Maria łaski pełna

Narkotykowa odyseja filmowa w poszukiwaniu nadziei.
/ 16.03.2006 16:57
Jeśli napiszę, że główną bohaterką jest młoda kolumbijska dziewczyna przemycająca w żołądku heroinę do USA, to powstanie wrażenie, iż mamy do czynienia z paradokumentem o „szlaku narkotykowym”. Dodajmy do tego bluźniercze skojarzenie, jakie nasuwa tytuł, i właściwie możemy streścić debiut Joshuy Marstona słowami: mocny film z obowiązkową dawką przemocy. Tymczasem rzecz tak prosta i oczywista wcale nie jest.
Owszem, reżyser nie szczędzi realistycznych szczegółów – scena przełykania woreczków z heroiną zaprawdę została pokazana z wyczuciem detalu – ale jednocześnie unika krzykliwego schematu opowieści o ofiarach narkotykowego biznesu. Bowiem tytułowa Maria nie jest typem ofiary. Mieszka w niewielkim miasteczku koło Bogoty, pracuje na plantacji kwiatów, obcinając za marne grosze kolce różom, ale czuje, że takie życie nie odpowiada ani jej marzeniom, ani jej aspiracjom. Ma chłopaka (no bo trzeba mieć chłopaka), którego nie kocha, choć zachodzi z nim w ciążę. Wyjście zdaje się być tylko jedno – pospieszny ślub, a potem małżeńska wegetacja na kupie z teściami, szwagrami i całym majdanem. Krążenie w trójkącie bermudzkim knajpa – kościół – dom aż do usranej śmierci. Chyba jedynie warunki klimatyczne różnią kolumbijskie miasteczko od polskiej prowincji.
Maria decyduje się więc na odyseję narkotykową nie tyle z żądzy zysku, ile z pragnienia odmiany. Ani to niezguła, ani szczwana lisica. Działa impulsywnie, najpierw robi, potem myśli. Ale jej kibicujemy, bo uparcie i konsekwentnie realizuje wspólne nam banalne marzenie o „nowym życiu” i „lepszym świecie”, którym być może okaże się owa mityczna Ameryka.
Marston znalazł do roli Marii idealną odtwórczynię w osobie Cataliny Sandino Moreno. Rok temu młoda aktorka dostała nagrodę na festiwalu w Berlinie, niedawno była nominowana do Oscara (przegrała z Hilary Swank). A i sam skromny przecież film odniósł prestiżowy (nagroda publiczności na festiwalu w Sundance) i kasowy sukces za oceanem.
Potwierdza on też, że ostatnimi czasy najciekawsze filmy produkuje stacja telewizyjna HBO. To stamtąd wyszły także m.in. „Anioły w Ameryce” Mike’a Nicholsa i „Słoń” Gusa van Santa. Niech TVN z Polsatem biorą przykład, zamiast tłuc kolejne odcinki kryminalnych serialideł!

Bartosz Żurawiecki/ Przekrój

„Maria łaski pełna”, reż. Joshua Marston USA/Kolumbia 2003, Solopan