Cyberwandalizm

Z tym, co ja określam mianem cyberwandalizmu, zetknęła się z całą pewnością spora grupa osób piszących i publikujących swoje teksty. Zjawisko owo nie odnosi się jedynie do bardzo popularnych blogów, można je rozciągnąć na każde miejsce w sieci, gdzie tylko da się zamieścić jakąkolwiek swoją wypowiedź, czy to w formie komentarza, postu, czy dopisku.
/ 29.09.2008 13:00
Z tym, co ja określam mianem cyberwandalizmu, zetknęła się z całą pewnością spora grupa osób piszących i publikujących swoje teksty w internecie. Zjawisko owo nie odnosi się jedynie do bardzo popularnych blogów, można je rozciągnąć na każde miejsce w sieci, gdzie tylko da się zamieścić jakąkolwiek swoją wypowiedź, czy to w formie komentarza, postu, czy dopisku.

Mam na myśli bowiem te osoby, które wyjątkową przyjemność znajdują w możliwości pozostawienia po sobie wpisu, w którym wyłazi z nich chamstwo, bezczelność, prostactwo, często również nieznajomość zasad pisowni polskiej. Ludzie tacy za cel swojej sieciowej egzystencji usCyberwandalizmtawili sobie chyba obrzucanie błotem innych, gnojenie, wyzywanie, prowokowanie i chwytanie się wszelkich sposobów, by urazić, zranić, zdołować autora tekstu, do którego się dopisują...

Skąd się to bierze? Z wewnętrznej frustracji, której ujście znajdują w pesudoanonimowej „tfurczości”? Ze świadomości, że komentowany tekst w jakiś sposób odnosi się do nich samych? A może z tego, że w podobny sposób są traktowani w rzeczywistości przez inne osoby, więc odbijają to sobie w sieci? Z kolei część z nich z całą pewnością robi to tylko i wyłącznie dla zaspokojenia potrzeb swojego własnego ego. Dla błogiej świadomości, że oto komuś „dowalili” i przygadali. Jeśli tego nie zrobią choćby raz dziennie są chorzy, to jest dla nich jak nałóg. Muszą poczuć się w ten sposób lepsi. Dobrze im z myślą, że być może z powodu ich wpisu ktoś poczuł się źle. Żerują na ludzkich negatywnych emocjach, by podbudować własne ego i samopoczucie.

Dlaczego więc „cyberwandalizm”? A dlatego, że moim zdaniem niewiele się takie wpisy różnią od malunków na murach typu: „Danka to k....!” czy osławione „HWDP”. Jedno i drugie pisze się na szybko, a potem ucieka z danego miejsca, bo czymże jak nie ucieczką, jest podpisanie się jakimś naprędce wymyślonym nickiem? Rozbijanie czyichś emocji (w tym przypadku mam na myśli autorów tekstów komentowanych) jest porównywalne do bezmyślnego rozbijania szyb w wystawach czy na przystankach. Anonimowe opluwanie jadem czy wyzwiskami, obrzucanie błotem autorów, niczym się nie różni od „chojrackiego” krzyczenia z bezpiecznej odległości „ty ch....!”.

Owszem, ktoś może powiedzieć, że szkodliwość mniejsza. Niektórzy twierdzą, że można taki komentarz po prostu skasować i zapomnieć. To zupełnie tak, jakby powiedzieć, że przecież nową szybę też można wstawić, durny napis zamalować. Jednakże w jednym i w drugim przypadku wiąże się to z kosztami. W naszym przypadku nie tyle z finansami, ile po prostu ze straconymi nerwami (bo przecież i tak przeczytamy, chcąc nie chcąc) oraz straconym czasem (bo usuwanie jednak trochę zajmuje).

Może więc czas na jakąś akcję w stylu: „Precz z cyberwandalizmem!”, „Stop E-chuliganom!”? Tylko jak to egzekwować???

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA