"Druhny" - We-Dwoje.pl recenzuje

Dzieło Paula Feiga doprawdy trudno sklasyfikować. Choć "Druhny" silą się na to, by być kobiecym odpowiednikiem "Kac Vegas", przypięłabym im raczej etykietkę dramatu obyczajowego z kilkoma komediowymi sekwencjami. Bo czy perypetie kobiety, której życie wali się na głowę, mogą być w jakikolwiek sposób zabawne?
/ 01.08.2011 07:57

Dzieło Paula Feiga doprawdy trudno sklasyfikować. Choć "Druhny" silą się na to, by być kobiecym odpowiednikiem "Kac Vegas", przypięłabym im raczej etykietkę dramatu obyczajowego z kilkoma komediowymi sekwencjami. Bo czy perypetie kobiety, której życie wali się na głowę, mogą być w jakikolwiek sposób zabawne?

Annie nie ma szczęścia ani w interesach ani w miłości, nie ma własnego mieszkania ani nadmiaru gotówki. Ma za to najlepszą przyjaciółkę, Lilian, która właśnie wychodzi za mąż. Rozpoczynają się przygotowania do ślubu, którym przewodzi Helen, nowa przyjaciółka Lilian, piękna, bogata i rezolutna Helen, która nie tylko wpędza Annie w kompleksy, ale też sprawia, że między przyjaciółkami wyrasta trudny do zburzenia mur...

O "Druhnach" krążą dość skrajne opinie. Jedni wychwalają ten film pod niebiosa. Inni mieszają go z błotem. Wydaje mi się, że wszystkiemu zawiniły porównania do obrazu Todda Phillipsa. Wszak, jak głosi opis dystrybutora, film ten miał być kobiecym odpowiednikiem "Kac Vegas". Oczywiście jest to wierutną bzdurą. Bo nie ma co porównywać do siebie tych filmów, nawet pomimo tego, że biednej Melissie McCarthy przyszło grać rolę Alana w spódnicy. "Kac Vegas" to czysta, pozbawiona zahamowań zabawa. "Druhny" to z kolei słodko-gorzka opowieść o tym, by nie doszukiwać się źródła swoich niepowodzeń w innych, a znaleźć je w sobie, by dzięki temu stać się silniejszym, odbić się od dna i stawić czoła przeciwnościom losu. Tempo "Druhen" jest wolniejsze, komediowych sekwencji jest jak lekarstwo, a na domiar złego nie wszystkie są zabawne. Nie dziwię, że osoby spodziewające się czegoś na miarę "Kac Vegas" mogły wyjść z kina znudzone, a może nawet w pewien sposób oszukane. Jednak, gdy na film ten spojrzy się z zupełnie innej perspektywy, dzieło Feiga nie wydaje się takie złe, jak je malują. Wręcz przeciwnie. Jest naprawdę dobre.

"Druhny" mają świetnie skompletowaną obsadę. Prym wiodą obdarzone komediowym zacięciem Kirsten Wiig oraz Rose Byrne, które w filmie stają po przeciwnych barykadach, walcząc o względy granej przez Mayę Rudolph, Lilian. Tuż za nimi plasuje się znana z serialu "Gilmore Girls" Melissa McCarthy w roli dość specyficznej Megan, która swoją drogą na upartego mogłaby uchodzić za siostrę Alana i tym samym stanowić jedyne nawiązanie do obrazu Phillipsa. Myślę, że warto też wspomnieć o kreacji Chrisa O'Dowda, który wcielił się w rolę przeuroczego funkcjonariusza Nathana Rhodes'a. Aktorsko jest dobrze. Ze scenariuszem trochę gorzej, lecz jeśli przymknie się oko na fekalno-analny humor, który miejscami się przez ten film przewija, otrzymamy całkiem przyjemną okraszoną romantycznym zakończeniem opowieść o tym, by stawiać czoła życiu, by w końcu nauczyć się walczyć o swoje. I właśnie dlatego uważam, że mimo wszystko warto ten film zobaczyć.

Redakcja poleca

REKLAMA