„Nie chciałam pokazać swojego faceta przyjaciółce, bo bałam się, że mi go odbije. Moje obawy były bardzo słuszne...”

kobieta której przyjaciółka próbuje odbić partnera fot. Adobe Stock
Olek zupełnie nie był w typie Zuzy, ale i tak bałam się, że ona mi go odbije. Nie ufałam jej…
/ 27.11.2020 12:19
kobieta której przyjaciółka próbuje odbić partnera fot. Adobe Stock

Jaki piękny! – zawołała Zuzanna, patrząc zazdrośnie na bukiet jasnoróżowych tulipanów. – Też kiedyś takie dostawałam... Masz jakąś szczególną okazję do świętowania czy to od tego twojego wspaniałego Olka?
– Od Olka, całkiem bez okazji – odparłam. – Chciał mi zrobić niespodziankę.
– Szczęściara! – mruknęła.
– No wiesz co, już nie narzekaj. Wokół ciebie kręci się tylu przystojniaków, że dla innych dziewczyn brakuje – wytknęłam jej.

Zuzanna zawsze miała wysokie wymagania w stosunku do facetów. Estetyczne i nie tylko. A że sama prezentowała się więcej niż dobrze, samotna bywała rzadko. Wszystkich jej „narzeczonych” nie znałam, bo za szybko się zmieniali, poza tym Zuzanna nie lubiła się dzielić. Nie o to chodzi, żebym mogła odbić jej faceta! Raczej nie chciała, by się rozpraszali; swoją uwagę mieli skupiać wyłącznie na niej. Zuza była zaborcza, a zarazem... niezbyt wierna.
– Ilość nie zawsze przekłada się na jakość… – westchnęła. – A jak się trafi ten właściwy, czasem można go nie rozpoznać i przez własną głupotę stracić. Nadstawiłam czujnie ucha, bo Zuzanna o swoich porażkach mówiła niechętnie. Teraz też od razu się zreflektowała.
– Ale bez sensu oglądać się na nędzne resztki z przeszłości, trzeba wypiąć pierś i przeć do przodu! – stwierdziła dumnie. No tak, ona miała co wypinać.

Nie chciałam poznawać jej z Olkiem

Dotąd rozpacz mnie ogarniała, gdy patrzyłam na siebie w lustrze, zwłaszcza gdy porównywałam się z efektowną Zuzanną. Jednak odkąd w moim życiu pojawił się Olek, nic nie mogło mnie przybić, przytłoczyć czy zasmucić. Zyskałam odporność na własne niedoskonałości, bo jemu się podobałam taka, jaka jestem. Mimo to zwlekałam z poznaniem Zuzki z Olkiem. Choć wiedziałam, że ona gustuje w bardziej atrakcyjnych facetach, a on zawsze zawsze twierdził, że wierność jest dla niego najważniejsza, to gdyby Zuza się uparła – pewnie poddalibyśmy się oboje.

Czasem zastanawiałam się, na czym opiera się ta nasza babska przyjaźń, skoro przy Zuzie wpadałam w kompleksy i niezbyt jej ufałam. Nie wiem... Bywała zabawna, hojna, no i potrafiła wesprzeć mnie w trudnych chwilach. Jej pomoc okazała się nieoceniona, gdy umarła moja mama. Ale Olka wolałam trzymać od niej z daleka. Za bardzo mi na nim zależało. Mój chłopak był raczej przeciętny
– średniego wzrostu, szczupły, wręcz chudy, z odstającymi uszami i przydługim nosem. Zbyt wielkim majątkiem również nie mógł się pochwalić, jego firma dopiero się rozwijała. Za to miał cudowne czekoladowe oczy, poczucie humoru i… perspektywy na przyszłość. Mnie to wystarczało.

Rozległ się dzwonek u drzwi. O wilku mowa! Zuza zerknęła ciekawie w stronę przedpokoju. Cóż, wóz albo przewóz. Nie mogłam Olka wciąż przed nią ukrywać. Olek wniósł ze sobą do mieszkania miły zapach ciasta drożdżowego.
– Świeża dostawa słodkości – powiedział, cmokając mnie w czoło i wkładając w moje ręce paczuszkę z ciastem. – Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
Zaniosłam placek do kuchni, a potem zaprowadziłam Olka do pokoju. Chciałam przedstawić mu Zuzkę, tymczasem ona... gdzieś zniknęła. Chyba poszła do łazienki. Pojawiła się po chwili, już ubrana i gotowa do wyjścia. Tak nagle, bez uprzedzenia?
– Muszę coś załatwić, sorry – powiedziała pospiesznie, po czym pożegnała się, całując mnie w oba policzki, a Olkowi rzuciła zdawkowe „Cześć” i już jej nie było.

Zaskoczony Olek nawet nie zdążył ruszyć się z miejsca.
– Najwyraźniej nie przypadłeś do gustu mojej przyjaciółce – wzruszyłam ramionami. – Zuzanna już tak ma, nie przejmuj się.
– Długo ją znasz? – spytał.
– Od wieków – odparłam. – Siedziałyśmy razem w jednej ławce w podstawówce, a potem w liceum. Dopiero później się na chwilę rozstałyśmy. Ona studiowała ekonomię, ja musiałam iść do pracy.
Olek wciąż wydawał się zmieniony na twarzy. To było podejrzane. Niemożliwe, żeby jedno krótkie spotkanie z Zuzą aż tak na niego podziałało! Oby nie.
– Zamierzałeś mi coś powiedzieć.
– Ja? Ach, tak… – sprawiał wrażenie, jakby dopiero się obudził. – Bo wiesz… Ehm, rocznicę dzisiaj świętujemy.
– Rocznicę? Za wcześnie.
– Na co za wcześnie? – patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem. – Aaa... że pięć miesięcy to nie rok. No, ale do świętowania się nadaje każdy tydzień, każdy dzień z tobą – poczęstował mnie banałem. Spojrzałam na niego uważnie.
– Interesują mnie konkrety, nie sentymentalne rozważania – powiedziałam. – To jak będą wyglądały obchody?
– Jak? – uśmiechnął się. – Będzie coś dla ducha i ciała, ale więcej nie powiem. Zrób się na bóstwo i ruszamy w miasto.

Przebrałam się, uczesałam i oznajmiłam gotowość. Olek postanowił zachować tajemnicę do końca. Tak kluczył, że dopiero przed samym wejściem zorientowałam się, że zabiera mnie do kina. Znając gust Olka, obawiałam się jakiegoś horroru. Tymczasem on wyjął z kieszeni bilety na „50 twarzy Greya”. Nieźle. Czyżby wybrał ten film także w celach instruktażowych? Ale gdy w trakcie seansu zerknęłam na niego, nie wyglądał na zainteresowanego. Jakby wsłuchiwał się we własne myśli.
Może miał jakieś problemy w pracy? Może coś w domu? Pierwszy raz tak się zachowywał. W każdym razie wydał z siebie wyraźne westchnienie ulgi, gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe.
– Misiaczku, czy coś się stało? Jesteś dzisiaj jakiś spięty – spytałam go z troską.
– Wszystko w porządku – mruknął. Nawet nie starał się udawać wesołości.

Po filmie ruszyliśmy spacerem w stronę knajpy, w której mój chłopak zamówił dla nas stolik. Olek niewiele się odzywał. Zwykle nawijał jak nakręcony, więc martwiłam się coraz bardziej. Próbowałam go rozweselić, jakoś rozruszać – bez powodzenia. W końcu mnie też minęła ochota do rozmowy, o żartach nie wspominając. Jak dwa smutasy stanęliśmy w końcu pod drzwiami restauracji. Od patrzenia na smętną minę Olka jeść też mi się odechciało. Miałam wszystkiego dosyć.
– Może darujemy sobie tę część świętowania, co? Chodźmy do domu, zrobię kakao i… – zaczęłam, ale mi przerwał:
– Nie ma mowy. Idziemy na lody. Obiecałem ci fajny wieczór i taki będzie.
– Wystarczy, żebyś się w końcu uśmiechnął i przestał milczeć, bo czuję się jak na pogrzebie. I to własnym – odparłam. Pomogło, posłał mi słaby uśmiech.
– Chodź, zjemy coś pysznego, napijemy się wina, odprężymy. A twoje rewelacyjne kakao też zdążymy wypić. W łóżku.

Dałam się przekonać. Weszliśmy. Restauracja była zwykle oblegana, więc dotąd byłam tu ledwie dwa razy, z Zuzanną. Olek wyglądał na stałego bywalca. Pewnie poprowadził mnie do stolika, po czym ruszył w stronę baru, nie czekając na kelnera. Podczas gdy mój chłopak zamawiał lody, mnie zebrało się na wspomnienia… Poznaliśmy się w sklepie w niezbyt romantycznych, za to zabawnych okolicznościach. Oboje sięgnęliśmy po ostatnią promocyjną sztukę elektrycznego czajnika. On ustąpił, a ja w ramach rekompensaty zaprosiłam go na kawę. Zaczęliśmy rozmawiać i nie wiedzieć kiedy zleciały nam trzy godziny. Okazał się całkiem inny od moich wcześniejszych adoratorów – poukładany, czuły, szarmancki, zabawny. Mogłabym tak długo wymieniać. Szybko zorientowałam się, że przeżył jakiś zawód miłosny, lecz nie chciał o tym rozmawiać. Nie naciskałam. Co mnie obchodzi, z kim był wcześniej? Liczy się przyszłość, prawda

– Cześć, Dagmara. Co za spotkanie! – rozległ się znajomy głos za moimi plecami. – Twój kochaś cię tutaj przyprowadził?
Zuza była sztucznie ożywiona i wesoła, jakby wypiła o jednego drinka za dużo. Poza tym wyglądała oszałamiająco. Włożyła seksowny czarny gorset, obcisłe dżinsy i niebotyczne szpilki. Rozpuściła włosy i z pięknej dziewczyny zrobił się istny wamp. Sprawiała wrażenie pumy na łowach. Wiedziałam przecież doskonale, że takiego stroju używa do wabienia mężczyzn. Ciekawe, kogo sobie upatrzyła…
W tym samym momencie wrócił Olek. Wyraźnie opadła mu szczęka, gdy zobaczył Zuzę siedzącą przy naszym stoliku.
– Cześć, co tu robisz? – wydukał.
– Chciałam cię przeprosić – wypaliła niespodziewanie, a ja w pierwszej chwili pomyślałam, że ona mówi do mnie. Już miałam zamiar zaprotestować, bo w żadnym razie nie czułam się urażona, kiedy zorientowałam się, że Zuzanna patrzy na Olka. A on miał minę, jakby stał pośrodku tej restauracji zupełnie nagi.
– Zrozumiałam swój błąd. Chcę, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa… – oznajmiła mu Zuzanna i uśmiechnęła się lekko.

Nie miałam pojęcia, co się dzieje. To było tak absurdalne, że… Czy to jakiś żart? Ale Zuzanna była śmiertelnie poważna. Zresztą mój ukochany również.
– Wróć do mnie, proszę – powiedziała moja przyjaciółka błagalnym tonem, a ja mało zawału nie dostałam. – Pamiętasz, jak tutaj przychodziliśmy? Cudowne chwile…
Olek milczał, a ja zastanawiałam się, czy nie śnię najgorszego koszmaru w swoim życiu. Albo czy zaraz ktoś nie wyskoczy spod stolika, krzycząc: „Mamy cię!”.
– Czułam, że tu dzisiaj przyjdziesz. Wiele zrozumiałam. Już nie jestem taka jak kiedyś. Kocham cię… Jeszcze bardziej niż wtedy. Chodźmy do mnie, proszę – wyszeptała już nie błagalnie, a kusząco.
To się nie działo naprawdę! Moja przyjaciółka przyszła tu, żeby odbić mi chłopaka, który… najwyraźniej był przedtem jej chłopakiem! Nie miałam wątpliwości, że jej się to uda. Pod każdym względem przegrywałam z Zuzanną i ona o tym wiedziała.

Spojrzałam na Olka. Już wiedziałam, co było przyczyną jego dzisiejszego milczenia i roztargnienia. Pewnie sobie przypominał, jakie to cudowne chwile spędzał jeszcze niedawno w ramionach Zuzanny!
– To wy byliście razem? – wydukałam głupio i poczułam się jak ostatnia idiotka. Co za cholerny pech! W życiu bym nie przypuszczała, że kiedyś odziedziczę faceta w spadku po Zuzannie. Co za ironia losu! A Zuza... Czemu jest taka podła? Dlaczego nagle, widząc nasze szczęście, uznała, że jednak kocha Olka? A co z wypinaniem piersi i parciem do przodu, bez oglądania się na smętne resztki przeszłości?!
Tak, i bylibyśmy dalej, gdybyś ty się w to nie wmieszała! – rzuciła do mnie oskarżycielskim tonem.
Ja się wmieszałam?! A kto tu przylazł wystrojony jak na seksualne safari?! Ale nie zamierzałam się z nią przekrzykiwać. Spojrzałam na Olka. Ani słowem się nie odezwał. Nic, kompletnie. Żałosne.
– No chodź – powtórzyła kusząco.

I wtedy on wstał i wyszedł. Tak po prostu! Zuza wybiegła za nim, wyraźnie uradowana. Ledwie kiwnęła palcem, a on już za nią pobiegł… Nie wiedziałam, czy mam płakać, krzyczeć, czy pognać za nimi. Ale po co? Żeby zobaczyć, jak się obściskują?

W tym momencie kelnerka postawiła przede mną kawę i lody; dwie porcje, tę dla Olka także. Odruchowo złapałam łyżeczkę i zaczęłam je pożerać. Obie jednocześnie. Lody nie poprawiały mi nastroju, ale przynajmniej czymś się zajęłam. Najchętniej zaczęłabym krzyczeć, lecz miejsce było do tego absolutnie nieodpowiednie. Głupia byłam, myśląc, że to będzie facet na dłużej. Na zawsze. Boże, nasze miasto nie było duże, jednak nie sądziłam, że jest aż tak małe! Ze wszystkich facetów musiałam się zakochać akurat w kimś, do kogo rościła sobie prawa Zuzanna… Z inną może bym walczyła, ale z nią... Bez szans. Zjadłam obie porcje lodów, zapłaciłam przy barze i wyszłam z restauracji. Dobrze, że miałam przy sobie pieniądze.

Na dworze pachniało wiosną. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam przed siebie. A właściwie chciałam, bo nagle jak spod ziemi wyrósł przede mną… Olek. Chciałam go ominąć, lecz on otoczył mnie ramieniem.
– Wyprowadziłem ją. Inaczej robiłaby sceny, chciałem ci tego oszczędzić – szepnął mi do ucha. – Kocham cię. Przepraszam cię za dzisiejszy wieczór. Rzeczywiście jak ją u ciebie zobaczyłem, byłem w szoku. Rok temu rozstaliśmy się w gniewie i na początku, kiedy zacząłem się z tobą spotykać, coś jeszcze do niej czułem, ale to szybko minęło. To co, idziemy na kakao?
Poszliśmy.

Więcej prawdziwych historii:
„Czuję się jak zboczeniec, bo nie potrafię przestać myśleć o własnej siostrze - i to w sposób, w jaki żaden brat myśleć nie powinien”
„Zdrada? Uwierzcie, może być gorzej. Mój mąż mnie zdradził, a teraz możliwe, że jest nosicielem HIV”
„Mój syn wpadł w sidła dopalaczy. Tysiąc razy obiecywał mi, że przestanie brać, a prawie wciągnął w to własnego brata”
„Śmieją się ze mnie, że zakochałem się w 30 lat starszej kobiecie. Ale czy ktoś z nich widział jej konto bankowe?”

Redakcja poleca

REKLAMA