Konkurs "Kryminalna Zagadka"

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2007-07-20 11:16
UWAGA! W DNIU DZISIEJSZYM KONKURS ZOSTAŁ ROZSTRZYGNIĘTY I ZAKOŃCZONY.

OTO LISTA OSÓB NAGRODZONYCH ZESTAWAMI GIER:

- apoccalipsa
- lewap
- dorbi
- paulla_b
- FatMat
- wh17
- mm27

ZWYCIĘZCAMI, KTÓRZY OTRZYMAJĄ NAGRODY GŁÓWNE - ODTWARZACZE MP4 - SĄ:

- Amaterasu
- maciejka


Wszystkim, którzy wzięli udział w zabawie, serdecznie dziękujemy, szczególnie że większość opowiadań była rewelacyjna i mieliśmy spory kłopot z ostatecznym wyborem zwycięzców
Gratulujemy poczucia hmoru oraz talentu literackiego Naszym Użytkownikom!




Przeczytaj początek historii, której głównym bohaterem jest detektyw Herlock Scholmes, i dokończ ją własnymi słowami. Najpierw obmyśl kryminalną intrygę - Kto zabił i dlaczego? Kim byli zamordowani? Jak udało się Scholmesowi rozwikłać zagadkę? Potem nadaj swojemu pomysłowi formę opowiadania, a następnie zamieść tekst na naszym forum. Masz szansę na wspaniałe nagrody!

Zasady konkursu

1. Konkurs "Kryminalna Zagadka" zostanie przeprowadzony na forum polki.pl w terminie od 20 lipca do 3 września 2007 roku.
2. Własne opowiadanie kryminalne, będące zakończeniem historii pt. "Kryminalna Zagadka" należy umieścić jako post na forum konkursowym.
3. Dwie nagrody główne - odtwarzacze MP4 Apollo Dragon - trafią do 2 osób, których propozycje wyjaśnienia kryminalnej zagadki zostaną uznane za najciekawsze.
4. Nagrody dodatkowe, w postaci siedmiu zestawów gier komputerowych firmy Cenega (w każdym zestawie po różne 3 gry), zostaną przyznane 7 różnym osobom.
5. Decyzja w sprawie przyznania wszystkich nagród zostanie podjęta 3 września 2007 przez jury - redakcję serwisu polki.pl

6. Do autorów najlepszych opowiadań kryminalnych jury wyśle informacje z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody zostaną wysłane pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.
7. Prawa autorskie majątkowe do tekstów nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora zdjęć zgodnie z niniejszym Regulaminem.

Zobacz nagrody główne: odtwarzacze MP4 Apollo Dragon
Zobacz pozostałe nagrody: zestawy gier komputerowych Cenega

Zadanie konkursowe
"Kryminalna zagadka" - opowiadanie do dokończenia
Była sobota, 23.35. Herlock Scholmes, zamiast położyć się do łóżka, usiadł w fotelu i zatopił się w myślach. Miał przeczucie, że czeka go długa i trudna noc. W małym, uroczym miasteczku Blickstone bywały co prawda zupełnie spokojne dni, szczególnie latem, ale teraz ewidentnie coś złego wisiało w powietrzu. Czuł, że nie powinien jeszcze iść spać. Nalał sobie mocnej herbaty i sięgnął po książkę.
Nie minęły dwie minuty, jak w mieszkaniu Scholmesa zaterkotał telefon. - Cholera - mruknął detektyw. Podniósł słuchawkę, jednocześnie zakładając buty.
- Panie inspektorze - krzyczał do niego Fedwick, starszy aspirant w miejscowej komendzie policji - dwie osoby zamordowane nad brzegiem Taminy... kobieta wisi na belce mostu, a mężczyznę zadźgano nożem. Leży w kałuży krwi. Już jadą z sądówki, czekamy teraz na Pana...
- Zaraz będę - rzucił szybko Scholmes, wyłuskując z szuflady kluczyki do samochodu.

***

Dotarł na miejsce w ekspresowym tempie. Wokół było ciemno, ale mrok rozświetlały policyjne latarki. Scholmes rozejrzał się bacznie. Sądowym lekarzom udało się dotrzeć przed nim - ciała ofiar były już poddawane wstępnym oględzinom. Pełno krwi. Skąd jej aż tyle?
- Inspektorze - z zadumy wyrwał go głos Fedwicka - wiadomo, że zginęli parę godzin temu. To musiało się stać tuż po festynie z okazji dnia miasta... Koroner na razie nic więcej nie chce powiedzieć. Zapowiada się poważne śledztwo. Zresztą niech Pan sam zobaczy, kto to był... - jego podwładny wyglądał na szczerze przerażonego.
Detektyw skinął głową na znak, że przyjął ten krótki raport, a gdy Fedwick się oddalił, podszedł bliżej mostu. Wtedy zobaczył twarz kobiety - zastygła w przerażeniu, tak samo jak twarz mężczyzny, leżącego obok. Scholmes widział ich już wcześniej. Oboje. Był tego pewny, chociaż trudno rozpoznać żywe osoby w tak upiornych, zmartwiałych obliczach. Wytężył pamięć.
Ona piękna i roześmiana, w jej uszach lśniące, złote kolczyki. On, który teraz spoczywa martwy u jej stóp, wtedy nie spuszczał z niej wzroku. Tylko gdzie Herlock widział tę scenę? W telewizji? W Blickstone? A może zupełnie gdzie indziej? W tej chwili nie mógł sobie przypomnieć. Ale w jednym momencie pojął straszną prawdę - dwoje znanych ludzi zostało zamordowanych w jego cichym miasteczku. A zbrodnię zaplanowano i wykonano z zimną krwią...

Co mogło się wydarzyć? Kim były ofiary? Zostań współautorem/współautorką tej historii! Dokończ opowiadanie...

Potrzebujesz inspiracji? Przeczytaj fragmenty kryminału Caroline Graham pt. "Duch w machinie" : cz. I, cz. II, cz.III, cz.IV, cz. V,
cz. VI, cz. VII
napisał/a: Daria819 2007-07-20 15:00
Niedziela, 8.00. Herlock Scholmes wstał z łóżka ciągle myśląc o wczorajszej nocy. Nie mógł sobie nadal przypomnieć gdzie widział młodzieńca z dziewczyną. Ubrała się i wyszedł do kościoła po drodze były rozwieszone plakaty. Tak to ten chłopak był ukazany na plakacie miał on na imię Robert. Był to przyjaciel człowieka, który sponsorował festyn w naszym małym miasteczku. Każdy na niego mówił Paweł i jego urocza dziewczyna Amelia. Zamordowana. Scholmes wyjął z kieszeni komórkę i zadzwonił do Fedwick. Mówiąc o plakacie. Umówili się po kościele w kawiarni ,,Nova''. Detektyw opowiedział kim oni byli. Aspirant miał też dobre wieści znalazł się świadek widzący człowieka, który zranił nożem Roberta(zadzwonił o godzinie 8.45). Rozmawiali przez telefon -chciałbym się z Tobą spotkać jak najszybciej to sprawa życia lub śmierci - Fedwick zgodził się miał szybko przyjechać na miejsce zbrodni tam gdzie świadek już był. Po chwili dodał -Wiem kto zamordował Roberta i Amelię. Macie to na ka....-po czym się rozłączył. Pojechali obydwaj w tamto miejsce. Scholmes zaczął się rozglądać i usłyszeli obydwoje strzały z pistoleta. Fedwicki wskoczył do wody by ratować postrzelonego, a natomiast detektyw gonił podejrzanego. Zaczął strzelać do niego napastnik. Stracił równowagę i wleciał do wody wpadając na róg belki. Na miejscu zginął. Scholmes zadzwonił po posiłki i po karetkę. Uratowano świadka.
Godzina 13, szpital. Obydwoje chcieli się dowiedzieć co się stało inspektor zadawał pytana. Ale świadek nic nie mówił. Fedwicki zdenerwowany nie wytrzymał - albo będziesz gadał albo inaczej sobie porozmawiamy- wystraszony człowiek przedstawił się.
-Słuchajcie uważnie, jestem Rafał przyjaciel Roberta on miał romans z dziewczyną Pawła. Powiedział mi sam ona chciała być z nim nie urażając drugiego. Zgodzili się że wszystko powiedzą mu. Chcieli się spotkać w kawiarni, ale on zaproponował inne miejsce. Zgodzili się nie wiedząc niczego zainstalowałem tam kamerę i wszystko mam nagrane. Kiedy dzwoniłem do Ciebie nie wiedziałem, że Robert mnie śledzi. Próbował mnie zabić. Dzięki wam żyje, dziękuje.Kaseta jest ukryta pod belkami gdzie się nadział Robert. Wszystko się wyjaśniło zadowolony pojechał do domu gdzie porządnie się wyspał.
napisał/a: easja 2007-07-22 11:57
Nazajutrz,jak co dnia Scholmes zaczął dzień od wizyty w saloniku prasowym.Kupił świeżą gazetę z nadzieją,że znajdzie w niej jakąś wskazówkę,która pomoże mu rozwiązać krwawą zagadkę.BINGO!- Na pierwszej stronie umieszczono relację z festynu i mrożącą krew w żyłach wieść o zamordowaniu dwojga słynnych łyżwiarzy.Już na początku zaciekawiły go zdjęcia pod artykułem – na jednym Mary Cole i Adam Pean na lodzie,a na drugim…..Znowu Adam?Nie – jego bliźniak Greg Pean.Może on będzie w stanie mi jakoś pomóc – pomyślał detektyw – i już za godzinę pukał do drzwi Grega.Długo nikt nie otwierał,jednak w końcu drzwi się uchyliły.”Jestem detektywem.Możemy zamienić słówko?Chodzi o Twojego brata”- rzekł Herlock.Niestety Greg nie chciał współpracować,był opryskliwy i dawał wyraźnie do zrozumienia,że chce spokoju.Scholmes zrozumiał,że coś jest nie tak..Zachowanie Grega było dla niego podejrzane.Czyżby miał coś na sumieniu?Detektyw postanowił jeszcze dziś wywęszyć sprawę.Wierzył,że jego wieloletnie doświadczenie na coś się dziś przyda.I tak było….Po kilku godzinach spędzonych w samochodzie,zauważył,że Greg wyszedł.Wykorzystał tą chwilę i przez kuchenne okno wślizgnął się do jego domu.Wszystko wyglądało normalnie,nie budziło podejrzeń.Nawet wisiały zdjęcia bliźniaków.Herlock nic nie znalazł.Już chciał wyjść z domu,kiedy nagle w rogu dostrzegł łyżwy poplamione krwią i pogniecioną kartkę papieru.Był to list od jakiejś kobiety,która była świadkiem tragedii.Wszystko stało się dzięki niej jasne.Adam i Mary byli razem na festynie.Właśnie tego dnia ogłosili swoje zaręczyny,co rozwścieczyło Grega,który skrycie kochał się w przyszłej bratowej.Gdy jego brat na chwilę zostawił ukochaną samą,Greg porwał ją nad brzeg Taminy.Mary krzyczała.Była przerażona zachowaniem Grega.Doszło do awantury.Nagle Greg wyciągnął z bagażnika łyżwę i wbił ją w brzuch Mary.Upadła,krew wypłynęła jej z ust.W tym samym czasie przybył Adam.Był w szoku patrząc na brata z zakrwawioną łyżwą, stojącego nad konającą ukochaną.”Greg!Jesteśmy braćmi!Dlaczego!Daj mi pomóc Mary,proszę!” – błagał mordercę swej ukochanej.Jednak Greg miał inne plany.Podszedł do brata i rzekł:”Zawsze byłeś lepszy,a teraz jeszcze zabrałeś mi ją!” i rzucił się na Adama.Chciał go udusić,więc Adam zdołał wyciągnąć z kieszeni podręczny nóż.Szamotali się długo.Niestety finał był tragiczny…Greg wyrwał nóż Adamowi i wbił mu prosto w serce.Jednak to nie koniec brutalnych aktów Grega…Wrócił do martwej już Mary i wyszarpał łyżwą jej serce,krzycząc przy tym:”Twoje serce należy do mnie!”.Już zabierał się do zrzucania ciał z mostu,kiedy usłyszał krzyk nadawcy listu,znalezionego przez Herlocka….Nagle jakby otrzeźwiał i uciekł przerażony…
napisał/a: apoccalipsa 2007-07-23 12:41
Herlock Scholmes był sobą rozczarowany. Dotąd pamiętał każdy szczegół, każdą kropkę na grzbiecie biedronki siedzącej osiem kilometrów dalej... Teraz nie mógł skojarzyć tych ludzi...
Na szczęście jego gospodyni była pasjonatką telenoweli. Czasem miał wrażenie, że płaci jej jedynie za oglądanie seriali. Wszedł do saloniku, żeby upomnieć się o popołudniową herbatę, którą powinna mu podać trzy dni temu, gdy jego wzrok padł na przestarzały odbiornik telewizyjny...
- To oni! - zawołał.
- To ,,P jak porozmawiajmy o tym" - powiedziała gospodyni. - A ta para to Tefan i Łgosia.
- Nie żyją!
- Żyją. Wiem lepiej, jestem na bieżąco. Nie opuściłam ani jednego odcinka, a było ich cztery miliony!
Herlock zrezygnował z herbaty, bo i tak by jej nie dostał.
Zajechał do prosektorium, gdzie zawsze mógł liczyć na filiżankę złocistego napoju.
- I co? - zapytał, delektując się herbatą. - Czy sekcja coś wykazała?
- Tak. To dość szokujące. Gdy rozcięłem im klatki piersiowe, odkryłem coś dziwnego...
- Mianowicie?
- Odkryłem, że oni żyją. To znaczy żyli dopóki nie wyjąłem im bijących serc...
- Jak to możliwe? - zapytał ze stoickim spokojem, wyjmując muchę z herbaty. - Mam nadzieję, że nie zdążyła za dużo upić...
- To była charakteryzacja. Udawali zmarłych, żeby uciec razem na bezludną wyspę. Kochają się. On był w ciąży... To był jedenasty miesiąc...
- Coś mi tu śmierdzi! - stwierdził Herlock Scholmes.
- Dla mnie zagadka jest wyjaśniona. Żyli, lecz nie zyją. Są dwa trupy? Są? Wszystko gra - odparł pracownik prosektorium z ujmującym usmiechem. - Zagramy w niedzielę w bierki?
Herlock Scholmes nie odpowiedział. Pociągnął nosem... Był na tropie...
Na biurku w prosektorium stało zdjęcie Łgosi... Ktoś dorysował jej brodę i wąsy dla niepoznaki... Wyszło na jaw, iż pracownik był w niej zakochany, lecz go nie chciała, bo kochała Tefana. Groził im, szantażował, że powie o wszystkim żonie Tefana, więc upozorowali swoją smierć... niestety, za dobrze im poszło, stracili przytomność i wyglądali jak prawdziwi nieboszczycy. Trafili wprost pod nóż szaleńca. Zemścił się wyjmując im serca i chowając do oddzielnych lodówek...
Pracownik prosektorium został aresztowany. Herlock Scholmes dał gospodyni premię, za którą kupiła lepszy telewizor. Teraz nie robi juz nic, więc Herlock Scholmes zatrudnił drugą gospodynię. Polubiła pierwszą gospodynię i jej telewizor. Całymi dniami oglądają telenowele, a Herlock podaje mi herbatę i paluszki, planując morderstwo doskonałe.
Jak mu poszło dowiemy się w następnym odcinku pod tytułem : ,,Piła 4, czyli Herlock Scholmes przepiłowuje kraty, chcąc uciec z więzienia... ,,
enigma10
napisał/a: enigma10 2007-07-23 13:02
swietne :D :D
dawno sie tak nie ubawilam :)
napisał/a: agata68 2007-07-23 16:07
Tej nocy Herlock Scholmes nie wrócil juz do domu. Calą noc spedził, najpierw na miejscu zbrodni, a potem na godzinnych rozmowach i rozmyślaniach w biurze koronera. Nadal nie znał odpowiedzi na zadane wcześniej sobie pytania. Ciągle próbował sobie przypomnieć kim są Ci ludzie i co ich tak przestraszyło. Wiedział, ze jak znajdzie odpowiedź na te pytania, to rozwikła zagadkę tajemniczego morderstwa. Kobieta była urocza, wiedział, że wczesniej czy później przypomni sobie gdzie ją spotkał, takich pięknych zjawisk się nie zapomina, a ta kobieta była zjawiskiem, a Herlock Scholmes, jak mało kto zwracał na to uwagę. I się nie mylił. Parę zabitych ludzi spotkał całkiem niedawno na przyjęciu urodzinowym jednego ze znanych polityków. Zwrócił nawet na nich wtedy szczególną uwagę, bo zachowywali się bardzo dziwnie..... Tak, teraz juz wiedział dobrze, zabity mężczyzna był synem tego polityka, a kobieta.....? Wyglądalo jakby z synem polityka tworzyli parę.... ale doszło tez do jakichś nieporozumień między nią a politykiem.
Czyżby polityk nie był zadowolony z wyboru syna? A może powód był inny?
Herlock Scholmes wiedział, że na odpowiedzi musi poczekać do rana, kiedy to zostanie przesłuchany ojciec chłopaka.
Ledwo zaczęło świtać kiedy to do biura koronera wszedł znany polityk, wcześniej zidentyfikował ciała i juz nie było wątpliwości, zamordowany był synem polityka, a dziewczyna jego narzeczoną.
Herlock Scholmes przysłuchiwał się rutynowemu przesłuchaniu mężczyzny. Na pytania odpowiadał spokojnie , tak jakby wcale nie przejął się śmiercią syna, natomiast na temat dziewczyny wypowiadał się bardzo dziwnie,..... " chyba jej nie lubi, ale dlaczego?" - pomyślał Herlock Scholmes.
Następne godziny śledztwa przyniosły kolejne informacje......dziewczyna była w ciąży i na pewno ojcem dziecka nie był zamordowany chłopak ( wykluczono go, miał stwierdzoną bezpłodność).
- Kto zatem jest ojcem dziecka? - koroner zadał pytanie, wyrywając nim Herlocka Scholmesa z zamyślenia.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział Herlock Scholmes, choc do końca nie było to prawdą, bo miał już podejrzenia. Jakoś dziwnie spokojny wydał mu sie ojciec chłopaka. Herlock Scholmes nie miał dzieci, ale miał wrażenie, że gdyby je miał i nagle stracił nie potrafiłby zachować tyle spokoju. Dlatego kolejne kroki skierował do biura polityka, intuicja podpowiadała mu, ze tam znajdzie odpowiedź. Czuł, że polityk jest mocno wmieszany w to wszystko. W myślach zaczęło mu sie wszystko układać. Kłótnia na przyjęciu, spokój ojca po stracie syna i antypatia w stosunku do dziewczyny.
Herlock Scholmes wziął zdjęcie zabitych ze sobą, pokazal kilku osobom i juz po chwili wiedział, że dziewczyna kiedyś często bywała w biurze polityka, potem była jakaś awantura, wybiegła z płaczem i wiecej juz jej tam nie widziano.
- To prosta sprawa - głosno pomyślał Herlock Scholmes.
Po godzinie był juz w biurze koronera, czekali na polityka i na jego zeznania, tym razem oczekiwali, ze powie prawdę. I rzeczywiście, polityk nawet nie próbował kłamać i się wykręcać. Okazało się, że dziewczyna była jego kochanką, była też narzeczoną syna. Na nieszczęście polityka, zaszła w ciążę i zaczęła go szantażować. Gotowy był nawet zaplacić, własnie wtedy w nocy, przyjechał z pieniędzmi, ale nadarzyła sie okazja, ona sama wypadła przez barierke mostu, no może tylko trochę jej pomógł. Zacierał właśnie ślady, gdy nadjechał syn, on nic nie wiedział. Gdy zobaczył martwą narzeczoną doznał szoku, w szale zaczął krzyczeć, wymachiwać rękoma. Uspakajał go, zaczął tłumaczyć co i dlaczego się stało. Wtedy chłopak wyciągnął nóż.
- To był wypadek, on sam nadział się na nóż, nie zabiłbym swojego syna, to był wypadek, wszystkiemu winna była ona, zamieniła moje zycie w koszmar - krzyczał polityk.
To były ostatnie słowa jakie usłyszał Herlock Scholmes w biurze koronera. Zamknął za sobą drzwi i udał się do domu na herbatę, zbliżała się 17......
napisał/a: jolunia559 2007-07-23 21:33
Ta Noc Dla Detektywa Scholmesa Byla Najdluzsza Noca W Jego Zyciu.przewracal Sie Z Boku Na Bok Nie Mogac Zasnac.tysiace Mysli Kolatalo Sie Po Jego Biednej Glowie.nurtowalo Go Jednak Jedno Pytanie.skad Ja Ich Znam.przeciez Te Twarze Sa Mi Dobrze Znane.
Nad Ranem Doznal Olsnienia.przypomnial Sobie Kto To Jest.
Mezczyzna Byl Miejscowy Wikary-przystojny Ksiezulo,do Ktorego Parafinki Robily Slodkie Oczy Podczs Kazdego Kazania.a Dziewczyna?
Tak To Corka Prezydenta Miasta!
Tylko Dlaczego Zgineli W Tak Okropnych Okolicznosciach.
Dlaczego Ich Oczy Zastygly W Przerazeniu.i Wreszcie Skad Na Miejscu Zbrodni Tyle Krwi?
Detektyw Herlok Scholmes Nie Mogl Doczekac Sie Switu.
Gdy Pierwsze Promienie Sloneczne Rozswietlily Swiat,popedzil Na Miejsce Zbrodni.zaczal Rozgladac Sie Dookola.szukal -sam Nie Wiedzial Czegoguzika,podwiazki,wlosa Czy Czegos Co Pozwoliloby Jakos Powiazac Rozkolatane Mysli W Jedna Calosc.
Moze To Zemsta Ojca,ktory Odkryl Romans Swojej Pieknej Corki Z Wikarym?
Moze To Jakas Zraniona Do Glebi I Zakochana Bez Pamieci W Wikarym Parafianka?
Moze To Zraniony W Swoich Uczuciach Kochanek Dziewczyny?
Moze?ile Tych Moze,setki I Nic Nie Mozna Powiazac W Calosc.zadnego,nawet Malenkiego Sladu!
Nagle Uwage Detektywa Zwrocila Malenka Plamka Na Balustradzie Mostu.dziwna.zielona.lepka.krew,nie To Nie Krew! Slina?moze Slina? Nie Tez Nie!
Dziwna Maz-pomyslal Detektyw I Zebral Ja Pieczolowicie Do Woreczka.
Pedzil Jak Na Skrzydlach Do Policyjnego Laboratorium.
Tam Z Newinnym I Czrujacym Usmiechem Porosil Laborantke O Szybka Analize. Trzeba Przyznac,ze Zawsze Potrafil Oczrowac Naiwna Dziewczyne.szeroki Usmiech,musniecie Jej Wlosow,to Zawsze Dzialalo.wiedzial,ze Analiza Bedzie Zrobiona Szybko!
Poszedl Do Policyjnej Kawiarenki,zapalil Papierosa I Zamowil Mocna Kawe.czekal.
Kawiarniany Zegar Glosno Tykal-tyk,tyk!dym Z Palonego Papierosa/nie Liczyl Juz Ktorego/przeniknal Cale Jego Cialo.nagle!telefon!
Panie Komisarzu!ma! Krzyczala W Sluchawke Dziewczyna.
Niech Pan Przyjdzie Tu Szybko, Bardzo Szybko!
Scholmes Jak Oparzony Wybiegl Z Kawiarenki. Biegl Szybko Po Schodach Na Gore!otworzyl Drzwi I..
Ujrzal Szeroko Otwarte Oczy Laborantki Zuzy.oczy Pelne Przerazenia.
Panie Komisarzu- To Jest Chyba Marsjanska Krew!
To Jest Krew Istoty Z Innej Planety!
Scholmes Wciagnal Gleboko Powitrze Do Pluc.co? Zapytal
Krew Marsjanina?
Tak-odpowiedziala Zuzka-jestm Tego Pewna!
I Wtedy W Glowie Detektywa Herloka Scholmesa Zaczela Sie Ukladac Cala Odpowiedz Na Pytanie-kto Zabil.
Jak Klocki- Z Wielu Elementow W Jego Glowie Ulozyla Sie Cala Prawda.
Wiem-powiedzial!
Na Moscie Spotkala Sie Para Kochankow.ona Chciala Sie Wycofac Z Tego Niewygodnego Zwiazku.niwygodnego,bo Zwiazku Bez Pzryszlosci.on,czujac,ze To Spotkanie Bedzie Ich Ostatnia Randka,przyszedl Na Nie Z Nozem W Kieszeni.
Dyskusja Miedzy Kochankami Byla Bardzo Burzliwa.nic Jednak Nie Zapowiadalo Nieszczescia.nagle,na Moscie Ztrzymal Sie Statek Ufo.wysiadly Z Niego Dwie Dziwne Istoty.zobaczyly Kobiete I Zaczely Ciagnac Ja Do Swojego Pojazdu.porwanie-tak!to Mialo Byc Poranie Mlodej Kobiety I Proba Wywiezienia Ja Na Inna Planete.
Kobieta Byla Strasznie Przerazona.nie Wiedziala Co Sie Dzieje I Wtedy Wyrwala Z Reki Wikarego Noz.ugodzila Nim Najpierw Ukochanego,a Potem Siebie.zranila Przy Tym Ufoluda,ktory Przerazony Umknal.na Moscie Zostaly Dwa Trupy .dwoje Kochankow,ktorych Cierpienie Wlasnie Sie Skonczylo.
A Ufo? Coz,trzeba Uwazac,bo Bedzie Szukalo Nowych P,pieknych Kobiet,aby Je Wywiezc Z Ziemi Na Swoja Planete.tylko Po Co?
Tego Jeszcze Herlok Scholmes Nie Wiedzial.
Ale To Jego Nastepne Zadanie!
napisał/a: aneti 2007-07-23 22:31
… Wrócił do domu w podłym nastroju. Co się dzieje w tym mieście?! – myślał. Jeszcze do niedawna sądził, że ostatnie dwa lata przed emeryturą spędzi na wyjaśnianiu drobnych kradzieży, a teraz… Od prawie dwóch miesięcy łamie głowę nad coraz to nowym śledztwem. Do tego prokurator kazał aresztować ojca tej małej Kate. Fakt, że Donely wciąż kłócił się ze swoja byłą żoną, ale ten facet nie wyglądał na mordercę własnego dziecka! Coś tu nie gra… Tylko jak przekonać o tym prokuratora?
Gdy obudził się rano na stole czekała już na niego pachnąca kawa i niedzielne wydanie „JTM”. Że też ludziom chce się wydawać gazetę nawet w niedzielę – pomyślał. Na pierwszej stronie widniała relacja z festynu oraz notatka dotycząca morderstwa: „Córka Alana Parkera oraz jej narzeczony zostali wczoraj zamordowani…” – a więc stąd znał tę dziewczynę. Była córką jubilera, u którego zawsze wybierał prezenty dla żony. Zaczął pobieżnie czytać notatkę „Kobiecie zadano 5 ciosów długim, wąskim narzędziem…”. Inspektorowi zadrżała powieka. Kto zdradza prasie szczegóły morderstwa, o których nawet jemu nie doniesiono? Sięgnął po telefon, po chwili połączono go z lekarzem Samem Lott zajmującym się ostatnim morderstwem.
- Jak mogłeś podać tak dokładne informacje temu pismakowi z „JTM”? Dlaczego ja dowiaduję się takich rzeczy ze szmatławca a nie od ciebie?
Zanim lekarz zdążył wyjaśnić całą sytuację inspektor rzucił słuchawką.
Gdy zegar wybijał godzinę 9.30 Scholmes zapukał do drzwi naczelnego „JTM”.
- Witaj. Chciałbym porozmawiać z osobą o pseudonimie „Swe”, kimkolwiek on jest.
- Czy coś się stało? Dlaczego jesteś taki wzburzony?
- Twój dziennikarz umieścił w dzisiejszej notatce o nocnym morderstwie informacje, o których nawet nasz wydział jeszcze nie wiedział. To już kolejna taka sytuacja. Nie życzę sobie abyście w waszej gazecie podawali szczegóły, które morderca może wykorzystać na swoją korzyść! Chcę porozmawiać z tym dziennikarzem. Chcę wiedzieć gdzie w medycynie sądowej jest przeciek! Czy ten Swe jest teraz w pracy?
- Nie. Zadzwonił wczoraj późnym wieczorem z informacją, że chyba się czymś zatruł. Powiedział, że wysłał notatkę o morderstwie do składu, aby mogła się ukazać w dzisiejszym wydaniu.
- Późnym wieczorem…. Czyli o której?
- Myślę, że mogło być koło 23. Tak, nie później. Szybko zrelacjonował nam całe wydarzenie. Oboje z żoną byliśmy wstrząśnięci tym co… - nie zdążył dokończyć, gdyż Scholmes wszedł mu w słowo
- o 23?! Jesteś pewien? Siadaj w samochód. Zobaczymy, czym zatruł się ten twój sumienny dziennikarz.
Po kwadransie zapukali do drzwi mieszkania Swena Kolteza. Nikt nie otworzył. Inspektor pchnął drzwi z całej siły. Na szczęście zamek nie stawiał większego oporu i puścił z trzaskiem. Żaden z nich nie spodziewał się widoku, jaki zastali wewnątrz mieszkania. Na podłodze oraz ścianie widniały ślady zaschłej krwi. A w oddali, przy biurku siedział Swen Koltez. Już nie żył.
Policjanci, którzy zabezpieczyli mieszkanie znaleźli szczegółowe notatki dotyczące sześciu morderstw z ostatnich dwóch miesięcy. Zbyt szczegółowe notatki… Prócz tego zabójca miał już przygotowanie scenariusze kolejnych dwóch zbrodni. Odnaleziono także dokumenty należące do poprzedniej ofiary oraz buty małej Kate.
- Wiedziałem, że jej ojciec jest niewinny – westchnął Scholmes. – Więc to wszystko wina tego pismaka? Siedem ofiar! Do czego jest zdolny człowiek, aby znaleźć się w centrum uwagi… Ile jeszcze osób musiałoby zginąć gdyby narzeczony Jane Parker spóźnił się kilka minut na umówione spotkanie, gdyby śmiertelnie nie zranił mordercy?
Pogrążony w myślach wyszedł z mieszkania, uważając aby nie zatrzeć śladów. Sięgnął po telefon aby zadzwonić z przeprosinami do pewnego lekarza medycyny sądowej…
napisał/a: aneti 2007-07-24 09:54
… Wrócił do domu w podłym nastroju. Co się dzieje w tym mieście?! – myślał. Jeszcze do niedawna sądził, że ostatnie dwa lata przed emeryturą spędzi na wyjaśnianiu drobnych kradzieży, a teraz… Od prawie dwóch miesięcy łamie głowę nad coraz to nowym śledztwem. Do tego prokurator kazał aresztować ojca tej małej Kate. Fakt, że Donely wciąż kłócił się ze swoja byłą żoną, ale ten facet nie wyglądał na mordercę własnego dziecka! Coś tu nie gra… Tylko jak przekonać o tym prokuratora?
Gdy obudził się rano na stole czekała już na niego pachnąca kawa i niedzielne wydanie „JTM”. Że też ludziom chce się wydawać gazetę nawet w niedzielę – pomyślał. Na pierwszej stronie widniała relacja z festynu oraz notatka dotycząca morderstwa: „Córka Alana Parkera oraz jej narzeczony zostali wczoraj zamordowani…” – a więc stąd znał tę dziewczynę. Była córką jubilera, u którego zawsze wybierał prezenty dla żony. Zaczął pobieżnie czytać notatkę „Kobiecie zadano 5 ciosów długim, wąskim narzędziem…”. Inspektorowi zadrżała powieka. Kto zdradza prasie szczegóły morderstwa, o których nawet jemu nie doniesiono? Sięgnął po telefon, po chwili połączono go z lekarzem Samem Lott zajmującym się ostatnim morderstwem.
- Jak mogłeś podać tak dokładne informacje temu pismakowi z „JTM”? Dlaczego ja dowiaduję się takich rzeczy ze szmatławca a nie od ciebie?
Zanim lekarz zdążył wyjaśnić całą sytuację inspektor rzucił słuchawką.
Gdy zegar wybijał godzinę 9.00 Scholmes zapukał do drzwi naczelnego „JTM”.
- Witaj. Chciałbym porozmawiać z osobą o pseudonimie „Swe”, kimkolwiek on jest.
- Czy coś się stało? Dlaczego jesteś taki wzburzony?
- Twój dziennikarz umieścił w dzisiejszej notatce o nocnym morderstwie informacje, o których nawet nasz wydział jeszcze nie wiedział. To już kolejna taka sytuacja. Nie życzę sobie abyście w waszej gazecie podawali szczegóły, które morderca może wykorzystać na swoją korzyść! Chcę porozmawiać z tym dziennikarzem. Chcę wiedzieć gdzie w medycynie sądowej jest przeciek! Czy ten Swe jest teraz w pracy?
- Nie. Zadzwonił wczoraj późnym wieczorem z informacją, że chyba się czymś zatruł. Powiedział, że wysłał notatkę o morderstwie do składu, aby mogła się ukazać w dzisiejszym wydaniu.
- Późnym wieczorem…. Czyli o której?
- Myślę, że mogło być koło 23. Tak, nie później. Szybko zrelacjonował nam całe wydarzenie. Oboje z żoną byliśmy wstrząśnięci tym co… - nie zdążył dokończyć, gdyż Scholmes wszedł mu w słowo
- o 23?! Jesteś pewien? Siadaj w samochód. Zobaczymy, czy ten twój sumienny dziennikarz nie zatruł się przypadkiem pewnym ostrym narzędziem...
Więc stąd na miejscu zbrodni było aż tyle krwi... - inspektor analizował szybko zgromadzone wiadomości. Jak mógł w nocy nie zwrócić uwagi na to, że na ciele kobiety nie było śladów walki ale denat miał ręce solidnie zakrwawione. Nawidoczniej ją zaskoczono, ale on próbował walczyć z mordercą. Może zjawił się tam przypadkiem zaniepokojony wyjściem narzeczonej. Pewnie udało mu się zabrać mordercy nóż i zadać kilka pchnięć. Stąd ślady krwi na jego dłoniach i tyle krwi na miejscu zbrodni... Morderca zanim zabił narzeczonego tej Parker musiał nieźle oberwać - pomyślał.
Po kwadransie zapukali do drzwi mieszkania Swena Kolteza. Nikt nie otworzył. Inspektor pchnął drzwi z całej siły. Nie przejmował się barkiem nakazu przeszukania - chciał jak najszybciej wydobyć od dziennikarza informację skąd wiedział o podwójnym morderstwie. Na szczęście zamek nie stawiał większego oporu i puścił z trzaskiem.
Żaden z nich nie spodziewał się widoku, jaki zastali wewnątrz mieszkania. Na podłodze oraz ścianie widniały ślady zaschłej krwi. A w oddali, przy biurku siedział Swen Koltez. Już nie żył.
Policjanci, którzy zabezpieczyli mieszkanie znaleźli szczegółowe notatki dotyczące sześciu morderstw z ostatnich dwóch miesięcy. Zbyt szczegółowe notatki… Prócz tego dziennikarz miał już przygotowanie scenariusze kolejnych dwóch zbrodni. Odnaleziono także dokumenty należące do poprzedniej ofiary oraz buty małej Kate.
- Wiedziałem, że jej ojciec jest niewinny – westchnął Scholmes. – Więc to wszystko wina tego pismaka? Siedem ofiar! Do czego jest zdolny człowiek, aby znaleźć się w centrum uwagi… Ile jeszcze osób musiałoby zginąć gdyby narzeczony Jane Parker nie zauważył jej wyjścia, gdyby śmiertelnie nie zranił mordercy? Pogrążony w myślach wyszedł z mieszkania, uważając aby nie zatrzeć śladów.
Jadąc do prokuratora wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer lekarza sądowego.
- Witaj Sam. Jestem ci winien przeprosiny...[/
napisał/a: dzasta88 2007-07-24 17:07
...Scholmes próbował znaleźć jakiś ślad, nie było to łatwe jedynie przy świetle psującej się latarki. NIe mógł jednak spokojnie wrócić do domu i położyc się spać, wiedział, że jego misto nie jest bezpieczne.
Czas mijał nieubłaganie a Herlock wciąż szukał, nawet nie zorientował się kiedy robiło się jasno i nastał kolejny dzień. Ciał już dawno nie było na miejscu zbrodni, więc Herlock musiał pojechać do szpitala zapytać co wykazała sekcja zwłok i do labolatorium po wyniki odcisków palców, ślady zadrapań, szczątki włosów i próbki krwi.
Niestety po południu wciąż stał w martwym punkcie, co prawda dowiedział się, że Na ciele dziewczyny były włosy mężczyzny, bruneta, ale to dalej nie dawało mu konkretnych informacji. Na ubraniach ani na ciele nie znaleziono odcisków palców, wiadomo było, że zamordował tę młodą pare profesjonalista.
Policja przeszukała Taminę, żeby znależć jakiś ślad, może zatopiony samochód, a może narzędzie zbrodni, niestety nic nie znaleziono, wiedziano jedynie, że zbrodnie dokonano bronią palną SIGSAUER 45, nie bedzie trudno znaleźć taką broń, gdyż Holmes miał taką samą i doskonale wiedział, że w promieniu 100km mają ją tylko 2 osoby.
Następnego dnia Scholmes pojechał do pierwszej z nich, byłą to stara babcia, która od dawna poruszała się na wózku inwalidzkim. Holmes znalazł u niej pistolet, który należał do jej zmarłego męża, nietety był już zepsuty, poza tym Holmes nie był kretynem, żeby podejżewać taką miłą staruszkę.
Tego samego dnia postanowił pojechać do drugiej osoby. Był to stary Yoe, jak zawsze pijany i rozśpiewany. Holmes pewien złapania mordercy aresztował go i zawiózł do miasta. Nikogo nie dziwiło to, że Yoe nic nie pamięta ponieważ ludzie w wiosce mówili, że nie trzeźwiał od roku.
MIesiąc później sprawa ucichła, Yoe skazano na 25 lat, a Holemes co wieczór siedział spokojnie w swoim fotelu popijając herbate.
Tego wieczoru zobaczył, że pod jego dom przyjechała policja. Cholera znowu jakaś beznadziejna sprawa- pomyślał Holmes, ale tym razem policja przyjechała w innej sprawie. Skuli Scherlocka i zaprowadzili do samochodu. Na komisariacie zobaczył Fedwicka.
-Fedwick przyjacielu, o co chodzi?-powiedział Holmes.
-Przyjacielu? Dobre sobie, ja nie przyjaźnie się z mordercami.
-Co ty bredzisz Fedwick?
-Dobra powiem panu o co chodzi! Myśli pan,ze zamkneliśmy tę sprawę? Pojechał pan, przywiózł morderce, bez żadnych tłumaczeń, bez poszukiwań alibi dla tego starca? Znam pana, pan by tak łatwo nie odpuścił.
-Fedwick, czy Ty myślisz, że ja ich zabiłem? Odbiło Ci?!
-Ja nie myśle, my to po prostu wiemy i lepiej się przyznaj Holmes! wkradłem się do Twojego domu, zabrałem SIGSAUERA, na broni była krew tej dziewczyny!
-Broń wypadła mi w nocy podczas poszukiwań, musiała się zabrudzić.
- Na pana kurtce były jej włosy, ale to też dałoby się jakoś wytłumaczyć, znaleźliśmy też ślady kół samochodu na mijscu zbrodni jeszcze nim pan przyjechał, włosy na jej ciele były pana, i mase innych dowodów, które zostaną przedstawione w sądzie.
-Jakie dowody?
- A naprzykład to, że lista osób posiadających legalnie broń jest tajna a Ty miałeś ją od razu po wypadku, razem z adresami, dobrze wiedziałeś, kto je posiada i kogo można wrobić. Wiedziałeś, że Yoe-mu ciężko będzie się wytłumaczyć, jednak cały bar poświadczył, że był on tej nocy w barze, zalany w trupa. A gdzie Ty w tedy byłeś?
- Widze, że i tak już mnie macie i się nie wywine. Ok. zrobiłem to, ale przyznaj, że plan był dobry?! Powiem jak było. Spotkałem tych ludzi kilka dni wcześniej, to młodzi aktorzy, zakochali się w tym miasteczku, ich sława rosła, a oni chcieli tu zostać i otworzyć teatr. Do tej pory tylko ja tu byłem znany i ceniony, nie mogłem dopuścić, żeby ktoś mi zabrał tą sławę na którą pracowałem tyle lat w tym zadupiu!
- I musiałeś ich zabić? Jesteś chory!
-Musiałem, bo nie mogłem im wybić z głowy, ze to miejsce nie jest dla nich!
20 lat poźniej Holmes siedząc w swojej celi nadal żałował tego co zrobił, wiedział, że zostało mu jeszcze 5 lat, ale nie miał siły wyjść i stawić czoła tym wszystkim ludzią, którzy zamiast podziwu bedą okazywać mu strach i przerażenie. Postanowił z tym skończyć, zawiesił sznór na prysznicu, starannie zawiązał pętle na szyje, stanoł na krześle i....i tak skończyło się życie człowieka, któremu sława przysłoniła oczy na świat.
napisał/a: fancy_packet 2007-07-24 18:21
Scholmes stał wciąż w osłupieniu. Myślał. O tym co naprawdę się stało tutaj kilka godzin po festynie, o tym kim są ci biedni zamordowani ludzie oraz wreszcie kto mógł dopuścić się tej haniebnej zbrodni. Stał tak chwilę, aż podbiegł do niego aspirant .
- Niestety zbrodniarz nie zostawił żadnych śladów. Myślę, że powinie Pan już wracać do domu. Nie wygląda Pan za dobrze ...
- Dam sobie radę. Jak Pan myśli, skąd tu tyle krwi przy ofiarach???
- Nie mam pojęcia
- Może po prostu to nie ich krew... - Scholmes znacząco spojrzał na policjanta i zaczął przewracać ciała denatów.
- Co Pan zamierza zrobić - wrzasnął
- Już nic. Niech Pan tylko spojrzy... - inspektor pokazał mały skraweczek opakowania - Przypomina to Panu coś?
- Właściwie, to tak... To przecież...! O matko! Tylko po co ktoś to zrobił?!

*****
Nagle zaczął padać deszcz. Gwałtowny. Silny. Zaczął spadać na zwłoki. Był wszędzie. Pojawił się nawet na twarzy samego Herlocka obmywając jego twarz ze zmęczenia, gniewu i potu.
- Bellic, choć tu szybko! - zawołał policjant
- Inspektor znalazł tu pewny kawałek materiału, który wygląda jak skrawek od pojemnika ze sztuczną krwią. Czy możesz dowiedzieć się z jakiego pochodzi ona szpitalu ?
-To nie jest zwykła krew sierżancie.To sztuczna krew... Dokładne wyniki oraz przyczyny śmierci tych dwoje będziemy mieć jutro koło jedenastej.

Herlock Scholmes wrócił do domu koło pierwszej nad ranem. Pomimo, że był bardzo zmęczony nie poszedł spać od razu. Włączył telewizję. Po kilkunastominutowym pstrykaniu z programu na program usnął, nie wyłączając nawet telewizora.

Niedziela, 7:30
Rano obudziły detektywa dziwne odgłosy - krzyk pomieszany z ironicznych głośnym śmiechem oprawcy.
Herlock Scholmes wstał z łóżka i szybko uświadomił sobie, że to tylko telewizor, który zostawił wieczorem włączony. Pogłośnił wiadomości. Prezenterka ubrana w śnieżnobiały wełniany sweter zapowiadała właśnie materiał o kulisach powstawania nowego horroru o parze kochanków, którzy padli ofiarą zazdrosnego męża, z którym kobieta rozstała się kilka miesięcy temu. Mąż ukarał niewierna żonę rozcinając ją i zabierając , jej i kochanka krew do specjalnej szkatułki nad kominkiem.
Inspektor wziął kartkę papieru i zapisał nazwisko reżysera, zadzwonił też na policję, aby zaczęli go przesłuchiwać. Sam wypił tylko szybko kawę i pobiegł do samochodu.

Niedziela, 11:01
- Są już wyniki ? - spytał z niecierpliwością detektyw Scholmes
- Tak, nie ma powodu do niepokoju. Zaraz przyjdzie tu doktor Bellic
i wszystko Panu przedstawi i wyjaśni - odpowiedziała spokojnie recepcjonistka
Niedługo po tym z gabinetu wyszedł Bellic z wynikami. Poszedł razem z inspektorem na górę do usytuowanego na ostatnim pietrze pokoju, znajdującego się tuż przy laboratorium.
- Nie bolą Pana nogi? - zażartował lekarz wpisując specjalny kod do drzwi
- Nie - odparły sucho detektyw
- Wie Pan słyszałem ostatnio taki fajny dowcip... Mężczyzna i kobieta jadą razem autem, nagle samochód zatrzymuje się, facet krzyczy...
- Ja nie chce słuchać żadnych dowcipów
- Hmm... Może Pan nie rozumie, ale ... w tym zawodzie, który wykonuję uśmiech jest bardzo potrzebny, aby.. nie zwariować
- To nie o to chodzi. Widzi Pan znalazłem bardzo ważny trop i jestem bardzo blisko rozwiązania tej zagadki i właściwie potrzebuje tylko potwierdzenia, tego co wiem. Wiem, że Pan nie rozumie, ale zapewniam nie musi Pan. Wystarczy, że otworzy Pan te cholerne drzwi i da mi te wyniki oględzin.
- Dobrze - drzwi po wprowadzonym haśle otworzyły się
Weszli do pomieszczenia. Bellic już nic nie mówił tylko pokornie dał mu te cenne kilka kartek opisujące stan denatów.
- Przepraszam. Jestem bardzo zaangażowany ta sprawą i chciałbym złapać sprawcę najszybciej, jak tylko się da - przepraszającym tonem powiedział inspektor
Herlock Scholmes obrócił się na pięcie i wyszedł.

*****
Patolog przeprowadzający sekcję zwłok, potwierdził tylko obawy Scholmesa.
Twórca tego horroru inspirował się w pisaniu scenariusza nie bujna wyobraźnią, ale zbrodnią, którą dokonał. Ta kobieta, która kilkanaście godzin temu zmarła miała być jego zoną, która zdradziła go z tym martwym gościem w garniturze?
- Nie, to nie ja. Nie wrobicie mnie w to. Mam mocne alibi. Mój ojciec to uznany reżyser, ma tyle kasy, że może was tak zaskarżyć, że nigdy się nie wypłacicie. Pieprzone psy!!!
- Ale jak wytłumaczysz fakt, że ci ludzie zginęli dokładnie tak samo jak w twoim filmie? Przypadek? Ja nie wierzę w przypadki, ty pewnie też nie. Więc lepiej zacenił mówić, co wiesz - wtrącił się w rozmowę detektyw Herlock pokazując oskarżonemu zdjęcia z miejsca zbrodni
- Nie człowieku...Ty chory jesteś...Ja pie*****. Nie, banda świrów- młody reżyser zaczął wykrzykiwać we wszystkie strony - To nie ja napisałem ten scenariusz. To oczywiste, ja napisałbym lepszy... Tylko ten świr... Adi...nie... Audi... Auri...Mam - Aurus!Tak to on. Mówiłem producentom, żeby nie zatrudniali takie próchno do mojego filmu, ale oni zaczęli pieprzyć, że kolo ma talent itd. Byłam raz u niego w domu. Wszystko w starym stylu. Miał nawet taki kominek...
- Wystarczy.Czy mógłbyś nas tam zaprowadzić?
- Si, claro - powiedział po hiszpańsku ze strasznym akcentem małolat

*****
Niedziela, 18:46

Obława udała się - na miejscu znaleziono liczne dowodu zbrodni m.in krew umieszczoną w greckich szkatułkach nad kominkiem. Policjanci prowadzili już sprawcę do radiowozu, kiedy detektyw Scholmes zatrzymał ich i poprosił o krótką rozmowę z zabójcą.
- Cieszy sie pewnie Pan, prawda? - nieoczekiwanie rozmowę zaczął morderca
- Mam na imię Manuel - kontynuował - Aurus to tylko moja ksywa.A zresztą co Pana to obchodzi, prawda? Zabiłem ją, znaczy się Angelę, bo...
- Wiem, dlaczego ją zabiłeś.Ona cię zdradziła, ale jeśli myślisz, że to cię choć trochę usprawiedliwia i czyni twoją zbrodnię bardziej człowieczą, to się mylisz...
- Angela nie była moją żoną. Wzieła ślub z tym popaprańcem, którego zostawiłem z nią przy rzece. Niby taki mięśniak, ani umiał obronić siebie ani żony. Kiedyś chciałem, żeby była nią, ale ona się nie zgodziła.Wyśmiała mnie.Dla niej byłem nikim. Ona wielka aktorka, grała w wielkich produkcjach, miała mnóstwo pieniędzy. Był cudowna, te jej włosy...doceniłem ich urok nie wtedy, kiedy za nią szalałem, ale dopiero w tej chwili, gdy poderżnąłem jej gardło. Włosy zalały się w krwi, tworząc rubinowy kolor. Cudowny widok. Była taka pokorna, bezsilna, powiedziałbym nawet nieśmiała...
-Dosyć. Idziemy! -przerwał opowiadanie strażnik zabierając Manuela
Po chwili znikli w policyjnym wozie jadąc na wschód.


****
Odjechali. Zaczeło się zachmurzać. Wiatr lekko kołysał liście. Inspektor zapalił fajkę, mocno zaciągając się.
Herlock Scholmes znów miał przeczucie, że zdarzy się coś złego.
napisał/a: Ba_sie_nka 2007-07-25 13:18
Całą noc nie mógł zasnąć. Co go tak martiwło? Dlaczego nie może sobie przypomnieć tej sceny, tych dwojga ludzi. Pewnie pochodzą z tego okresu jedo życie, do którego nie wracał. To co teraz? Chyba musi wrócić, przypomnieć sobie na nowo to wszysko od czego uciekał.
Ale to dopiero zrobi jutro, dzisiaj chce jeszcze spokojnie spać.
- Boże, jak ja nie lubię niedzieli! - krzyknął Scholmes otwierając oczy.
Nigdy nie lubił niedzieli. Dlaczego? Żeby do tego dojść musi w końcu odwiedzić swojego dawnego przyjaciela ze studiów - Krisa.
- Może lepiej zadzwonię do niego i się umówię, przecież minęło tyle lat od tamtego dnia...- pomyślał i poszedł w kierunku telefonu, który znajdował się w przepięknym salonie.
Właśnie zaczynał wybierać numer telefonu do dawnego przyajciela, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zawsze bardzo go drażniło, że ludzie nie używają dzwonków, gdy są one zamontowane, tylko po cichutku pukają. Kto może takie pukanie usłyszeć, gdy np. ... nieważne.
Podszedł do drzwi, spojrzał przez "judasza" i bardzo się zdziwił, a to zdarzało się bardzo rzadko.

- Witaj Scholmes - powiedział Kris
- Witaj Kris, co cię do mnie sprowadza?
- Przejeżdżałem i pomyślałem, że mineło tyle lat, ty tu ciągle mieszkasz, to wstąpię, dowiem się co u ciebie i wogóle, no wiesz, pogadamy, powspominamy.
- Wiesz dobrze, że nie mamy co wspominać, że w końcu zapomnieliśmy o tym wszystkim - przez chwilę zastanawiał się czy dobrze robi wracając do tego, czy dobrze robi, że wciąga znowu w to Krisa, nie było jednak innego wyjąscia - niestety masz rację, musimy do tego wszystkiego wrócić, musisz mi pomóc, ale najpierw zapraszam cię na piwo, jest w końcu niedziela.
- Z wielką przyjemnością.

Scholmes zaprosił Krisa do swojego ogrodu, z którego był bardzo dumny. Nie miał dla niego dużo czasu, dlatego miał zatrudnionego młodego ogrodnika, który dbał o jego sudo.
Scholmes i Kris siedzieli przy piwie na drewnanych krzesełkach i rozmawiali, ale tylko o obecnym okresie życia. Okazało się, że ciągle są tacy sami, nic ich nie różni, oboje ciągle pracują, żaden z nich nie zdążył jeszcze założyć rodziny. Mówili, że nie natrafili jeszcze na kogoś takiego. W przpadku Scholmesa nie było to prawdą.

W pewnym momencie Kris zapytała:
- Chcesz ze mną rozmawiać o przeszłości w związku ze znalezieniem tej pary?
Scholmes się lekko zdziwił, ale Blickstone było małym miasteczkiem i nieczgo nie dało się ukryć.
- Tak, właśnie dlatego. Co słyszałeś na ten temat?
- Nic. Ja to poprostu widzaiłem.
- Widziałeś jak ktoś ich morduje?
- Nie, wtedy napewno bym coś zrobił! Widziałem to jak już było po wszystkim. To ja zadzwoniłem na komistariat i to zgłosiłem.
- Widziałeś może coś podejrzanego, cos co przyda mi się w śledztwie?
- Tylko tą scenę. Nie pamiętasz jej?
- No właśnie nie - Scholmesowi było troszę głupio, że nie pamięta - Przepraszam, ale musisz mi podpowiedzieć. Wiem, że ją widziałem, ale nie wiem gdzie, nie wiem co to za ludzie, poprostu pustka, która mnie przeraża.
- Ciebie przeraża? Niemożliwe.
- Wszystko co związane z przeszłością mnie przeraża, dobrze o tym wiesz.
- Dobrze. To słuchaj uważnie. Pamiętasz jak byłeś umówiony na pierwszą randkę z Kelly, a ja miełem iść z Monic do teatru?
- I poszliśmy wtedy razem, ty wolałeś jednak Kelly- uśmiechnął się Scholmes
- No prawda, a za to ty wtedy pokochałeś Monic. Jeszcze nie postawiłeś mi za to piwa!
- No o to się nie mart zaraz przyniosę tylko powiedz co to ma wspólnego ze sprawą?
- Pamiętasz jaką sztukę wtedy wystawiali?
- Dramatyczną wersję Kopciuszka, żałosne.
- Ale dziwczyną się podobało.
- A pamiętasz zakończenie?
- Byłem w ubikacji, ale poczekaj, zdążyłem przed spuszczeniem kurtyny... Tak, to była ta scena...
W tej chwili umilki, nie wiadomo o czym oboje teraz myśleli. Kris napewno o Kelly, bo tyle lat już jej nie widział, tych jej błękitnych oczu...
Scholmes napewno myślał o scenie, próbował przypomnieć sobie każdy szczegół, byle nie Monic, jej kręconych włosów, czarnych jak heban, o smukłej sylwetce, o gładkiej i delikatnej skórze, o ostatniej nocy razem spędzonej...
Z zamyślenia wyrwał ich telefon
- Halo - odebrał Scholmes
- Cześć, pzrepraszam, że dzwonię w niedzielę, ale włącz sobie na TNV - głos w słuchwce należał do Fedwika
Scholmes włączył telewizor, włączył program TNV i zamarł:
- "Wczoraj w nocy taką scenę oglądali mieszkańcy Blickstone po festynie z okazji dnia miasta. Zmiarło dwóch słynnych aktorów. Kobietą była Carmen Dunst, mężczyzną był Brad Blom. To wielki cios dla nas wszystkich. Policja prowadzi śledztwo. Oby sprawiedliwości stało się zadość..." - idealnie wyrecytowała prezenterka komercyjnej telewizji TNV.
- Jak to się mogło stac, że to trafiło do tv - Scholmes zapytał Fedwika
- Nie mam zielonego pojęcia
- Dobra, dowiedz sie co możesz, a ja odwiedzę nasz panią Prezenterkę
- I tak nic ci nie powie, wiesz dobrze, że "dba" o swoich informatorów lepiej niż my
- Zawsze można spróbować. Dzwoń jakby co. Narazie
- Ok

- Wiesz, że ci aktorzy studiowali razem z nami? Byli tylko na innym wydziale. To właśnie oni brali udział w tamtym przedstyawieniu Kopciuszka. Wtedy to był ich pierwszy kontakt ze specą. No i tak samo zakończyli...
- Tak to bardzo ciekawe, musimy rozwiązać tą zagadkę.

Scholmes zaczął się szykować do wyjścia, w pewnym momencie zwrócił się do Krisa:
- Chesz mi toważyszyć?
- Wiesz, że staram się nie wracać do tego.
- Możesz mi pomóc, ale nie namawiam cię.
- Ok. Ale zanik wyjdziemy musze ci coś powiedzieć. Monic jest w mieście
- Jak to, co ona tu robi?
- No właśnie przyjechała razem z naszymi gwiazdami, pracuje u nich jako zastępczyni gwiazdy. No wiesz, zastępuje ją gdy jest chora, albo jakiejść secny nie chce zagrać, zastępuje ją zawsze kiedy taktej się coś nie podoba. Znaczy się zastępowała.
- A gdzie jest teraz.
- Jest pewnie w hotelu, no i napewno jest w szoku. Może ją po drodze odwiedzimy?
- Nie, narazie nie.

Gdy otwierał drzwi, zauważył jakąś postać udającą się na tyły jedo domy. Dał znak Krisowi, żebyz aczekał. Wyjął swojego Glocka, odbezpieczył i powolutku udał się na tyły sowjej posesji. Gdy wychylił się zza muru ujrzał smukłą sylwetkę, długie kręcone czarne jak heban włosy. Tak, to ona się teraz do niego uśmiecha. To była Monic. Podeszła do niego i bardzo mocno go przytuliła i powiedziała:
- Tęskniłam
- Ja też - ku swojemy zaskoczeniu powiedział Schoilmes
- Co ty tu robisz
- Wiem, że jest u ciebie Kris, już wszystko wiesz. Przepraszam, że dopiero teraz przychodzę. Nie przyszłam tylko dlatego, że mam problem, bo i tak bym przyszła. Wtedy spotkalibyśmy się w milszych okolicznościach. Pomóż mi
- Ok. Chodź, pojedziesz z nami.

Jadą w stronę studia TNV w samochodzie Scholmesa panowała cisza. Nikt się nie odezwał ani słowem. Scholmes zerkał czasami w lusteko, w którym widział smutnąi zatroskaną Monic, ale co miał jej powiedzieć. Był przeciez na nią zły.
Zły na to, go opuściła, uciekła, nie mówiąc ani słowa. To już przeszłość, a ona się już nie liczy.

- Poczekajcie tu, zaraz wraca - powiedział Scholmes, gdy zaparkował przed studiem.- Dzień dobry, jestem Herlock Scholmes, poszukuję...
- Ona już na pana czeka, zapraszam - przetrwała mu młoda sekretarka z widoczną satysfakcją

CDN