Grammy 2011: Triumf Lady Antebellum

W nocy z 13 na 14 lutego odbyło się 53. wręczenie nagród Grammy. Galę w wielkim stylu otworzyły Christina Aguilera, Yolanda Adams, Martina McBrides, Florence Welch oraz Jennifer Hudson.
/ 14.02.2011 07:00

W nocy z 13 na 14 lutego odbyło się 53. wręczenie nagród Grammy. Galę w wielkim stylu otworzyły Christina Aguilera, Yolanda Adams, Martina McBrides, Florence Welch oraz Jennifer Hudson. Piosenkarki złożyły hołd schorowanej królowej soulu Arecie Franklin, wspólnie wykonując „Respect”, „Think” oraz "Sisters Are Doin' It For Themselves”. Aguilera zrehabilitowała się po wpadce na Super Bowl 2011. Show było naprawdę nieziemskie.

Pierwszym wygranym wieczoru była grupa Train, która odbierając statuetkę za „Hey, Soul Sister” dziękowała Justinowi Bieberowi, że nie został nominowany w kategorii Najlepsze Wykonanie Pop (Zespół). Train w walce o statuetkę pokonał m.in. Paramore oraz Sade. Grammy w kategorii Najlepszy Album Rockowy powędrowała w ręce Muse za krążek „The Resistance”, co chyba nie było zbytnią niespodzianką, tak samo jak zwycięstwo Lady Gagi w kategorii Najlepszy Album Pop. Artystka wylewnie dziękowała rodzinie, współpracownikom, swoim małym potworkom oraz Whitney Houston, o której podobno myślała tworząc swój nowy singiel. Dużym zaskoczeniem było wyróżnienie Esperanzy Spalding w kategorii Najlepszy Debiut. W ten oto sposób pozbawiono bowiem statuetki ulubieńca Ameryki – Justina Biebera. W kategorii Najlepszy Album Rap doceniono krążek Eminema. Albumem Roku został The Suburbs kanadyjskiej grupy Arcade Fire.

Mimo zwycięstwa Arcade Fire w tej najważniejszej kategorii, śmiało można uznać, że wieczór ten należał do Lady Antebellum. „Need You Now” okrzyknięto najlepszym krążkiem country, natomiast promujący ten album utwór najlepszą piosenką oraz najlepszym nagraniem 2010 roku.

Lady Antebellum "Need You Now"

Lady Antebellum "Need You Now"

Statuetka Grammy to najbardziej prestiżowa nagroda branży muzycznej. Na Staples Center w Los Angeles nie mogło zatem zabraknąć występów najgorętszych nazwisk światowej sceny muzycznej. Lady Gaga cofnęła się w swojej kosmicznej kapsule do końca lat 80-tych. Zaprezentowała utwór "Born This Way", którego linia melodyczna zbyt mocno inspirowana jest "Express Yourself" Madonny. Jej show było mało kosmiczne i przypominało stare występy królowej popu. Artystka zachwyca fenomenalnym wokalem. Widząc jednak doczepiony blond kucyk, nawiązujący oczywiście do image’u Madonny z trasy Blond Ambition Tour, mam niejasne przeczucie, że pomysły Gagi na kreowanie własnej osoby są już na wyczerpaniu. Zdecydowanie lepiej od Gagi wypadła na scenie charyzmatyczna Janelle Monáe. Na gali nie mogło oczywiście zabraknąć najpopularniejszego obecnie dzieciaka w muzycznej branży – Justina Biebera. Na chwilę cofnęliśmy się w czasie do 2007 roku, by zobaczyć początki jego długofalowej współpracy z Usherem, po czym usłyszeliśmy fragment „Babe” oraz „OMG”.  Obok Ushera i Biebera na scenie pojawił się także Jaden Smith.

Jednym z bardziej oczekiwanych występów był duet Cee Lo Greena z Gwyneth Paltrow. Wielki ptak Cee Lo wraz z aktorką zaśpiewali ocenzurowaną wersję „Fuck You”. Dali bardzo kolorowe show. Eminem i Rihanna podjęli kolejną próbę wykonania na żywo „Love The Way You Lie” i tym razem wyszło im to naprawdę dobrze. Barbadoska zachwyciła także w duecie z Drakiem. Po raz pierwszy w historii Grammy galę uświetnił swoim występem Mick Jagger. "Everybody Loves Somebody" w jego wykonaniu poderwało zebrane w Staples Center tłumy. Jedno z lepszych show tego wieczoru! Czego nie można niestety powiedzieć o rzewnym występie ośmiokrotnej laureatki Grammy – Barbry Streisand. Scenę w LA uświetnili także m.in. Lady Antebellum, Katy Perry, oraz Muse.

Kolejne rozdanie nagród Grammy dobiegło końca. Czy statuetki powędrowały we właściwe ręce?

Szczegółową listę zwycięzców znajdziecie na stronie Grammy.com.

Redakcja poleca

REKLAMA