„Kobiety” - We-Dwoje recenzuje

Kobiety dominują w „Kobietach”. Czy mogłoby być inaczej? Są żonami, matkami i kochankami. Wychowują dzieci lub realizują się aktywnie zawodowo. Biorą udział w akcjach charytatywnych, spędzają czas na zakupach, troszczą się o przydomowy ogródek albo… wysłuchują plotek.
/ 28.12.2008 21:44
Kobiety dominują w „Kobietach”. Czy mogłoby być inaczej? Są żonami, matkami i kochankami. Wychowują dzieci lub realizują się aktywnie zawodowo. Biorą udział w akcjach charytatywnych, spędzają czas na zakupach, troszczą się o przydomowy ogródek albo… wysłuchują plotek.

Płci przeciwnej w „Kobietach” w ogóle nie widać. Brak mężczyzn w obsadzie nie oznacza jednak, że panów w filmie nie ma. Ależ są! Na ekranie cały czas niewidoczni, jednak obecni gdzieś w tle. Pojawiają się jako pretekst do narzekania lub temat kobiecych żartów i rozmów. Nieobecni ciałem, ale jakże ważni w życiu naszych bohaterek. Oni też napędzają akcję.

Saks Fifth Avenue uwielbia każda kobieta (choć to uwielbienie przychodzi niekiedy z czasem). Tutaj można zatracić się na zakupach, przywrócić idealny stan naszym paznokciom lub też… zakochać. Nie tylko w zapachach. Przekonał się o tym bogaty finansista z Wall Street, który podczas kupowania perfum dla żony dał się omamić zalotnej ekspedientce (Eva Mendes). Wiadomość o romansie szybko rozniosła się na sąsiadujące stoiska (cóż, wystarczy jedna gadatliwa manikiurzystka!). Plotka zostaje potwierdzona, więc na pomoc zdradzanej żonie (Meg Ryan) ruszają z pomocą przyjaciółki: mężatka z gromadką dzieci (Debra Messing), singielka (Annette Bening) i lesbijka (Jada Pinkett Smith). Tyle ogólnej fabuły. Dalej, jak w typowej amerykańskiej komedii obyczajowej, wszystko powoli zacznie się układać. Chwilowa depresja pójdzie w zapomnienie - podobnie jak niewierny mąż, który (czy to dziwne?) zacznie rozumieć, jak duży błąd popełnił, nie potrafiąc oprzeć się pokusie w postaci atrakcyjnej, młodej dziewczyny. Ale przecież nie o mężczyzn w tym filmie chodzi… a o kobiety! I to one, jako zbiorowy bohater, tworzą ciekawy portret współczesnej Amerykanki.

„Kobiety” - We-Dwoje recenzuje

Żyjące w nowojorskim świecie cztery przyjaciółki, spędzając teraz więcej czasu razem, zaczną… nie, nie obmyślać zemstę na całym męskim rodzie, a przypatrywać sobie nawzajem. Co straciły, co zyskały poprzez swoje życiowe wybory? Niestety, nieco powierzchownie zostały niektóre z nich ukazane, a reżyserka nie potrafiła zdecydować, czy akcent przesunąć w stronę komedii obyczajowej, czy dramatu. Problemy? Poza zdradzaną panią Mary Haines jedynie nieco więcej dowiadujemy się o Sylvie (Annette Bening), która, pełniąc rolę redaktor naczelnej upadającego pisma dla kobiet, ciągle walczy z malejącą liczbą czytelniczek. Kryzys zawodowy przekłada się na problemy w życiu prywatnym – czy jednak warto poświęcić wieloletnią przyjaźń dla kariery? Alex (Jada Pinkett Smith) daje nam się poznać jedynie jako cięta na mężczyzn lesbijka. Edie (Debra Messing) sprawia wrażenie typowej kury domowej z gromadką dzieci, ale nie taka „cicha woda” z niej, jak mogłoby się nam początkowo wydawać. Obie są reprezentantkami pewnej grupy społecznej, jednak ich obecność na ekranie wiele do fabuły nie wnosi. Dużo ciekawszymi postaciami jest pokolenie starszych dam - matka Mary (Candice Bergen) oraz poznana na obozie kondycyjnym dla kobiet pewna hollywoodzka agentka (Bette Midler). Dzięki nim przekonujemy się, iż rację miał Joseph Conrad stwierdzając, iż „być kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami”.

„Kobiety” ogląda się przyjemnie (zwłaszcza kobietom), ale niczym ten film tak naprawdę nie zaskakuje. Ot, dowiadujemy się, po raz kolejny już, że nawet „w ładnym opakowaniu” nie tak łatwo być kobietą. Każdą z nas targają sprzeczne emocje. Poświęcić karierę zawodową na rzecz rodziny, czy też walczyć o swoją niezależność, realizując się w pracy… kosztem rodziny?! Żyć w cieniu męża czy samej błyszczeć w świetle reflektorów, zdobywając uznanie i szacunek u innych? Trudno jednocześnie być sobą, i być w szczęśliwym związku z kimś innym. Jeszcze trudniej znaleźć wewnętrzną równowagę i spokój. Żyjemy próbując swoim wizerunkiem upodobnić się do wyretuszowanych, przerobionych programami graficznymi, modelek. Dajemy się oszukiwać innym, same oszukując wciąż siebie. Zaś w pogoni za ideałami zapominamy, że wcale nie musimy wciąż i we wszystkim być najlepsze. Mamy być… szczęśliwe! A do tego niezależne i aktywne. Tylko że „nikt nie rodzi się kobietą, tylko się nią staje” (Simone de Beauvior). Zdrada męża wychodzi zaś, co tu udawać, filmowej Mary na dobre - mniej jednak udał się Diane English cały film. Można odnieść wrażenie, że wszystko już widzieliśmy na szklanym ekranie…

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA