„Mąż wymienił mnie na nowszy model jak stary odkurzacz. Rozmyślił się, gdy młodziutka kochanka zaczęła szwankować”

zakochana kobieta fot. iStock, Drazen Zigic
„Jeszcze nie był zakochany, jeszcze się okłamywał, że to tylko przyjaźń, ale ja już wiedziałam: był trafiony i prawie zatopiony”.
/ 14.03.2024 14:00
zakochana kobieta fot. iStock, Drazen Zigic

Nie pamiętam, kiedy wślizgnęła się do naszego domu. Owszem, słyszałam, że jest zdolna, kreatywna, energiczna, sumienna…

Aż mnie mdliło od tych komplementów pod adresem innej baby, ale mam swój rozum i wiem, że co nagle, to po diable. Spokojem i cierpliwością więcej można zdziałać, szczególnie wtedy, gdy chce się czegoś dowiedzieć o koleżance mojego ślubnego, która jest podobno mądra, ładna i nadzwyczaj sympatyczna. Jakoś często o niej wspominał:

Zanim ją poznałam, już mnie wkurzyła

– Jola mówi, że… Wiem od Jolki… Jolka przyniosła świetna sałatkę, chcesz przepis? Jola twierdzi, że przy takim biuście, jak ty masz, najlepiej nosić fiszbiny…

– A skąd ta Jolka wie, jaki ja mam biust? Czy ty jej opowiadasz takie rzeczy? Zwariowałeś?!

I tak od słowa do słowa zorientowałam się, że pani Jola wie o nas więcej, niżbym chciała. Czasami miałam wręcz wrażenie, że zainstalowała ukrytą kamerę w naszej kuchni, łazience, a nawet w sypialni. Zanim ją poznałam, już mnie wkurzyła. Nie ma co ukrywać, byłam o nią zazdrosna, a jednocześnie ciekawa, jak wygląda i czy naprawdę jest taka nadzwyczajna?

Po raz pierwszy odwiedziła nas, kiedy byłam chora na grypę. Zakatarzona, zakichana, z czerwonym nosem i z zapuchniętymi oczami ledwo wyjąkałam jakieś podziękowania, bo przywiozła lekarstwa dla mnie. Podobno – rewelacyjne. Ale w głębi duszy byłam wściekła. Jak można wpychać się do cudzego domu pod byle jakim pretekstem? Jak można siedzieć i szczebiotać, kiedy pani tego domu leży spocona i rozczochrana pod zmiętą kołdrą? Kto ją w ogóle zapraszał?

Oczywiście, mój mąż uważał, że nie dostrzegam jej życzliwości dla nas.

– Tylko wspomniałem w pracy, że jesteś chora, a ona już zaproponowała pomoc.

– Nie chcę nieproszonych gości, szczególnie wówczas, gdy nie myłam się od dwóch dni, mam włosy jak strąki i pozdrapywany lakier na paznokciach. I jej lekarstw też nie chcę. Mam swoje, przepisane przez moją panią doktor i kupione w aptece. Uważam, że proponowanie komuś leków niewiadomego pochodzenia jest szczytem głupoty i bezczelności. Szkoda, że tego nie rozumiesz. – krzyczałam.

Ale on nie rozumiał…

Pokłóciliśmy się o Jolę nie po raz pierwszy, ale pierwszy raz zorientowałam się, że mój mąż ma bzika na jej punkcie. Jeszcze nie był zakochany, jeszcze się okłamywał, że to tylko przyjaźń, ale ja już wiedziałam: był trafiony i prawie zatopiony. Ale co z tego, że wiedziałam, skoro pozwoliłam się omotać jak mucha w pajęczą sieć.

Nie jestem pewna, kiedy ta niby przyjaźń zamieniła się w romans? Myślę, że to się stało na wyjeździe integracyjnym. Mój mąż wrócił z niego odmieniony, ale nie na gorsze: o nie. On był dziesięć razy lepszy, czulszy, wyrozumialszy niż zazwyczaj. A w łóżku od lat nie przeżywaliśmy takiego ognia, jak wtedy. Powinnam iść po rozum do głowy i czegoś się domyślić. Jednak tak mnie omamił i zaczarował swoim zachowaniem, że niczego niepokojącego nie zauważyłam. Biedna, głupia, zdradzana żona, szczęśliwa, że w jej małżeństwie wszystko gra, że jest kochana, a jej mąż to wzór uczciwości – to ja w tamtym czasie.

Wracał z pracy coraz później. Coraz częściej wyjeżdżał, czasami nawet na całe weekendy. Ale zawsze wracał z prezentem dla mnie. Zjadał to, co przygotowałam bez marudzenia. Naprawił spłuczkę w toalecie, pomalował łazienkę, nie powiedział złego słowa, kiedy postanowiłam zmienić meble w dużym pokoju, a nawet, bez szemrania chodził ze mną po sklepach i wybierał krzesła, stół i komodę.
No i przestał opowiadać o Joli… Właśnie to powinno mnie najbardziej zaniepokoić, ale ja byłam ślepa i głucha.

Oszukiwał mnie przez wiele miesięcy, ale najgorsze jest to, że ona o wszystkim wiedziała. Co więcej, sama wymyśliła taki scenariusz i realizowała go perfidnie. Wytłumaczyła mu, że musi udawać miłość i bajkę między nami. Dzięki temu oni zyskają spokój i będą mogli bez przeszkód robić to, co chcą – do czasu, aż uznają, że chcą być razem na stałe. Wtedy odpalą bombę. Ten czerwony guzik, który miał zniszczyć mnie i moje życie trzymała ona pod wąskim, długim paluszkiem. Sama miała zdecydować, kiedy go naciśnie…

 A może to była sprawka mojego Anioła Stróża, który miał już dosyć patrzenia jak mnie robią w konia. Pewnie tak by się stało, gdyby nie przypadek, który rządzi ludzkim losem. Bardzo możliwe, że to właśnie on zaprowadził mnie tamtego dnia w najodleglejszy koniec miasta, do nowo otwartego supermarketu, gdzie były takie firanki, jakich od dawna szukałam i jakie obiecywała reklama wetknięta w nasze drzwi. Gdyby nie to, nigdy w życiu bym tam nie dotarła.

Prawie godzinę jechałam tramwajem, potem kwadrans autobusem i wreszcie wśród nowych bloków zobaczyłam wielkie, kolorowe hale i magazyny. Żeby do nich dotrzeć, musiałam przejść wśród osiedlowych uliczek i mini parkingów. I właśnie na jednym z nich zobaczyłam nasz samochód. Na przednim siedzeniu leżała damska torba – duża, z oryginalnym logo, nie do pomylenia z żadną inną. Doskonale ją zapamiętałam, bo z niej właśnie Jola wyciągała lekarstwa dla mnie, gdy odwiedziła nasz dom po raz pierwszy.

A więc mój mąż nie był na konferencji biznesowej trzysta kilometrów od domu. Dziś rano dzwonił do mnie i opowiadał, jaki jest zmęczony i jak za mną tęskni. Mówił też, że mnie zacałuje, gdy wróci…

Najwyraźniej zacałowywał Jolę, tylko nie wiedziałam, w jakim bloku i w jakim mieszkaniu. Nie dało się tego sprawdzić, bo już dawno zlikwidowano listy lokatorów, wiszące niegdyś przy drzwiach wejściowych. Zresztą, co by mi dała ta wiedza? Mogłam zrobić awanturę, nawet pobić kochankę męża i wyrwać jej ze łba wszystkie kudły.

Mogłam! Tylko, po co?

Zemsta jest słodka wówczas, kiedy przynosi jakąś korzyść. Najpierw sprawdziłam, czy mam w torebce zapasowe kluczyki? Miałam. Noszę je od czasu, kiedy mój mąż zatrzasnął samochód z kluczykami w środku i trzeba było rozwiercać zamek.

Wsiadłam do auta i pojechałam… prosto do mojej teściowej. Może się wam to wydawać dziwne, ale matka mojego męża od lat jest moją prawdziwą przyjaciółką. To kobieta mądra, kochająca nas i nasze dzieci, życzliwa i przede wszystkim rozważna. Wiedziałam, że coś wymyśli.

Najpierw pozwoliła mi się wypłakać. A potem zadzwoniła do mojego teścia, że będzie nocowała u mnie, bo jestem przeziębiona i trzeba się zająć dziećmi.

Pojechałyśmy do naszego domu. Stamtąd znowu zadzwoniła do teścia i kazała mu przyjechać po nasz samochód. Nie wiem, co mu powiedziała, ani jak wytłumaczyła to, że ma zabrać auto w jakieś miejsce, gdzie będzie na razie nie do znalezienia, ale faktem jest, że samochód zniknął spod naszego bloku razem z torbą Joli.

Następnie moja teściowa odebrała dzieci ze szkoły oraz z przedszkola. Ugotowała i podała im obiad. A także wytłumaczyła moim córkom, że bardzo boli mnie ząb – dlatego tak leżę i popłakuję. Pozwoliła mi leżeć i płakać, tak długo jak tego potrzebowałam. Potem spałam przez parę ładnych godzin. Wszystko tak zorganizowała, że nie musiałam się martwić o dzieci, mogłam cierpieć, szlochać, rozpaczać, drzemać…

Kiedy się obudziłam, dom był wysprzątany, bezpieczny i spokojny. Pachniał drożdżowym ciastem. Teściowa coś prasowała. Odłożyła żelazko, popatrzyła na mnie spod okularów i powiedziała:

– Teraz położę dziewczynki, bo już najwyższa pora, a ty się umyj, ogarnij i zaparz nam dobrą herbatę.

Gadałyśmy całą noc, a rano zrobiłam dokładnie to, co mi poradziła teściowa. Pojechałam do banku i założyłam własne konto, na które przelałam pieniądze z naszego wspólnego konta. Następnie poszłam do dobrego fryzjera, potem do dentysty i do kosmetyczki. Kupiłam sobie naprawdę wystrzałową kurtkę i bardzo fajną, drogą bluzkę. Wykupiłam też karnet na masaż kręgosłupa w najbliższym salonie SPA. Wydałam wszystkie pieniądze przeznaczone na ten miesiąc.

Gdy już się wyszalałam, wysłałam do mojego męża SMS następującej treści: „Kochany, jesteśmy pod finansową kreską. Nie wydawaj tam zbyt dużo, bo bardzo popłynęłam i czekam na dofinansowanie z twojej strony”.

Wyobraziłam sobie, jak się wścieknie, kiedy to przeczyta. Z nieukrywaną satysfakcją myślałam też, jak się już wściekł, kiedy odkrył, że zniknął nasz samochód i teraz pewnie kombinuje, co mi powiedzieć?

Trochę mi się poprawił humor, ale to jeszcze było za mało. Wtedy pomyślałam, że gorsze od pustego konta jest tylko konto z debetem. Więc – zrobiłam debet. Całkiem spory. I dopiero wtedy mi ulżyło.

Jeszcze później pozwoliłam mojemu niewiernemu mężowi, żeby się wił i plątał w swoich kłamstwach. Niczego nie wyjaśniałam, o nic się nie dopytywałam, czekałam po prostu, aż się tak zamota, że nie będzie mógł zipnąć.

I doczekałam się

Musiał się w końcu przyznać, że auto „ukradziono” z parkingu przed blokiem Joli, że był u niej, a nie na służbowym wyjeździe w Krakowie. Wyznał, że mają romans, że trwa on od dawna.

Na sto procent spodziewał się mojego płaczu i histerii. Strasznie się rozczarował. Nie po to ćwiczyłam przed lustrem to, co miałam powiedzieć, żeby wszystko zepsuć jakąś babską głupotą. Byłam przygotowana, jak aktorka do premiery, umiałam na pamięć swoją rolę, więc wyszło tak, jak miało być.

Powiedziałam, że trudno, nie będę go zmuszała do miłości. Jest dorosły i na pewno wie, czego chce. Zakochał się w Joli? Też – trudno… Widocznie ona jest wspaniała i pod każdym względem lepsza ode mnie.

Zaprotestował, że nie pod każdym względem, ale nie zwróciłam na to uwagi. Mówiłam dalej, że oczywiście dam mu rozwód, a nawet sama założę pozew do sądu, ale będzie to rozpad małżeństwa wyłącznie z jego winy. Zażądam odszkodowania sporego dla siebie i wysokich alimentów dla dzieci. Przez pierwsze pół roku dziewczynki będą u niego i u Joli, bo ja muszę się zająć własnym zdrowiem, nadszarpniętym przez ciężkie osobiste przeżycia.

– Mam nadzieję, iż ufasz Joli i wiesz na pewno, że ona nie zrobi krzywdy naszym dzieciom i nadaje się na zastępczą matkę? – powiedziałam to bardziej w formie stwierdzenia niż pytania.

Jasne, że kłamałam jak najęta, bo w życiu nie oddałabym dzieci, ale mój mąż o tym nie wiedział. Zaczął się jąkać, że nie wie, jak to będzie, bo przecież zabrałam mu wspólne pieniądze i on musi teraz dużo pracować, a dziewczynki są rozpieszczone i przyzwyczajone do dobrych warunków życia

– Jola nie ma własnych dzieci, więc nie wiem, czy…? – plątał się.

– Masz wątpliwości, czy twoja kochanka zaakceptuje ciebie z dziećmi, bez samochodu i bez kasy?

– No, wiesz… to jest wyzwanie dla każdej kobiety.

– Masz rację!– przyznałam z uśmiechem triumfu. – Pamiętasz, jak było z nami na początku? Co rok, to prorok, bez mieszkania, bez kasy, bez auta. Pamiętasz? Byłam młodsza niż twoja Jola i jakoś dałam radę, chociaż wyzwanie było olbrzymie. Nie przeczę. Kochałam cię i mam nadzieję, że ona też cię kocha. Jeśli tak jest, to na pewno sobie poradzi.

To wszystko wymyśliła właśnie moja teściowa. Powiedziała, że po przekalkulowaniu wszystkiego jej synalek wróci do nas szybciej, niżbym się mogła tego spodziewać, ale tylko ode mnie będzie zależało, czy go przyjmę z powrotem i czy będę potrafiła mu wybaczyć?

Jak zwykle miała rację. Wielki romans mojego męża z Jolą rozsypał się z jeszcze większym hukiem. Ona ma już nowego narzeczonego, ale tym razem znalazła pana mocno starszego, z odchowanymi dziećmi, niewymagającymi opieki. Naszym samochodem jeżdżę tylko ja i to jest sprawiedliwe. Nie rozumiem, jak mogłam się przez tyle lat godzić na to, żeby on, co rano wsiadał do auta, a ja biegłam na przystanek autobusowy? Gdzie ja miałam rozum?

Trudniej to potem odbudować

On próbuje poskładać nasze życie. Naprawdę bardzo się stara. Jest wzorowym mężem i ojcem, nie mogę tego nie doceniać… Tylko że w moim sercu siedzi zatruta drzazga i wciąż bardzo boli. Nie mogę zapomnieć o tej przeklętej przyjaciółce mojego męża, dla której chciał zostawić mnie i dzieci, kłamał, zdradzał i oszukiwał.

Pytam teściową, co ja mam teraz robić, ale ona tym razem nie chce się wtrącać. Mówi, że musi się zdarzyć coś, co pomoże mi zrozumieć, czego tak naprawdę chcę i na czym mi zależy. Mówi, że to musi być tylko moja decyzja. Cóż, dużo łatwiej jest coś zburzyć… Trudniej to potem odbudować.

Czytaj także:
„Mąż wychowuje dowód mojej niewierności i nigdy się o tym nie dowie. Moje dziecko nie będzie cierpiało za moją głupotę”
„Wygrałem 400 tysięcy w totolotka i chciałem pomóc byłej żonie spłacić długi. A ta krętaczka mnie oszukała”
„Zmieniam kobiety częściej niż pościel. Ustawiają się w kolejkach, bo wiedzą, że dam im to, czego nie da im nudny mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA