Dobry człowiek - recenzja

W miasteczku Kropka, gdzie wszyscy się znają, trudno mieć tajemnice. Szczególnie jeśli chodzi o życie miłosne. Wie o tym burmistrz Tibo Krovic, który od lat kocha się w swej zamężnej sekretarce, Agathe Stopak.
/ 02.01.2012 11:06

W miasteczku Kropka, gdzie wszyscy się znają, trudno mieć tajemnice. Szczególnie jeśli chodzi o życie miłosne. Wie o tym burmistrz Tibo Krovic, który od lat kocha się w swej zamężnej sekretarce, Agathe Stopak. Jako człowiek posiadający kręgosłup moralny, mężczyzna nie zamierza ujawniać swoich uczuć, co nie przeszkadza mu z lubością obserwować asystentki. Życie pary bohaterów toczy się spokojnie, jednak pewnego dnia burmistrz postanawia postawić wszystko na jedną kartę…

Kropka to miejsce zapomniane przez kartografów i turystów. Mimo, iż w miasteczku właściwie nic się nie dzieje, burmistrz Krovic ma zawsze sporo pracy. Przez wiele lat sprawowania rządów mężczyzna zyskał sobie szacunek i sympatię większości mieszkańców, którzy dobrze wiedzą, że mogą na niego liczyć. Mimo wszystkich przymiotów charakteru Tibo wciąż jest samotny. Radość sprawia mu jedynie podglądanie Agathe, z czego uczynił zresztą swoisty rytuał. Krovic zdaje sobie sprawę, że jego sekretarka tkwi w nieszczęśliwym małżeństwie, jednak myśli o wspólnym życiu zostawia w sferze marzeń. W końcu burmistrz zbiera się na odwagę i zaprasza panią Stopak na kawę. I choć wiele osób im sprzyja, ich miłość nie będzie prosta.

 

Gdybym musiała określić tę książkę jednym słowem, bez wątpienia byłoby to słowo „magiczna”. Niemal każdy element świata przedstawionego ukazanego w Dobrym człowieku nosi w sobie pierwiastek niezwykłości. Andrew Nicoll plastycznie ukazuje zarówno Kropkę, jak i swoich bohaterów. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkim opis uczuć, jakimi Tibo Krovic darzy swą asystentkę – jego uwielbienie dla Agathe przedstawione jest w sposób urokliwy oraz zniewalający. Warto zaznaczyć, że sam język książki jest równie piękny – czyta się ją z prawdziwą przyjemnością.

Wbrew pozorom, Dobry człowiek nie jest powieścią cukierkową. I nie chodzi tylko o to, że nie wszystko układa się po myśli bohaterów. W pewnym momencie książki losy bohaterów stają się coraz dziwniejsze i choć dla niektórych z pewnością będzie to jej zaleta (mi skojarzyło się to z opowiadaniami Schulza), według mnie nieco psuje to jej odbiór. Wydaje się także, że zakończenie historii Tibo i Agathe jest nazbyt pospieszne. Mimo to bez wątpienia można stwierdzić, że książka jest doskonała. Serdecznie polecam!

Redakcja poleca

REKLAMA