Herbaciarnia Madeline - recenzja

Wszystko zaczęło się od niepozornej torebki zostawionej na werandzie Julii Evarts, kobiety pogrążonej w rozpaczy po śmierci syna. Dołączono do niej chleb, nazwany przez tajemniczego darczyńcę chlebem przyjaźni Amiszów, oraz przepis pozwalający samodzielnie wykonać kolejne bochenki z zawartości torebki.
/ 06.01.2012 09:12

Wszystko zaczęło się od niepozornej torebki zostawionej na werandzie Julii Evarts, kobiety pogrążonej w rozpaczy po śmierci syna. Dołączono do niej chleb, nazwany przez tajemniczego darczyńcę chlebem przyjaźni Amiszów, oraz przepis pozwalający samodzielnie wykonać kolejne bochenki z zawartości torebki.

Zasady są proste: jedną część zakwasu zostawiasz dla siebie, trzy rozdajesz. Choć niechętnie, Julia na prośbę córki piecze chleb i dzieli się resztą zaczynu z innymi. Nie wie jednak, że tym samym zapoczątkuje szereg zmian w życiu mieszkańców jej rodzinnego miasteczka i – co ważniejsze – w swoim.

Julia Evarts jest nieszczęśliwą kobietą. Od śmierci jej syna minęło już kilka lat, a ona wciąż nie potrafi się z tym pogodzić. Choć ma jeszcze małą córkę i męża, przygnieciona tragedią nie zauważa, że ma dla kogo żyć. Z kolei wybitna wiolonczelistka Hannah de Brisay właśnie dowiedziała się, że jej mąż chce rozwodu. Mimo że była przez niego tłamszona, nie może zrozumieć jego decyzji. Obie kobiety przypadkowo spotykają się w salonie herbacianym prowadzonym przez Madeline Davis, starszą kobietę o złotym sercu, która także ma swoją smutną tajemnicę. Tego dnia narodzi się przyjaźń, dzięki której każda z nich zyska coś cennego.

Książka Darien Gee to propozycja doskonała na jesienno-zimowe szare wieczory oraz na te wszystkie chwile, kiedy wątpimy, że ludzie potrafią być bezinteresowni. Jest to wspaniała opowieść o tym, jak jeden mały gest czy chwila uwagi mogą odmienić historie wielu osób. Główne bohaterki Herbaciarni Madeline, choć znajdują się w trudnym momencie swojego życia, znajdują chęci, by ulżyć w cierpieniu innym, a dzięki temu same doznają uleczenia duszy. Każda z tych postaci oraz ich sytuacje opisane są realistycznie i szczegółowo, a mimo to wydaje się, że świat przedstawiony w książce Darien Gee to kraina bajkowa. To chyba zasługa tytułowej Madeline, która niczym dobra wróżka pojawia się w miasteczku, by prowadzić swoją pełną smakołyków herbaciarnię. Godny odnotowania jest wspaniały, plastyczny (a momentami również szalenie apetyczny) język autorki oraz jego harmonijne polskie tłumaczenie. Ciekawostkę stanowią również podane na końcu powieści przepisy na chleb przyjaźni Amiszów oraz jego modyfikacje. Zapewniam, że po przeczytaniu tej lektury z radością weźmiecie się do pieczenia! Bardzo, bardzo polecam!

Redakcja poleca

REKLAMA