczywiście, że wierzę – odparłem.
– To naiwne! – prychnął Irek.
– Lepiej być naiwnym niż nadętym! – odparowałem lekko podniesionym głosem.
– Widzisz, Nika, mówiłem ci, że twój Mateuszek pęknie! – wypalił nagle Irek. Zamurowało mnie. O co chodzi? I nagle mnie strzeliło. Jak piorunem z nieba! Czyżby wiedział? Niemożliwe. A może jednak.… Może to widać?! Spanikowałem. Dryblas uśmiechnął się głupawo, a ja z nerwów znów sięgnąłem po kufel. Dominika nie straciła zimnej krwi i krzyknęła:
– Kocham tę piosenkę. Idziemy tańczyć!

Myślałem, że ją straciłem. A jednak...

Chwyciła go za rękę i porwała na parkiet. Zostałem sam. Samotny idiota. I to na własne życzenie… Zastanawiałem się, co wynikło z naszej rozmowy. Czy Dominika się czegoś domyśliła? Co podejrzewa Irek? Nawet jeśli niczego, to czułem się, jakbym siedział na golasa. Jakby wszyscy w tej knajpie wiedzieli, że kocham się w Dominice i że nie ma żadnej Moniki. Upokarzające. Po cholerę zgodziłem się na tę randkę?! Skończyli tańczyć, usiedli jeszcze na chwilę. Atmosfera znów się zagęściła, więc tylko zamieniliśmy parę słów i się rozeszliśmy. Ja do domu, a oni do Irka.

W domu siadłem na kanapie z kolejnym piwem. Jakbym czekał na wyrok. Mogłem iść spać, schować się w swoim pokoju, a rano udawać, że nic się nie stało, ale miałem dość. Właściwie to miałem nadzieję, że ona wróci jeszcze dziś i wtedy jej powiem. Czekając, oglądałem nasze wspólne zdjęcia i paliłem papierosa za papierosem. Wróciła po godzinie. Oparła się o framugę drzwi, popatrzyła na mnie poważnie.
– O, jesteś… – bąknąłem.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Czego nie powiedziałem?
– Daj już spokój – westchnęła. Wiedziała. Koniec z udawaniem.
– A po co? Taki gość jak ja… Irek to dopiero! Ech, szkoda gadać… – przemawiał przeze mnie żal, który nazbierał się przez te wszystkie miesiące ukrywania emocji.
– Irek ma żonę. To tylko kolega.
– Co?! – pomyślałem, że źle słyszę.
– Pstro! – uśmiechnęła się. – To mój kolega z pracy. Opowiadałam mu o nas często, a on zawsze mówił, że się we mnie kochasz. Nie wierzyłam, więc zaproponował, że to udowodni. To on wymyślił tę randkę. Wiedział, że z nikim nie przyjdziesz, zrobisz się zazdrosny i wybuchniesz.
Przez chwilę milczeliśmy.
– I co teraz? – spytałem w końcu.
– Musimy się z tym przespać.
– Okej – mruknąłem, wstałem i chciałem iść do siebie, ale złapała mnie za rękę.
– Ale razem… – uśmiechnęła się.
Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
– Znamy się już przecież dwa lata. To chyba wystarczająco długo, żeby nie było w tym nic zdrożnego – powiedziała.

To była wspaniała noc. Idealna. Zupełnie jakby ktoś tam na górze uznał, że należy się nam nagroda za to, że tyle czekaliśmy. A zwłaszcza mnie za te chwile, kiedy zasypiałem samotnie, myśląc o niej.

Więcej prawdziwych historii:

Redakcja poleca

REKLAMA