"Furia" - We-Dwoje.pl recenzuje

Po obejrzeniu Apocalypto Mela Gibsona poprzysięgłam sobie, że moja noga długo nie postanie w sali kinowej, gdzie będą grali coś w jego reżyserii. Ale reżyseria to jedno, aktorstwo to drugie. Oglądanie filmów z Gibsonem jest zawsze przyjemnością. I tutaj nie będzie inaczej. Zwłaszcza, że na nowy film z aktorem przyszło nam czekać aż sześć lat.
/ 01.04.2010 20:01

Po obejrzeniu Apocalypto Mela Gibsona poprzysięgłam sobie, że moja noga długo nie postanie w sali kinowej, gdzie będą grali coś w jego reżyserii. Ale reżyseria to jedno, aktorstwo to drugie. Oglądanie filmów z Gibsonem jest zawsze przyjemnością. I tutaj nie będzie inaczej. Zwłaszcza, że na nowy film z aktorem przyszło nam czekać aż sześć lat.

Wcześniej byliśmy jedynie świadkami kolejnych wydarzeń z jego życia osobistego (rozstanie z żoną, romans, nowe dziecko) oraz niemiłosiernie nagłośnionych gaf, popełnionych pod wpływem alkoholu. Na szczęście Gibson trochę oprzytomniał i wrócił do tego, w czym jest najlepszy – dawaniu widzom ogromnej przyjemności swoim aktorstwem.

Furia - We-dwoje.pl recenzuje

Jego bohater w Furii to Thomas Craven, dość zamknięty w sobie policjant, samotny, przelewający wszystkie swoje uczucia na jedyną córkę Emmę. Kiedy ta niespodziewanie przyjeżdża na kilka dni do domu rodzinnego, jej ojciec jest zaniepokojony złym stanem zdrowia córki. Emma zaprzecza, że dzieje się coś złego a Thomas nie ma czasu pytać dalej – jeszcze tego samego wieczora Emma ginie z rąk zamachowca. Policja jest przekonana, że dziewczyna jest jedynie przypadkową ofiarą a celem tak naprawdę był Thomas. Jednak ten rozpoczyna swoje własne śledztwo, słusznie podejrzewając, że Emma mogła wdać się w bardzo poważne kłopoty.

Furia - We-dwoje.pl recenzuje

To nie jest filmowe arcydzieło, na pewno jednak to porządny film sensacyjny, sensowny, logiczny i spójny. Może tylko trochę przewidywalny. Mel Gibson to może nie ten sam cudowny szaleniec jakiego niektórzy (ci starsi ) pamiętają z Zabójczej Broni. To Mel Gibson 20 lat później, widocznie starszy, dalej jednak doskonały aktorsko. To dla niego trzeba ten film obejrzeć przede wszystkim, bo to podstawowy jego atut. Następnym jest cudowny jak zawsze Ray Winston, po nim sprawny montaż i przyjemne wizualnie zdjęcia. Dopiero potem można pomyśleć o samej historii – trochę przewidywalnej, miejscami za mało sensacyjnej, niepotrzebnie sięgającej po elementy nieznośnego tutaj łzawego dramatu. Takie filmy oglądamy dla sensacji, pościgów, twardzieli. Gibson to dalej twardziel, pościgów nie zabraknie, sensacja zostanie na przyzwoitym, chociaż przewidywalnym poziomie. Gdyby twórcy nie kazali nam na siłę się wzruszać byłoby bardzo dobrze. Tak jest przyzwoicie. Z tendencją na dobrze.

Fot. filmweb.pl

Marta Czabała

Redakcja poleca

REKLAMA