Dziadowski kraj posła Brudzińskiego

Poseł Brudziński życzy wszystkim dziadowskich świąt - takie hasło dnia wygłosiła ostatnio jedna z krajowych stacji radiowych. Media z rozkoszą podchwyciły i wykorzystywały wypowiedź Joachima Brudzińskiego, który w programie "Kropka nad i" określił Polskę mianem kraju "dziadowskiego", przydzielając ten sam przymiotnik premierowi Tuskowi.
/ 18.12.2010 11:35

Poseł Brudziński życzy wszystkim dziadowskich świąt - takie hasło dnia wygłosiła ostatnio jedna z krajowych stacji radiowych. Media z rozkoszą podchwyciły i wykorzystywały wypowiedź Joachima Brudzińskiego, który w programie "Kropka nad i" określił Polskę mianem kraju "dziadowskiego", przydzielając ten sam przymiotnik premierowi Tuskowi.

"Donald Tusk prowadzi politykę dziadowską, jest dziadowskim premierem i dlatego dzisiaj państwo polskie jest dziadowskie w swoim zarządzaniu. Właśnie takim premierem jest Donald Tusk" - powiedział poseł Brudziński, dodając jednocześnie, iż jest świadomy tego, że obraża właśnie premiera swojego państwa.

Swoim wywiadem Brudziński osiągnął to, na czym bardzo zależy ostatnio Prawu i Sprawiedliwości. Przyciągnął uwagę mediów, obecnie niezaprzeczalnie zajętych nową formacją Joanny Kluzik - Rostkowskiej. Te, zdumione jego wypowiedzią, skierowały na posła i partię Jarosława Kaczyńskiego swoje kamery. Niektórzy domagali się szczegółowych wyjaśnień. Tych niestety poseł Brudziński nie był już skłonny udzielić.

Bo tak naprawdę nasuwa się kilka pytań. Czy państwo polskie jest dziadowskie wyłącznie od czasów przegranych przez PiS wyborów, czy też było takie wcześniej? Czy nie wstyd posłowi, że pracuje i pobiera pensję od tego dziadowskiego państwa, dla którego przecież on sam też pisze ustawy? I czy te ustawy też są dziadowskie?

Nie ma co oczekiwać, że pan Brudziński przemyśli swoje słowa i zechce jednak złagodzić swoje wypowiedzi. Nie ma po co mieć nadziei, że może zrozumie, iż niezależnie od podziałów partyjnych, czy poglądowych, rząd polski i polski prezydent pełnią swoje funkcje w wyniku wolnych, demokratycznych wyborów. Te, nawet jeśli nie reprezentują poglądów Joachima Brudzińskiego, wymagają jego akceptacji. Tak samo jak urząd prezydenta wymaga pewnej dozy szacunku, a sam prezydent nie powinien być obrażany.

Ale to oczywiście pogląd utopijny. Z praktyki możemy spokojnie przewidzieć, że - wraz z coraz szybciej zbliżającymi się wyborami - wypowiedzi opozycji będą przybierać coraz to bardziej ostre formy. Będą pewnie inwektywy, będą oskarżenia, będą wywiady i deklaracje. W końcu w polityce rzadko kto ma skrupuły. A potem przyjdą wybory, nowa kadencja sejmu i być może nowy rząd. Jeszcze zobaczymy czy dziadowski.

Fot. www.joachimbrudzinski.pl