„Gin z tonikiem i ogórkiem” Rafaële Germain

„- Gdzie się podziała ta dziewczynka, która marzyła o uczuciu i WIELKIEJ MIŁOŚCI? - Ta dziewczynka schowała głowę w piasek...”
/ 25.09.2009 01:19
„- Gdzie się podziała ta dziewczynka, która marzyła o uczuciu i WIELKIEJ MIŁOŚCI?
- Ta dziewczynka schowała głowę w piasek...”


Gin z tonikiem podobno jest najsmaczniejszy, gdy poda się go z ogórkiem. Nie wiem, nie próbowałam. Za to czytając powieść kanadyjskiej pisarki i dziennikarki, Rafaële Germain, dowiedziałam się m.in. co to Godet (likier z białej czekolady), Sambuca (likier anyżkowo-owocowo-ziołowy) czy Grand Marnier (likier pomarańczowy na bazie koniaków). Oj, nie jest to propozycja dla zatwardziałych abstynentów. Alkohol leje się w tej powieści strumieniami i co najwyżej czytelnika raz po raz ochota nabiera na Peach Schnaps, gin z tonikiem czy Blue Lagoon. Przez 467 stron, sącząc drinki w ilościach znacznie przekraczających dawkę zalecaną „Gin z tonikiem i ogórkiem” Rafaële Germainprzez lekarzy na poprawę krążenia, Marine i jej najbliżsi próbują zrozumieć, czego tak naprawdę oczekują od życia oraz zdefiniować własne wyobrażenie miłości i szczęścia.

Czwórka głównych bohaterów powieści Rafaële Germain wydaje się tkwić w mało satysfakcjonujących związkach. Marine bez przekonania spotyka się Christophem, więc wystarcza drobne spięcie, by wskoczyła do łóżka jednego z jego kumpli. Laurent, jej były narzeczony, związany jest dziś z Carole, ale sam nie potrafi stwierdzić, czy to miłość, czy jedynie przyzwyczajenie i strach przed samotnością. Jeff, współlokator Marine, wciąż przyprowadza do domu głupiutkie panienki, jakby bał się zaangażować w poważny związek z kimś dojrzalszym. Jest jeszcze Julien – gej, który kocha swojego partnera, Mathiasa, jednak ma zbyt poligamiczną naturę, żeby być w stanie stworzyć relację opartą na bliskości i zaufaniu.

Co łączy tę czwórkę? Przyjaźń, która nie ogranicza się do wysyłania kartek na święta czy tak popularnego dziś gromadzenia wirtualnych znajomych. Marine, Laurent, Jeff i Julien przypominają pod wieloma względami bohaterów filmowych „Przyjaciół” – wciąż spotykają się razem w ulubionym lokalu, ciągle, bez zapowiedzi, odwiedzają się w domach. I rozmawiają, rozmawiają, rozmawiają… czasem płacząc, innym znów razem się śmiejąc. Żadne z nich nie musi niczego udawać, nikt tu nikogo nie ocenia i złośliwie nie krytykuje. Ot, jedynie momentami ktoś kogoś sprowadza na ziemię, gdy ten niebezpiecznie zaczyna bujać w obłokach.

Marine Vandale (32 lata) jest w powieści najważniejszą postacią i wokół jej osoby skupiają się wydarzenia. Poznając jej punkt widzenia, dowiadujemy się wiele o łączących ją relacjach z poszczególnymi osobami. Nie zawsze prostych, jak mogłoby się wydawać. Jeff, z którym mieszka, ma w sobie coś, co sprawia, że czasem ma się ochotę do niego przytulić. Tylko gdzie jest granica, po przekroczeniu której zniknie więź, jaka łączy tę dwójkę? Z Laurentem, swoim byłym narzeczonym, Marine przyjaźni się od dawien dawna - kochają się, choć jest to teraz już tylko relacja braterska. Jak jednak zachowywać się w stosunku do obecnej kobiety Laurenta? Julien zaś skrywa problemy pod maską luzaka, jednak sam nie zawsze sobie radzi z kłopotami, w jakie potrafi się wpakować. A są jeszcze dwie pokręcone siostry Marine, brat żyjący na emigracji, z którym bohaterka wciąż mailowo koresponduje, matka, co uwielbia katastroficzne wizje swojego życia oraz przyjaciółka, Flavie, która wiecznie jest wykończona („a to z powodu pracy, pogody, a to z powodu mężczyzny, z którym była albo akurat z powodu braku jakiegokolwiek mężczyzny w jej życiu”.) Razem wszyscy tworzą prawdziwie wybuchową mieszankę charakterów, dzięki czemu temperatura powieści nie spada do samego końca. Momentami trudno nadążyć za życiem uczuciowym Marine, a i pozostałe postacie, uroczo opisane przez Rafaële Germain, wiele wnoszą do tempa akcji.

Polubiłam bohaterów „Ginu z tonikiem i ogórkiem”. Wszystkich razem i każdego z osobna. Jedni są w typie wiecznego Piotrusia Pana, inni mają nieco bardziej dojrzały sposób patrzenia na świat. Tak naprawdę jednak, po kolei się miotają z własnymi uczuciami. Szukają, analizują swoje związki, ponoszą konsekwencje błędnych decyzji i… ciągle zapominają, że „miłość buduje się w codziennym życiu ze sobą”. Pięknymi oczami, nawet w kolorze zieleni Szkocji, można się jedynie zauroczyć.

Przyjemna lektura na dwa wieczory. Pogodna i optymistyczna, jednak mówiąca wiele o świecie, w jakim przyszło nam żyć. Może rację ma brat Marine, że „w miłości jak w życiu – trzeba się czasem trochę przymusić?”

Anna Curyło

Cyt. za: „Gin z tonikiem i ogórkiem” Rafaële Germain, tłum. Tadeusz Markowski/Wyd. Prószyński

Redakcja poleca

REKLAMA