Zrób prezent swoim ubraniom i wygraj niesamowite żelazko!

napisał/a: jacksparrow 2016-12-16 18:15
Pewnego dnia żona postawiła mi ultimatum (chyba miała jeden z tych dni) – będę mógł wyjść do pubu z kumplami, jeśli wyprasuję całe pranie. Zgodziłem się, bo co miałem zrobić. Zostać wtedy w domu to istna masakra (faceci wiedzą o czym mowa). Postanowiłem jakoś sobie umilić tą niewdzięczną czynność i włączyłem mecz w TV. Musiał wtedy grać Real, bo byłem tak zapatrzony, że przez przypadek zaprasowałem na sukience żony muchę. To dziadostwo tak się wprasowało, że za nic nie chciało się wyczyścić. Spodziewałem się jakiejś zagłady, hekatomby, armageddonu. O dziwo nie było z tego powodu dużej awantury. Właściwie to żona w duchu się nawet ucieszyła, choć starała się to przede mną ukryć i afiszowała się z tym jaka to niby jest wściekła, bo zniszczyłem jej ulubioną sukienkę. Ale nie obyło się bez kary, bo zostałem zmuszony do maratonu po butikach i w ramach pokuty musiałem odkupić nie jedną, nie dwie, ale aż trzy sukienki, bo niby ta zniszczona to była taka super, a żona czuła do niej ogromny sentyment. Jasne …. Już ja znam te zagrywki. Jednak mecz i prasowanie to nie jest dobra kombinacja, bo więcej z tego szkody niż pożytku. A tak właściwie to ta mucha nie wyglądała zaś tak tragicznie –jak taka półnaturalna broszka i była bardzo oryginalna. Nikt takiej nie ma  A do pubu i tak poszedłem, bo musiałem to jakoś odreagować.
napisał/a: hannex38 2016-12-16 19:43
Kiedy byłam jeszcze studentką i mieszkałam w akademiku łączyłam zawsze przyjemne z pożytecznym. Zawsze na koniec prasowania miałam przygotowane zapiekanki owinięte w folię aluminiową i starczyło kilka minut aby kolacja z pysznymi chrupiącymi sandwichami była gotowa. Przez te kilka lat praktyki kucharko prasowniczej wyszkoliłam kilkanaście koleżanek i kolegów. Szczytem mojej perfekcji było zagrzanie żelazkiem z pomocą funkcji pary nawet mrożonej pizzy. Kiedyś to się prasowało - palce lizać ale broń Boże żelazko z pozostałości na nim roztopionego sera !
napisał/a: Sylwunia30 2016-12-16 20:27
Tej sytuacji to raczej nigdy nie zapomnę. Spieszyłam się na spotkanie, musiałam jeszcze tylko wyprasować sukienkę, którą miałam założyć-pewna, że wszyscy domownicy już wyszli stanęłam do prasowania ubrana tylko w bieliznę. Prasuję sobie jak gdyby nigdy nic i nagle słyszę kroki na schodach-byłam przekonana, że to mój mąż wrócił się bo jak zwykle czegoś zapomniał więc nie reagowałam na pukanie do drzwi i nagle... moim oczom ukazał się kurier z przesyłką :)
napisał/a: mmoly 2016-12-16 21:09
Śmieszne , ale również dramatyczne wydarzenie związane z prasowaniem przydarzyło mi się trzy lata temu. Prasowałam mężowi spodenki na mecz (grał wtedy w piłkę nożną w amatorskiej drużynie) gdy nagle zadzwoniła komórka. Kątem oka zauważyłem , że dzwoni moja najlepsza kumpela z którą dawno nie rozmawiałam. Odłożyłam żelazko i podeszłam odebrać telefon, by za moment zanurzyć się w rozmowie. Odchodząc musiałam tyrpnąć deskę do prasowania i chcąc nie chcąc żelazko upadło na spodenki. gdy tak miło mi się rozmawiało z koleżanką dziwny zapach zwrócił moją uwagę, wtedy zauważyłam...spodenki stopiły się ! Mąż gdy się o tym dowiedział wynikła mała awanturka. Nie pojechał na mecz i był wściekły na mnie jak nigdy. Jednak tuż przed rozpoczęciem meczu bus, którym drużyna jechała na mecz miał wypadek. Wszyscy pasażerowie byli nieźle poobijani, na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało. Mąż spojrzał wtedy na mnie i powiedział...mogłem tam być, ale przez twoje gapiostwo nic mi się nie stało . I wtedy oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
napisał/a: symeonka 2016-12-16 22:07
Najśmieszniejsza sytuacja podczas prasowania? Żelazko spadło mi na stopę i złamało duży palec u prawej nogi. Było to akurat w dzień ślubu mojej siostry, ale jako świadkowa nie mogłam dać ciała, więc pojechałam na ślub ze stopą w gipsie :) Wszyscy goście weselni złożyli mi na gipsie pamiątkowe podpisy :)
napisał/a: mib_arch 2016-12-16 23:11
Wtorek rano, budzik jak na złość nie zadzwonił, a rodzice szybko musieli zebrać się do pracy. Aby trochę przyspieszyć ten proces, mama poprosiła mnie o wyprasowanie spódnicy. Tak więc przyszło mi rozkładać deskę do prasowania i czekać, aż żelazko się nagrzeje przy biegającej w samych rajstopach i bluzce mamie oraz tacie, który stał w kurtce przy drzwiach i narzucał jeszcze większe tempo. Nie wiem czy długo trwający proces pracowania czy pośpiech taty spowodował, że jak się odwróciłam rodziców już nie było, a ja zostałam ze spódnicą w ręku. Pomyślałam, że pewnie mama założyła coś innego. Jakie było moje zdziwienie jak po godzinie jednak po nią wróciła. Okazało się, że w pracy mama zdjęła płaszcz i zobaczyła, że.. nie założyła spódnicy . Siadła więc za biurkiem w tym płaszczu, próbując dodzwonić się do taty. Ten niestety był na jakimś spotkaniu i nie mógł po nią przyjechać. W końcu szef wykazał się zrozumieniem i przywiózł ją do domu, żeby mogła spokojnie założyć spódnicę.
napisał/a: aniabal 2016-12-16 23:44
Urlop. Hotel. Jakieś osiem lat temu.
Nie zdążyłam się rozpakować, gdy mój towarzysz życia proponuje wieczorem romantyczną kolację.
Recepcjonista to chyba Ukrainiec, jedyne co potrafi powiedzieć to "NIE PANIMAJU", ja nie wiem jak jest "żelazko" po ukraińsku, a na widok odpowiedniego gestu podaje mi długopis.
W akcie desperacji do prasowania używam... PROSTOWNICY DO WŁOSÓW. Jedno pociągnięcie i po sukience. Nie wzięłam pod uwagę grzebyka wbudowanego w prostownicę, który widowiskowo kieckę pozaciągał. :rolleyes:
oagatao
napisał/a: oagatao 2016-12-16 23:58
Założyłam się kiedyś o dychę, że wyprasuję, a raczej zrobię tosty żelazkiem.
Zakład wygrałam, poszło gładko :cool:
napisał/a: klaudiakaa 2016-12-17 00:04
Historia wydarzyła się lata temu w okresie świątecznym. Zostaliśmy z bratem sami w domu i urządziliśmy wojnę na poduszki. Jedna z poduszek trafiła wprost w ustrojoną choinkę! Zamarliśmy przez chwilę gdy choinka się zachwiała, ale zgasły jedynie lampki. Byłam pewna że wtyczka wypadła z kontaktu. Ku mojemu zdziwieniu lampki wciąż były podłączone do prądu. Niewiele myśląc wyjęłam wtyczkę z prądu, ponownie ją podłączyłam i bum! Zgasły światła w całym mieszkaniu. Mimo zakazów rodziców odpaliliśmy świeczki no bo przecież po ciemku nie będziemy siedzieć! Jak zobaczyliśmy topniejący wosk, zaraz zachciało się nam andrzejkowego lania wosku. I stało się – wosk wylał się na obrus! Brat chcąc ratować obrus, chwyciła szybko za świeczki i zalał woskiem dywan. Zrobiło się bardzo nieciekawie. Wtedy brat przyznał się że, jednak wie co to „wybite korki” odnalazła latarkę, zgasił świeczki i po chwili był już prąd. Przy włączonym świetle obrus i dywan wyglądały jeszcze bardziej nieciekawie z plamami czerwonego wosku. Nie chcieliśmy by rodzice byli na nas źli, więc wspominając opowieści sąsiadki ratującej dywan z wosku, podłączyliśmy żelazko do prądu. Na miejsce wosku położyliśmy chusteczkę i higieniczną i przyłożyliśmy rozgrzane żelazko. Niestety nie pamiętaliśmy jak długo należy trzymać żelazko na dywanie. Gdy stwierdziliśmy że to ten czas, to owszem wosk przylegał już do chusteczki, za to na dywanie wypalił się idealny kształt żelazka. Z ratowania obrusu żelazkiem szybko zrezygnowaliśmy.
Już nie pamiętam czy mieliśmy karę że odpalone świeczki i zniszczenia. Za to pamiętam dywan z odbitym żelazkiem, który towarzyszł nam jeszcze przez lata w pokoju gościnnym.
napisał/a: ana-zet89 2016-12-29 17:55
Chętnie bym wygrała, ale nigdy nic śmieszego mi się nie przydarzyło podczas prasowania :) A nie mam tyle wyobraźni, żeby coś wymyślić ;) Bo co się może wydarzyć - przypalona bluzka? Nieśmieszne. Żelazko spadające na stopę? Nieśmieszne. Czytałam też kiedyś w Fakcie, że ktoś odebrał żelazko zamiast telefonu ;D Także może i lepiej, że nic mi się nie przydarzyło :p