Polski student ma depresję?

Miało być wypełnione balangami po sam świt, zawieraniem ciekawych znajomości i wymyślaniem kreatywnych sposobów na leczenie kaca. Są zarwane nad książkami noce, walka o oceny i wisząca nad głową perspektywa bezrobocia. Okazuje się, że w beczce miodu studenckiego życia jest również łyżka dziegciu – wielu studentów popada w stany depresyjne.
Marta Kosakowska / 22.11.2010 21:48

Miało być wypełnione balangami po sam świt, zawieraniem ciekawych znajomości i wymyślaniem kreatywnych sposobów na leczenie kaca. Są zarwane nad książkami noce, walka o oceny i wisząca nad głową perspektywa bezrobocia. Okazuje się, że w beczce miodu studenckiego życia jest również łyżka dziegciu – wielu studentów popada w stany depresyjne.

Jakiś czas temu gazeta "Metro" opublikowała tekst o kiepskiej kondycji psychicznej polskich studentów. Artykuł mówił o tym, że ze zdrowiem psychicznym żaków jest coraz gorzej, rzekomo są oni coraz mniej oporni na stres, nadwrażliwi i nie radzą sobie z rywalizacją. We Wrocławiu niedawno ruszyły pierwsze w Polsce badania, których celem jest ocena stanu psychiki polskich studentów. Idea badań narodziła się z obserwacji studentów przez psychiatrów, psychologów i socjologów, który podejrzewają, że coraz większa cześć studenckiej braci zdradza objawy depresyjne. Wielu studentów uskarża się na bezsenność, stany lękowe, napady płaczu czy nerwice.

Dlaczego osławione studenckie życie u niektórych powoduje pogorszenie samopoczucia? Odpowiedzi może być wiele. Ilość studentów prawie na każdym kierunku jest obecnie co najmniej dwa razy większa niż jeszcze kilkanaście lat temu. Dziś studia, jako kolejny etap swojej edukacji, wybiera prawie każdy maturzysta. Nie ma w tym nic dziwnego, po czasach, kiedy studiowanie było swego rodzaju luksusem, nadeszły czasy bardziej swobodnego dostępu do szkolnictwa wyższego i wielu chętnie z tego korzysta. Świat idzie na przód, a i wszyscy wokół mówią, że „bez studiów to dzisiaj ani rusz”. Presja pójścia na studia jest więc ogromna. A kiedy świeżo upieczony maturzysta odnajdzie swoje nazwisko na liście przyjętych na wybrany kierunek, wcale nie jest łatwiej. Najpierw trzeba odnaleźć się w zupełnie nowym, nie zawsze przyjaznym, środowisku akademickim, w którym nagle z „Kowalskiego z 3b”, staje się „panem Kowalskim”. Po czym okazuje się, że znane z opowieści starszych kolegów, studenckie życie to nie tylko sielanka, zawieranie nowych znajomości i całonocne imprezy. A koledzy i koleżanki z grupy nie zawsze chętnie podzielą się notatkami z wykładu, bo rywalizacja między studentami jest na porządku dziennym na wielu kierunkach studiów. Po pierwszym, drugim roku wielu studentów orientuje się również, że tylko studia w CV, to zdecydowanie za mało i te poważne rozważania o własnej przyszłości zawodowej, skłaniają ich do podejmowania inicjatyw typ stowarzyszenia, organizacje studenckie czy wolontariat. Pozwala to zdobyć nieocenione doświadczenie zawodowe i wyrobić znajomości w wybranej branży, co w przyszłości może zaowocować propozycją pracy. Studenci ostatnich lat, pod koniec swojej edukacji zaczynają rozglądać się za pracą, a że takie poszukiwania mogą trwać miesiącami, to zdecydowanie jest się czym stresować. Nie dość, że trzeba mieć dobre oceny, doświadczenie i kontakty, znać języki, to jeszcze warto być przebojowym i wpisywać się w wizję firmy potencjalnego pracodawcy. Nie bez wpływu na kondycję psychiczną są również relacje żaka z promotorem pracy dyplomowej, bo i ci nie zawsze umożliwiają gładkie i bezbolesne zakończenie przygody z uczelnią. Na koniec tej drogi (przez mękę?) wypychają studentowi dyplom w dłoń i życzą powodzenia w poszukiwaniu pracy, ale to już temat na kolejny felieton...

Czy faktycznie presja jest aż taka duża, że od tego studenckiego kołowrotka można popaść w depresję? Wyniki badań na wrocławskich żakach poznamy wiosną przyszłego roku.

Redakcja poleca

REKLAMA