Fabułka ma tutaj znaczenie czysto pretekstowe, trzeba jednak przyznać, że podpisany pod scenariuszem – niegdyś artysta, dzisiaj wyrobnik – Luc Besson tym razem stworzył coś, co z wdziękiem nawiązuje do filmu Louisa Malle’a „Viva Maria!” z 1965 roku. Tam rewolucję w Ameryce wywoływały dwa francuskie kociaki, Brigitte Bardot i Jeanne Moreau. Także ich następczynie w „SEXiPIStOLS” walczą na początku XX wieku z amerykańskimi imperialistami bezczelnie wydzierającymi ziemię meksykańskim chłopom. Ale polityka na całej linii przegrywa z erotyką, toteż wzrost emocji na widowni wywołują nie oskarżenia korporacyjnego kapitalizmu, tylko zawody w całowaniu, które Hayek i Cruz uskuteczniają na osobie gołego Steve’a Zahna. Bardzo to pouczająca lekcja dla polskiej publiczności – niech pamięta, że na początku był SEX, a nie PIS! Tych jednak, którzy nie chcą latem zawracać sobie głowy morałami, zapewniam, że w towarzystwie Salmy i Penelope będą się mogli odprężyć. Albo naprężyć.
Bartosz Żurawiecki/ Przekrój
„SEXiPIStOLS”, reż. Joachim Roenning, Espen Sandberg, Francja/Meksyk/USA 2006, SPI