"Rzeź" - recenzja

Dwa małżeństwa spotykają się w mieszkaniu jednego z nich, aby omówić bójkę, do której doszło pomiędzy ich pociechami. Gdy w pewnym momencie pada o jedno słowo za dużo, emocje biorą górę...
/ 26.01.2012 07:07

Dwa małżeństwa spotykają się w mieszkaniu jednego z nich, aby omówić bójkę, do której doszło pomiędzy ich pociechami. Gdy w pewnym momencie pada o jedno słowo za dużo, emocje biorą górę. Państwo Longstreet oraz Cowan obrzucają się nawzajem inwektywami. Piorą małżeńskie brudy zapominając o powodzie ich spotkania. Co rusz zmieniają fronty. Nawiązują krótkotrwałe sojusze. Salon przemieniają w plac zabaw. Sami stają się dziećmi.

Cztery osoby zamknięte w czterech ścianach. Głośno dyskutujące. Wdające się w siarczystą awanturę. Szkoda tylko, że bez tytułowej rzezi. Momentami aż prosiło się o to, by doszło do rękoczynów. Film bez efektów specjalnych. Bez rozbudowanej scenografii. Widzimy zwykłe mieszkanie przeciętnych Nowojorczyków, bo przecież utrzymujący rodzinę ze sprzedaży sprzętów AGD Michael Longstreet nie mógłby pozwolić sobie na zakup apartamentu, a w nim same gwiazdy - rozhisteryzowaną Jodie Foster, przekomiczną Kate Winslet, uzależnionego od komórki Christopha Waltza i nie tak milusińkiego, jakby mogło się to wydawać Johna C. Reilly.

Rzeź - recenzja

"Rzeź" jest ekranizacją głośnej sztuki Yasminy Rezy wystawianej w Polsce jako "Bóg mordu". Sztuka wystawiana była na Brodway'u, West Endzie czy w Berliner Ensemble. Świetnie, że doczekała się przeniesienia na srebrny ekran. Dobrze, że Polański pozostał jej wierny, że nie podkręcił akcji, że wszystko działo się swoim tempem. W tak klaustrofobicznych warunkach ciężar tego, czy obraz odniesie sukces, spoczywa na aktorach. Ci wyśmienicie wywiązali się z powierzonego im zadania. Moimi faworytami są Kate Winslet i Christoph Waltz. Wydaje mi się, że wykazali się większym talentem komediowym niż Jodie Foster i John C. Reilly. Choć zdaję sobie sprawę, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o ich zdolności aktorskie, a po prostu lepiej rozpisane sceny.

Obraz Polańskiego jest emocjonującym, okraszonym subtelnym humorem, świetnie zrealizowanym spektaklem, przypominającym poniekąd filmy Woody'ego Allena. To komedia, która nie narzuca nam, kiedy i z czego mamy się śmiać. W tej gonitwie mocnych słów trudno zresztą wyłapać wszystkie niuanse. To film, który obnaża prawdziwie ludzką naturę, na co dzień skrywaną pod różnymi maskami. Wyborne przepełnione dialogiem kino, które daje myślenia. Polecam!

Fot. Filmweb

Redakcja poleca

REKLAMA