Gwiazdkowy felieton o obżarstwie i komercji

Czy w wieku trzydziestu lat można już mieć typowe dla dziadków refleksje, że „za moich czasów wszystko było lepsze?” Wygląda na to, że można, zwłaszcza pod choinką.
/ 21.12.2010 07:13

Czy w wieku trzydziestu lat można już mieć typowe dla dziadków refleksje, że „za moich czasów wszystko było lepsze?” Wygląda na to, że można, zwłaszcza pod choinką.

Ktoś mi zasugeruje, że to klasyczny symptom utraty wiary w Mikołaja i zmiany priorytetów życiowych, z elektrycznej kolejki pod choinką na odbębnienie świąt. Trochę na pewno. Nic w końcu nie przebije magii Bożego Narodzenia dla dziecka. Ale, ale, czy dzieci dzisiaj faktycznie mają to tak magicznie czy może trochę w nosie? Krótki rzut oka na społeczeństwo 24 grudnia 2010 r…

Nikt się nie podnieca już słodyczami, bo każdą czekoladę i każdy baton można mieć na co dzień, ba, czasem nie ma wyjścia, bo mama kanapek do szkoły nie robi. Wigilijne jedzenie ewoluuje w kierunku krewetek i łososi, bo karpia nagle nie lubimy, a uszek się nikomu nie chce lepić, bo w garmażu mają dobre… tortellini. Zresztą, kto z ręką na sercu kocha dziś postny barszcz? (poza mną). Albo masz zdezelowane hamburgerami i chipsami o smaku bekonu podniebienie, ale wolisz po prostu sushi. Magiczny zapach pomarańczy? Makowiec od babci? Albo zniknęły, albo już nie wzruszają.

System prezentowy również uległ drastycznej transformacji z symbolicznych darków od serca, poprzez ciężko zdobyte gwiazdki z nieba jak walkman czy Levisy, aż po dzisiejsze kupony na zakupy w IKEA i barterowe wymiany typu kup sobie sweter ode mnie, ja wybiorę buty od ciebie. Niespodzianka z piżamy wydaje się już bardziej romantyczna! Ponadto są problemy typu: co kupić dwóm bratanicom w wieku 6 i 9 lat, które wszystko mają? W zeszłym roku nawet nie zauważyły paczuszki z bransoletkami pod drzewkiem.

No i co z magią rodziny? Przy tej liczbie rozwodów na Wigilii zawsze trafi się jakiś obcy chłopak mamy czy dziewczyna dziadka. I to i tak będzie będzie dobry znak, że się wszyscy zebrali, a nie pojechali zamiast tego w góry na narty lub odpocząć od zimy na Kanary. Dodajmy, że oprócz choinki przez 24 godziny świeci telewizor i cztery komputery.

Owszem, jemy, pijemy i wydajemy po bożemu. Sklepy od października sprzedają margarynę w świątecznych sześciopakach i herbatę z czajniczkiem w bombki. Kartki świąteczne kosztują 10 złotych, bo mają podpis artysty i kopertę z odzysku, zaś każdy element wieczerzy wigilijnej da się kupić w pół godziny w Tesco. Łącznie z karkówką i schabem, bo już nawet można sobie mięsko pojeść dwudziestego czwartego, czemu jako ateistka sprzeciwiam się ciałem i duszą.

Słowo daję, nie wiem, czym się tu jeszcze można podniecać. Ot, wyłożymy pół pensji na ladę, żeby się pokazać z dobrej strony, zjemy dwa razy więcej niż zwykle, co trzeba będzie spalić za tydzień na zapoconej bieżni i będzie po świętach. Zostaną papierki.

Redakcja poleca

REKLAMA