"Kick-Ass" - We-Dwoje.pl recenzuje

Wszyscy, którzy widzieli zwiastun (prawdopodobnie ten mniej ostry) zapewne spodziewali się niskobudżetowej komedii o zwykłym nastolatku pretendującym do miana superbohatera. To, co zobaczyli w kinie jednym na pewno się spodobało, innych najprawdopodobniej przyprawiło o mdłości. „Kick-Ass” wgniata w fotel, jednak nie dowcipnymi dialogami a skalą swojej brutalności.
/ 17.04.2010 10:05

Wszyscy, którzy widzieli zwiastun (prawdopodobnie ten mniej ostry) zapewne spodziewali się niskobudżetowej komedii o zwykłym nastolatku pretendującym do miana superbohatera. To, co zobaczyli w kinie jednym na pewno się spodobało, innych najprawdopodobniej przyprawiło o mdłości. „Kick-Ass” wgniata w fotel, jednak nie dowcipnymi dialogami a skalą swojej brutalności.

Nie kryję, że mam mieszane uczucia co do tego filmu. Z jednej strony bardzo spodobał mi się scenariusz: oto przeciętny nastolatek, fan komiksów, pewnego dnia postanawia zostać superbohaterem. Któż z nas nie marzył o tym, by latać jak Superman, podróżować Batmobilem, czy mieć adamantiowe pazury jak Wolverine, a przy okazji rozprawiać się z niebezpiecznymi bandziorami oraz zyskiwać wierne rzesze fanów. Kto z nas zrealizował te marzenia? Pewnie nikt. Dlaczego? Bo to niemożliwe. Ludzie obdarzeni ogromną siłą, wyostrzonymi zmysłami węchu, słuchu i wzroku oraz specjalnymi umiejętnościami istnieją jedynie w świecie fantazji, kolorowych komiksów i hollywoodzkich superprodukcji. Dave Lizowski (Aaron Johnson) postanawia jednak przełamać ten schemat i pomimo swojej wątłej postury, braku jakichkolwiek specjalnych zdolności czyniących z niego superbohatera, przyodziewa się w kupiony w internecie kostium i wyrusza w miasto, by walczyć ze złem. Trzeba przy tym dodać, że nie chodzi tu o byle jakie miasto, a sam Nowy Jork, prawdziwą mekkę dla najgroźniejszych przestępców.

Pomysł jak najbardziej oryginalny, ale... Jestem przekonana, że „Kick-Ass” spodoba się głównie najzagorzalszym fanom komiksów, bowiem dla zwykłego odbiorcy może okazać się po prostu zbyt brutalny. Jeszcze w żadnym filmie nie widziałam takiego rozlewu krwi, jakiego doświadczyłam podczas tego seansu. Tym, co bulwersuje najbardziej jest to, że osobą, która dokonuje największej rzezi, obcina nogi, bez mrugnięcia okiem strzela przeciwnikom prosto w głowę, a przy okazji non stop „rzuca mięsem”, jest jedenastoletnia dziewczynka, Hit Girl (w tej roli rewelacyjna Chloë Moretz). Postać niezwykle barwna, niewątpliwie pastiszowa, lecz jednocześnie w pewnym stopniu przerażająca. Główny bohater tej opowieści, czyli tytułowy Kick-Ass oczywiście nie dorasta do pięt dziewczynce, od najmłodszych lat szkolonej na maszynkę do zabijania.

Początek filmu kompletnie nie zdradza tego, w jaką jatkę przemieni się z czasem najnowsze dzieło Matthew Vaughna. „Kick-Ass” przepełniony jest czarnym humorem oraz odniesieniami do rozmaitych komiksów. Czyni to ten film surrealistyczną opowieścią o dorastaniu, młodzieńczych marzeniach i zemście. Choć sceny walk są naprawdę krwawe trzeba przyznać, że zrobiono je z niezwykłym rozmachem. Tym co urzekło mnie w tym filmie najbardziej są jednak nie efekty specjalne, a naprawdę rewelacyjne piosenki oraz ścieżka dźwiękowa Ilana Eshkeri'ego. Tak. Dokładnie tego samego Ilana Eshkeri'ego, który współpracował z Matthew Vaughn’em przy „Gwiezdnym pyle”. Tego samego, który stworzył naprawdę porywające kompozycje.

„Kick-Ass” to niezwykle krwawe kino akcji. Ja daję mu 7,5 na 10 punktów. Film ten z pewnością zyskałby w moich oczach, gdyby w miejsce czasem bezsensownego rozlewu krwi wstawiono więcej ciętego dowcipu. 

Fot. Filmweb.pl

Anita Boharewicz

Redakcja poleca

REKLAMA