„Zostawiłem swoją dziewczynę w ciąży. Teraz jestem gotowy na bycie ojcem, ale ona nie pozwala mi poznać syna”

Mężczyzna, który porzucił dziewczynę i dziecko fot. Adobe Stock
„Musiałem spróbować odzyskać moją dziewczynę i nasze dziecko. Dzwoniłem do Kamili, pisałem, wystawałem pod jej blokiem. Dopiero koleżanka powiedziała mi, że Kamila się wyprowadziła, ale nie chciała mi dać jej adresu. Rodzice też nie chcieli mi pomóc”.
/ 27.12.2021 13:45
Mężczyzna, który porzucił dziewczynę i dziecko fot. Adobe Stock

Kamilę poznałem, kiedy byłem jeszcze w technikum. Chodziliśmy do różnych szkół, ale mieszkamy w niezbyt dużym miasteczku i prędzej czy później musieliśmy się spotkać. Od razu się w niej zakochałem. I byłem chyba najszczęśliwszym chłopakiem pod słońcem, gdy zgodziła się ze mną chodzić.

Mimo wszystko nie potrafiłem docenić tego, co mam. Dla mnie nadal bardzo ważni byli kumple i ciągle się o to kłóciliśmy. Miała pretensje, że spędzam z nią za mało czasu, bo a to chciałem wyrwać się na mecz, a to na piwo do knajpy. W sumie umawialiśmy się głównie w tygodniu. Weekendy należały tylko do mnie. Z tego powodu nawet kiedyś ze mną zerwała, ale udało mi się ją przebłagać.

Po szkole oboje zaczęliśmy pracować, Kamila myślała też o studiach. Na dzienne się nie dostała, więc stwierdziła, że odłoży trochę kasy i pójdzie na zaoczne. Nie podobało mi się to, bo musiałaby dojeżdżać, a ja nie miałbym swojej dziewczyny na każde zawołanie. Pamiętam, wówczas też mi zarzuciła, że myślę tylko o sobie.
– Jak ty się spotkasz z kolegami, to jest dobrze, i wtedy jakoś nie narzekasz, że się nie widzimy – powiedziała.
Miała rację, ale to wiem dopiero teraz. W tamtej chwili myślałem inaczej.

Nie mogła uwierzyć, że zostawiam ją w tej sytuacji

Jednak największy błąd popełniłem później. W listopadzie okazało się, że Kamila jest w ciąży. Nie planowaliśmy tego, wręcz przeciwnie, dziecko było ostatnią rzeczą, o jakie wtedy myśleliśmy. Zwłaszcza ja, i dlatego tak się przeraziłem. Kamila zresztą też, ona naprawdę chciała iść na te studia i płakała, że będzie musiała je odłożyć. Ale to ona szybciej się pozbierała i zapytała, co w związku z tym robimy. A ja... spanikowałem.

Nagle dotarło do mnie, że za chwilę stracę wolność. Trzeba będzie zapomnieć o kolegach i piwku i zająć się dzieckiem. No i robotą... A jeżeli Kamila się uprze i pójdzie na te studia, to już w ogóle będę uziemiony!

Dlatego bardzo długo zwlekałem z odpowiedzią. Snułem różne wizje, rozważałem różne warianty, byle tylko jak najdalej odwlec w czasie decyzję o ślubie. Po prostu zwodziłem Kamilę. A potem trafił mi się wyjazd do Irlandii.

Siedziało tam już kilku moich kumpli. Od dawna mnie namawiali, żebym do nich dołączył. Zarobki inne, życie inne... A u mnie w pracy akurat nie było najlepiej, zaczęły się zwolnienia i jako najmłodszy stażem poleciałem pierwszy. Wtedy podjąłem decyzję.
– Wyjeżdżam do Irlandii – powiedziałem Kamili i szybko wyjaśniłem, nie dając jej dojść do słowa: – Straciłem robotę, a kasa jest nam teraz potrzebna. Pojadę, zarobię, odłożę i wrócę akurat, jak będziesz rodzić. Zresztą, może ty do mnie dojedziesz? Tam są lepsze warunki dla dziecka.
Zostawisz mnie tu samą, z brzuchem...?! – nie mogła uwierzyć. – Może chociaż ślub weźmy, żeby mnie palcami nie wytykali?
– Niby za co? – zapytałem i zaraz dodałem: – Weźmiemy, jak wrócę, nie ma sensu się teraz zadłużać. Tak będzie lepiej – przekonywałem ją.
Jednak to wcale nie o to chodziło. Tak naprawdę byłem szczęśliwy, że mogę odwlec wszystko w czasie, nie muszę się wiązać, podejmować decyzji. Jak dziecko. Po prostu szczeniak.

Propozycja wyjazdu do Irlandii spadła mi jak z nieba. Dzięki niej miałem pretekst do ucieczki przed zobowiązaniami.

Kamila zaczęła wariować. Na zmianę wściekała się i płakała. Jeszcze próbowała namówić mnie do zmiany zdania... Prosiła, żebym się zastanowił i nie zostawiał jej w takiej sytuacji. Bałem się nawet myśleć, co jej może wpaść do głowy, więc obiecałem, że przyjadę, jak tylko coś odłożę, najdalej za dwa miesiące, i wtedy coś postanowimy.

Jednak nie przyjechałem. Byliśmy ze sobą w kontakcie, pisałem do niej, rozmawialiśmy na Skypie. Na początku nawet się zastanawiałem, czy nie zrobić tak, jak obiecałem. Wróciłbym na chwilę, wzięlibyśmy ślub, potem znowu pojechałabym do roboty. Może Kamila zdecydowałaby się do mnie dołączyć? Jednak im dłużej byłem w Irlandii, tym bardziej ceniłem sobie niezależność. Zwłaszcza że moja dziewczyna podczas prawie każdej naszej rozmowy okropnie mnie męczyła. Albo była na mnie zła, że nie przyjeżdżam, i robiła mi awantury, albo płakała, że jest jej źle, czuje się taka samotna, a brzuch już widać... Podobno jej rodzice okropnie się zdenerwowali na wieść o ciąży. A ja po prostu przed tym uciekłem. Nie chciałem, żeby ich złość skupiła się na mnie.

Podczas każdej rozmowy usiłowała mnie zmusić, żebym wracał. Wreszcie, kiedy była chyba w 8. miesiącu, powiedziała, że ona tak dalej nie może.
– Musisz podjąć decyzję, czy chcesz być ze mną, czy nie – powiedziała mi. – Mam dość tej niepewności.
– Oczywiście, że chcę, ale wiesz, jak wygląda sytuacja... – próbowałem kręcić, ale mi przerwała.
– Wiem i dlatego pytam – stwierdziła stanowczo. – Mam wrażenie, że ty się chcesz zwyczajnie wykręcić od odpowiedzialności, więc pytam wprost: wracasz czy nie wracasz?
– Nie – odparłem cicho.
To była nasza ostatnia rozmowa.

Kamila więcej nie dzwoniła, ani nie odbierała ode mnie telefonów. Prawdę mówiąc, trochę się denerwowałem. Pisałem do niej mejle i esemesy z pytaniem, czy wszystko w porządku.
Odpowiedziała mi tylko raz:

Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc nie dzwoń i nie pisz. Zawiodłam się na tobie. W przeciwieństwie do ciebie ja jestem odpowiedzialna i muszę wiedzieć, na czym stoję. Na tobie nie można polegać. Dlatego zapomnij o mnie i o dziecku. Będzie tylko moje, bo tobie na nas nie zależy.

Zabolało mnie to. Ale jednocześnie odczułem ulgę. Miałem wyrzuty sumienia, to fakt, jednak robiłem wszystko, żeby je stłumić. Chociaż zdarzały się momenty, kiedy chciałem napisać do Kamili, prosić o wybaczenie. I żeby przysłała mi zdjęcie synka...

O tym, że mam syna, dowiedziałem się od znajomych. Podobno jest do mnie bardzo podobny, ma na imię Sebastian. Ja akurat nie lubię tego imienia, ale nikt mnie nie pytał o zdanie. Myślałem, że Kamila wystąpi o alimenty, ale ona uniosła się honorem. Jak powtórzyła mi koleżanka, powiedziała, że to tylko jej dziecko, nie ma ojca, więc nawet alimentów nie chce.

Ani znajomi, ani rodzice nie mieli zamiaru mi pomóc

Zaimponowała mi. Zresztą, im dłużej siedziałem w tej Irlandii, tym bardziej docierało do mnie, co odrzuciłem. Chyba zacząłem dojrzewać. Zamiast szaleć, odkładałem kasę. Zrobiłem kurs na wózki widłowe; zapisałem się na angielski, żeby podszkolić język. I coraz częściej myślałem, żeby wrócić do kraju. Wreszcie nie wytrzymałem – złożyłem wypowiedzenie, zgarnąłem oszczędności i kilka miesięcy temu przyjechałem do Polski.

Moi rodzice bardzo się ucieszyli. I tym, że wróciłem i tym, że dorosłem. Bo od razu powiedziałem im, co chciałbym robić: kupić mieszkanie, otworzyć firmę, być odpowiedzialnym człowiekiem. Zapytałem ich o Kamilę. Wiedzieli o jej ciąży, bo zaraz po wyjeździe dzwoniłem do nich i powiedziałem, co się stało. Nie chciałem, żeby usłyszeli jakieś plotki od innych.
– Przychodzi do nas czasami – powiedziała moja mama. – Sebek jest cudowny... Ale o tobie nie chce słyszeć. Powiedzieliśmy jej, że wracasz...
– I co? – dopytywałem.
– Synku, musisz zrozumieć. Popełniłeś błąd, a za błędy się płaci.

Nie chciałem tego słuchać. Musiałem choć spróbować odzyskać moją dziewczynę i nasze dziecko. Dzwoniłem do Kamili, pisałem, wystawałem pod jej blokiem. Dopiero koleżanka powiedziała mi, że Kamila się wyprowadziła. Ale nie chciała mi dać jej adresu. Rodzice też nie chcieli mi pomóc:
– Jak pozwolimy, żebyś zobaczył się z Sebkiem, to stracimy wnuka – mówili, ale obiecali, że spróbują jeszcze raz porozmawiać z Kamilą.

I porozmawiali. Zadzwoniła do mnie jakoś tak po wakacjach.
– Mówiłam ci już, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – warknęła.
– Wiem, że nawaliłem, ale chciałbym zobaczyć syna – westchnąłem.
– Po co? Żeby mu namieszać w głowie? On ma cztery lata. Wie, że jego tata mieszka za granicą i nigdy nie wróci. To nie jest zabawka. Mnie skrzywdziłeś, syna nie pozwolę skrzywdzić.
– Kama, ja się zmieniłem! – krzyknąłem w obawie, że się rozłączy. – Naprawdę. Mam firmę, dobrze mi idzie, kupiłem mieszkanie. Proszę, zaufaj mi.
– Już raz ci zaufałam.
Rozłączyła się, a ja się poryczałem.

Nie dałem za wygraną. Napisałem do niej list. Szczery. Nie oszczędzałem siebie, nie próbowałem się nawet tłumaczyć. Przyznałem, że byłem głupi, zachowałem się jak szczeniak. Prosiłem, żeby dała mi szansę. Długo nie odpisywała. Na żadnego mejla, a wysłałem ich do niej chyba ze 20! Wreszcie zadzwoniła i zaproponowała spotkanie. Przyszła sama... Od razu zrozumiałem, że nadal ją kocham. Jaki ja byłem głupi!
– Dam ci szansę. Jedną. Bardziej przez wzgląd na twoich rodziców, bo ich lubię i widzę, jak cierpią. Możemy się spotkać w święta, u nich. Zawsze do nich przychodzę, więc dla Sebastiana to będzie naturalne. Ale nie możesz mu powiedzieć, kim jesteś.

Zgodziłem się, bo jakie miałem wyjście? Wybłagałem jeszcze, żeby chwilę ze mną została; zaprosiłem na kawę. Na początku była spięta, potem odtajała. Widziałem, że im dłużej ze mną rozmawia, tym bardziej się do mnie przekonuje. Ale kiedy chciałem pocałować ją w policzek, odsunęła się.
– Może kiedyś zapomnę, co mi zrobiłeś, ale jeszcze nie teraz.

Nie mam do niej żalu, nie chcę nic wymuszać. Odliczam dni do Wielkanocy. To będzie ważny dzień.

Więcej listów do redakcji:„Powiedziałem żonie: »Sorry skarbie, ale nasz czas minął« i odszedłem do młodej kochanki. Chciałem poczuć, że żyjꔄWybaczyłam mężowi seks ze stażystką, bo każda zdrada ma swoją przyczynę. Ja też byłam winna, że poszedł do innej”„Nie odeszła do kochanka, ale dlatego, że coś się skończyło... To bardziej boli niż zdrada”

Redakcja poleca

REKLAMA