„Zostałam zgwałcona na imprezie firmowej. Wszyscy uważają, że sama tego chciałam. Jak mam powiedzieć o tym mężowi?”

kobieta która padła ofiarą gwałtu fot. Adobe Stock
„Poszłam pod prysznic. Siedziałam tam i siedziałam, aż trzeba było się zbierać i pakować. Trzęsłam się, mdliło mnie, podbrzusze paliło żywym ogniem… Poza tym nic. Żadnych innych śladów. On z nami nie wracał. Mówili, że wyjechał własnym autem, że się spieszył. Nie poszłam do lekarza. Byłam w takim szoku”.
/ 08.05.2022 18:02
kobieta która padła ofiarą gwałtu fot. Adobe Stock

Kiedy stamtąd przyjechałam, powinnam od razu krzyczeć: „Kochanie, stało się coś strasznego. Przebacz i pomóż”. Ale nie pisnęłam ani słowa. Udawałam, że się przeziębiłam, że mnie boli głowa, mam zatkane zatoki, dlatego idę spać…
– Marzę o kąpieli i łóżku. Wezmę aspirynę, żeby się wypocić. Śpij dziś na kanapie, bo jeszcze złapiesz wirusa.
– Powiedz, jak było? – pytałeś, a ja machałam ręką, że nie ma o czym gadać.
– Nudno – kłamałam. – Beznadziejnie. Więcej nie pojadę na taki spęd!
Faktycznie miałam gorączkę. Ze wstrętu i nienawiści, z wściekłości i żalu, ze strachu, że się dowiesz i co ja zrobię?

Pracowałam w korporacji 2 lata

Byłam zadowolona, miałam dobrą pensję, ciekawe zawodowe wyzwania. Nie narzekałam na nadmiar pracy i konieczną dyspozycyjność: „Dopóki mnie to nie przerasta, jest w porządku” – mówiłam. – „Mam fajny zespół, znamy się jak łyse konie i rozumiemy, że sukces firmy jest także naszą wygraną.”

Miesiąc temu dołączył do nas nowy kolega. Od razu się mówiło, że to protegowany szefa i że trzeba na niego uważać.
– Gumowe ucho? – śmiałam się. – Damy radę… Nie takich się ustawiało!

To był wielki, tłusty i wyjątkowo nieprzyjemny facet. Nosił drogie garnitury i koszule szyte na miarę, a wyglądał jak psu z gardła. Czułam do niego wręcz fizyczną odrazę i robiłam wszystko, żeby trzymać się od niego jak najdalej. Może tym go sprowokowałam… Zaczęło się od chamskich dowcipów w stylu: „takiej lalki bym z łóżka nie wygonił…” albo „śniłaś mi się… strasznie cię złomotałem. Teraz czas na jawę!”.

Powinnam go była trzasnąć w tę zadowoloną, obleśną gębę, ale już oficjalnie było wiadomo, że faktycznie jest bliskim krewnym dyrekcji, więc nie chciałam się narażać. Myślałam, że jeśli nie będę reagowała na te kretyńskie zaczepki, sam się znudzi i da mi spokój.

Co jakiś czas nasza firma organizuje wyjazdy integracyjne. Niby to nie jest bezwzględny obowiązek i można się jakoś wymigać, ale nikt tego nie robi. Po pierwsze, żeby się nie narażać, a po drugie, żeby się rozerwać, bo do tej pory na takich trzydniówkach było fajnie i zabawnie. Do głowy mi więc nie przyszło, żeby kombinować i zostać w domu. Powinno mi dać do myślenia, że ten gruby drań nie zwraca na mnie uwagi. Jakbym nie istniała, nie było przymilania się i ocierania o mnie, jakby chciał udowodnić, że ma mnie w nosie. Odetchnęłam… To mnie zgubiło.

Gdybym uważała, może nie stałoby się to najgorsze. Ale wyluzowałam się, uspokoiłam, bo przez dwa dni on się nie kręcił w pobliżu i dawał mi spokój, więc wieczór przed powrotem postanowiłam spędzić miło i wesoło. Kiedy się pojawił przy barze, nawet na niego nie spojrzałam… Poszłyśmy z dziewczynami na parkiet szaleć i wygłupiać się, jak za najlepszych czasów. Właśnie wtedy musiał mi wrzucić do drinka to świństwo... Naprawdę, nie za bardzo wierzyłam, kiedy słyszałam w telewizji opowieści kobiet i dziewczyn otumanionych po pigułce gwałtu. Wydawało mi się niemożliwe, żeby tak totalnie stracić świadomość, a jednocześnie chodzić, poruszać się, nawet tańczyć.

Bo ja z nim tańczyłam… Wszyscy widzieli, jak się kleiłam do niego i pozwalałam, żeby mnie obściskiwał i obcałowywał. Śmiałam się, pozwalałam na obsceniczne gesty, a potem z nim wyszłam i każdy wiedział, po co i gdzie. Obudziłam się w jego pokoju. Obolała i z pustką w głowie. Byłam sama w skotłowanym łóżku, ale nie miałam wątpliwości, że robił ze mną, co tylko chciał. Był wczesny ranek. Imprezowicze jeszcze spali, mieliśmy wyjeżdżać dopiero za parę godzin. Miałam czas, żeby się jako tako doprowadzić do porządku…
– Jak było? – zapytała koleżanka, kiedy otworzyłam drzwi do naszego pokoju. – Nieźle popłynęłaś. W życiu bym nie przypuszczała, że on ci się podoba.

Poszłam pod prysznic. Siedziałam tam i siedziałam, aż trzeba było się zbierać i pakować. Trzęsłam się, mdliło mnie, podbrzusze paliło żywym ogniem… Poza tym nic. Żadnych innych śladów. On z nami nie wracał. Mówili, że wyjechał własnym autem, że się spieszył. Nie poszłam do lekarza. Byłam w takim szoku, że zaczęłam sobie wmawiać: „nic się nie stało… masz urojenia. Co ci to da, jeśli zrobisz aferę. Nic nie wygrasz, bo wszyscy widzieli, co wyprawiałaś, a on się nie przyzna, że ci coś dał!”

Przez kilka dni nic się nie działo

Mój mąż uwierzył, że się przeziębiłam. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, bo wiedziałam, co się stanie. Zabije go i pójdzie siedzieć. Mój mąż jest spokojny i opanowany, ale kiedy wpada w szał, to nie ma zmiłuj. A gdyby wiedział, co tamten mi zrobił, nikt by go nie zatrzymał.

Po dwóch tygodniach dostałam esemesa. To bydlę mnie wtedy fotografowało. Ile takich zdjęć zrobił i w jakich obrzydliwych pozach, nie wiem, bo napisał także: „mam tego na full! Spotkajmy się. Jeśli będziesz grzeczna, kilka fotek wykasuję. Co ty na to?”.

Mogłabym donieść na policję, ale kto mi uwierzy? Żadnych dowodów nie mam, są za to świadkowie, którzy zeznają, że byłam pod wpływem alkoholu i straciłam nad sobą kontrolę. Mogę tylko liczyć na to, że tamtemu się znudzi, że znajdzie nową ofiarę i da mi spokój.

Na szczęście nie jestem w ciąży. Mam nadzieję, że nie złapałam jakiejś choroby, to sprawdzę w najbliższych dniach, bo już się umówiłam na wizytę. Cały czas się boję, że mój mąż się czegoś dowie. Że nie wytrzyma, zrobi jakieś szaleństwo, na nim się wszystko skupi i on stanie się prawdziwą ofiarą. Dlatego muszę go chronić. Tamten mnie oficjalnie nie zaczepia. Ale dostaję esemesy z różnych numerów telefonów, jakby wielu facetów miało na mnie haka! Wszystko zaraz kasuję, ale przychodzą nowe. Na szczęście coraz rzadziej. Może w końcu da sobie spokój? Modlę się o to.

Czytaj także:
„To miał być niezapomniany ślub - gdy zobaczyłem swoją małżonkę w objęciach kuzyna, wiedziałem, że taki będzie”
„Mój mąż ma karierę, kolegów, doktorat - a ja? Od kilku lat tylko pieluchy, obiadki, sprzątanie. Czy to coś złego, że czasem chcę uciec?”
„W gniewie powiedziałam mężowi, że nie chcę go więcej widzieć. Gdybym wtedy wiedziała, jak bardzo będę żałować tych słów...”

Redakcja poleca

REKLAMA