Fenomen Harry'ego Pottera

Jak głosi legenda - przygody "chłopca, który przeżył" zrodziły się w głowie J.K. Rowling podczas czterogodzinnej podróży pociągiem. Starannie spisane na papierowych serwetkach dały początek książkom, a następnie wspaniałym ekranizacjom, które jak żadne inne tchnęły w nasze życie odrobinę magii, które zdaniem pisarki miały przejść bez echa...
/ 01.08.2011 08:02

Jak głosi legenda - przygody "chłopca, który przeżył" zrodziły się w głowie J.K. Rowling podczas czterogodzinnej podróży pociągiem. Starannie spisane na papierowych serwetkach dały początek książkom, a następnie wspaniałym ekranizacjom, które jak żadne inne tchnęły w nasze życie odrobinę magii, które zdaniem pisarki miały przejść bez echa...

Przypomina to trochę słynne opowieści Madonny o tym, jak to mając w kieszeni zaledwie 35 dolarów przybyła do Nowego Jorku, by podbić rynek muzyczny. Mit Madonny został obalony przez jej brata Christophera Ciccone. Historia Rowling do tej pory owiana jest tajemnicą, jednak tylko złośliwi będą doszukiwać się dziury w całym. Bo to dzięki niej dzieci na nowo odkryły świat książek. To dzięki niej ocalono Fantazjanę, której Michael Ende wieszczył niegdyś rychłą zagładę.

Choć oficjalna premiera pierwszego tomu odbyła się 26 czerwca 1997 roku, „Harry Potter i kamień filozoficzny” trafił na polskie półki dopiero trzy lata później. Wkrótce po nim pojawiły się dwa kolejne. Pomimo tego, że część dzieci już wtedy z prędkością światła chłonęła wykreowany przez Rowling niezwykły świat czarodziejów, prawdziwy "potterowy boom" nastąpił dopiero za sprawą ekranizacji Chrisa Columbusa, która światło dzienne ujrzała pewnego listopadowego wieczoru 2001 roku. W końcu ujrzeliśmy Hogwart z tymi wszystkimi gadającymi obrazami, przesuwającymi się schodami i dziwnymi magicznymi stworzeniami. Wzięliśmy udział w powietrznych rozgrywkach quidditcha. Przy akompaniamencie niesamowitej, nominowanej zresztą do Oscara, muzyki Johna Williamsa staliśmy się częścią wspaniałej historii, która porwała nie tylko dzieci, ale także młodzież i pewnie część dorosłych i która dała początek cudownej dekadzie, bo pełnej przygód i magii w naprawdę wyborowym opakowaniu.

Co złożyło się na sukces Harry'ego Pottera?

  • Lekkie pióro J.K. Rowling.
  • Jej naprawdę wybujała wyobraźnia, dzięki której zrodziły się m.in. fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, po które do dziś mam wielką ochotę sięgnąć, nie bojąc się nawet tego, że mogę trafić na tę o smaku wymiocin.
  • Warta akcja, bo książki o przygodach "chłopca, który przeżył" i jego przyjaciół od samego początku okraszone były minimalną ilością opisów, a sporą dawką dialogów oraz humoru. To właśnie dzięki temu pochłaniało się je w iście ekspresowym tempie!
  • Przebogata galeria postaci, w której nie ma miejsca na przypadek, bo wszyscy bohaterowie, nawet ci trzecioplanowi, prędzej czy później odgrywają mniej bądź bardziej znaczącą rolę, tak jak Neville Longbottom. Bo kto by pomyślał, że ten fajtłapa i nieudacznik, którego poznaliśmy w "Kamieniu filozoficznym" znajdzie w sobie tyle siły, by w "Insygniach Śmierci" sięgnąć po Miecz Gryffindora i odciąć Nagini głowę?
  • Rowling świetnie uchwyciła okres dorastania swoich bohaterów. Harry, Ron i Hermiona nie zatrzymali się w rozwoju na etapie słodkich jedenastolatków. Obserwowaliśmy jak się zmieniają, przeżywaliśmy z nimi pierwsze miłości, przechodziliśmy okres nastoletniego buntu (zwłaszcza te dzieciaki, które sięgnęły po książkę w wieki jedenastu lat, a więc dorastały wraz z bohaterami Rowling). I choć może drażnić fakt, że Harry'emu zawsze wszystko uchodzi płazem, że naznaczony miłością matki, trochę wymuszenie, jawi się jako jedyny godny przeciwnik Volemorta, to mimo wszystko lubimy przebywać w jego towarzystwie. Bo wiemy, że tylko przy nim za chwilę wydarzy się coś niesamowitego.
  • Ostatnią, arcyważną sprawą są ekranizacje. Bo to one tchnęły życie w świat wykreowany przez Rowling. To one spopularyzowały ten cykl i sprawiły, że Harry'ego pokochały tłumy.

Można by się kłócić o to, która z nich jest najlepsza. Nie ulega jednak wątpliwości czyje filmy są najgorsze. Powierzenie sterów Davidowi Yatesowi nie przyniosło niczego dobrego. Kości zostały jednak rzucone. Druga część "Insygniów Śmierci" może i zakończyła ten najbardziej magiczny okres w historii światowej kinematografii, lecz wierzę, że fenomen Harry'ego Pottera będzie trwał nadal, że jeszcze nie jedno dziecko odwiedzi mury Hogwartu, nie jedno da się porwać tej niesamowitej opowieści!

Zobacz - GWIAZDY HARR'EGO POTTERA: WCZORAJ I DZIŚ

Redakcja poleca

REKLAMA