Magda Navarrete - wywiad z tancerką z Cafe Bolero Night w Teatrze Syrena

Teatr Syrena - wieczór latynoamerykański fot. serwis prasowy
O swojej recepcie na latynoski żywioł w słowiańskiej Polsce, o orientalnej pasji i życiu w Polsce. Przeczytaj wywiad z Magdą Navarrete
/ 07.05.2013 07:00
Teatr Syrena - wieczór latynoamerykański fot. serwis prasowy
Magda Navarrete, wokalistka, tancerka flamenco, trenerka głosu, z powodzeniem od lat wprowadza w nurt polskiej muzyki rytmy rodem z Ameryki Południowej. To właśnie dzięki intrygującej brunetce o orientalnym nazwisku Polki dowiedziały się czym jest bolero i że wbrew pozorom nie jest to jedynie element garderoby.

Od lutego możecie oglądać ją na deskach warszawskiego Teatru Syrena w muzycznym spektaklu Cafe Bolero Night. Zabiera widzów w magiczną podróż do przedrewolucyjnej Hawany, Rio de Janeiro i Montevideo. Tuż przed jej najbliższym koncertem 16 maja, zapytaliśmy Magdę Navarrete o receptę na latynoski żywioł w słowiańskiej Polsce.

Na pierwszy rzut oka nie wyglądasz na Polkę - latynoska aparycja i płynny hiszpański potrafią zmylić. Czyżby bocian podrzucił Cię w niewłaściwe progi?


Moja Mama zawsze tak mówiła (śmiech)! To naprawdę ciekawe, bo jestem Polką, a rzeczywiście wyglądam trochę jak nie stąd. Może to kwestia nabytych doświadczeń.... Co prawda w piwnicy mojej babci odkryto jakieś latynoskie "skarby", więc może jednak coś tam się w mojej krwi wymieszało. A tak na serio - to mój "latynoski" styl życia ułożył moje pasje, gusta i to jak żyję.

Skąd wzięła się u Ciebie tak orientalna pasja? Często podróżowałaś do Hiszpanii jako dziecko?


Podróżowałam jako nastolatka i młoda dziewczyna, z plecakiem do Sevilli, po flamenco.....A pasja była we mnie od dziecka, pamiętam kiedy obejrzałam film dokumentalny o tej muzyce i tańcu. Jako sześciolatka powiedziałam mamie, że właśnie to będę robić w życiu. I tak się stało. Dokładnie tak jak wtedy powiedziałam.

Czym my - Polki.pl różnimy się od Hiszpanek czy Brazylijek? Mamy inne zmartwienia? Ideały?


Przede wszystkim tym, że w naszej kulturze wszystko bierze się bardzo na serio. Żyjemy przepełnione smutkami, problemami, którym dajemy znacznie za dużo miejsca w naszej codzienności. Hiszpanki czy Latynoski ogólnie mówiąc pozwalają sobie częściej na przyjemności, wynika to też z obyczajowości, tradycji i umiejętności świętowania w tych krajach. Ale to też zależy od regionu, o którym rozmawiamy, bo między Hiszpanią, a Gwatemalą, a np. Peru są gigantyczne różnice kulturowe. Kobiety w tradycyjnych społeczeństwach "indigenas", czyli tam gdzie zostali jeszcze potomkowie Indian - pełnią rolę dokładnie taką samą jak kobiety w przeszłości i cierpią z powodu biedy i patriarchatu. A np. bogate mieszkanki Bogoty, czy Buenos Aires - to pełne klasy kobiety, bardzo wykształcone i pełne ciekawości świata - to wszystko to tylko kropla w morzu czym jest zagadnienie Kobiety w Ameryce Łacińskiej. Jako antropolog kultury chętnie opowiadałabym o tym godzinami - tymczasem mogę powiedzieć tyle, że niejedna Latynoska zainspirowała mnie swoją siłą, bezpośredniością i umiejętnością wybierania prawdy dla siebie i swojej rodziny. I jakkolwiek dobitnie to brzmi - były w moim życiu kobiety Latynoski, które zostawiły swój znak na mojej osobowości.

Trudno mieszkać w Polsce komuś żyjącemu w latynoskim świecie?


Nie. Polska ma trochę podobnych cech. W Polsce jest trochę lubianego przeze mnie "bałaganiku". Czyli, że "niby już u nas w porządku", ale potrafią zdarzyć się sytuacje tak absurdalne, jakbyśmy przenieśli się do czasów "Misia". Tak samo jest w Ameryce Łacińskiej. Absurd to dobre słowo, żeby określić wiele zachodzących tam zjawisk. A Polska ma to coś. Dobrze nam się żyje, a na pewno coraz lepiej. Nie ma co marudzić. W Wenezueli jest 100 razy gorzej, a ludzie mniej marudzą, żyją, bardziej ciesząc się z danego momentu.

Wiele naszych czytelniczek na pewno zaintryguje Twoje nazwisko - czyżby latynoska historia miłosna w tle?


Tak - dokładnie. Moje nazwisko to pozostałość mojego poprzedniego związku i pewnego rozdziału w moim życiu. Jestem teraz w bardzo szczęśliwym związku i właśnie zyskałam status "narzeczonej".

Słuchając boler na Twoim koncercie, przypominają one stare dobre polskie melodie, jakby powrót do prostoty i emocji. Czym tak naprawdę jest bolero? Czy ma coś wspólnego z naszą słowiańską duszą?


Bolero to latynoskie ballady, które pochodzą od kubańskiego stylu muzyki, zwanego "danzón". W kubańskim porcie - Santiago de Cuba mieszali się ludzie , rasy, kultury, muzyka i zwyczaje. Na Kubę przywożono niewolników, którzy z Afryki przybyli grając swoją muzyką i rytmy. Na Kubę zwożono Hiszpanów, wśród których przybywali także Cyganie i mieszkańcy Andaluzji, którzy grali flamenco. A jeszcze wcześniej Hiszpania pod panowaniem Maurów pozostawała pod wpływem arabskich brzmień. Ze skrzyżowania tych wszystkich wpływów, przybyszów, którzy na Kubie wymieszali się tworząc Matkę muzyki latynoskiej - Rumbę - w 1882 roku zostało napisane pierwsze bolero, które nazywało się Tristezas, czyli smutki. A Bolero w najpiękniejszy, nieskończenie poetycki sposób opowiada o miłości i adoracji kobiety. Bolera to prosta opowieść o zawiłościach ludzkiego serca. To przepiękne, poruszające piosenki, które rzeczywiście przypominają stare tanga i polskie ballady. Ahhh, no i jeszcze z ciekawostek antropologiczno - muzycznych - Tango Argentyńskie nie powstałoby gdyby nie polska emigracja do Argentyny. Mówi się, że pierwszymi parami tańczącymi tango były Polki i Mulaci.

Czy Polacy rozumieją flamenco i bolero? Jak reagują na Twoją muzykę?


Polacy są wdzięczną, otwartą i ciekawą publicznością. Ubolewam nad tym, że media promują coraz gorszy pop, bzdurne teksty, miałkie, sztuczne emocje i głupie skandale. Coraz mniej miejsca na przemyślenia, "złote myśli" i po prostu mądre autorytety. Koncertując w Polsce mam wrażenie, że ludzie chcą słuchać ciekawej, etnicznej, niosącej treści muzyki. Oczywiście, że Polacy nie rozumieją hiszpańskiego, ale doceniają energię, która płynie z tej muzyki.


Podczas Cafe Bolero Night zabierasz widzów w muzyczną podróż. Które podróże po Ameryce Południowej wpłynęły na Twój repertuar? Jest tam więcej Brazylii, Urugwaju a może po prostu Hiszpanii?


Tak, w Teatrze Syrena podczas spektaklu zawsze to podkreślam, że zabieramy publiczność w podróż po brzmieniach Ameryki Łacińskiej. W dobranym przeze mnie repertuarze posłuchać można piosenek z Kuby, Meksyku, Kolumbii, Puerto Rico, Brazylii, a nawet z Zielonego Przylądka. Poza tym gram na cajonie (instrument perkusyjny używany we flamenco),  tańczę flamenco i śpiewam andaluzyjskie pieśni, wkrada się też tango. Więc brzmi to jak "misz masz"....a jest spójnym koncertem, w którym pokazuje swoje przeróżne muzyczne fascynacje. W moim życiu prywatnym jestem bardzo związana z Urugwajem właśnie, kocham muzyką brazylijską, Kolumbia odcisnęła na mnie niezaprzeczalne "piętno" muzyczne, Wenezuela, o której prowadziłam cykl podróżniczy dla jednej z polskich stacji telewizyjnych to mekka muzycznych wpływów, ale Andaluzja to moja największa miłość.


Polka wykonująca latynoamerykańską muzykę - odwracając sytuację myślisz, że Hiszpanie śpiewający po polsku zrobiliby u nas karierę?


Hehe, nie mam pojęcia! Ale wiem, że na świecie muzyka się fuzjuje, ciągle miesza i z tego wynikają wspaniałe nowości muzyczne. Może więc gdzieś czeka Hiszpan, który zaśpiewa lepiej niż niejeden góral (śmiech).

Na co dzień uczysz też śpiewać. Jak jest u nas z muzykalnością rodaków? Czy ludzie podśpiewują na Twoich koncertach?


No niestety tutaj dotykamy "trudnego" tematu. Polacy są bardzo zamknięci na muzykowanie, śpiewanie i pokazywanie swoich "wrażliwych punktów". Ja to widzę tak: śpiewanie obnaża najszczersze odczucia i emocje, odsłania nas, dlatego ludzie boją się pokazywać siebie innym. Ale też w naszej kulturze nie ma tak mocnej tradycji grania razem muzyki jak jest to w zwyczaju w Hiszpanii, czy Irlandii chociażby. Nasza muzyka ludowa dopiero teraz zaczyna odkrywać swoje sekrety, coraz więcej ludzi zajmuje się nią, gra ją i fuzjuje. Ale i tak w powszechnej opinii ludowizna to "obciach", więc trochę musimy poczekać jeszcze zanim młode dziewczyny śpiewać będą znowu o "Janecku" zamiast "baby baby". Ale też trzeba mieć na uwadze to, że Polska otwiera się, a naturalna kolej rzeczy jest taka, że młodzi wnoszą nowe. I świat tak sobie idzie do przodu od zawsze. Wyobrażacie sobie Panie co powiedziałby Pepe Sanchez (Pan od pierszego bolera) o mojej fuzji electro bolero.

Jakbyś mogła zaprosić nasze czytelniczki na Cafe Bolero Night w dwóch zdaniach. Dlaczego warto porwać się na Twoją muzyczną wyprawę po kontynentach?


Bo to jak wypić trzy lampki najlepszego wina, w ramionach ukochanego przetańczyć całą noc, przypomnieć sobie po co żyjemy i docenić to co mamy. Poczuć szczęście. Bo życie ma tak wiele kolorów!

Redakcja poleca

REKLAMA