Karl Lagerfeld - ostatni wielki projektant

Karl Lagerfeld z modelkami fot. FREE
Polega tylko na wyobraźni, a o swoim wizerunku mówi: „wykreowałem lalkę, która bardzo mi się podoba”. Choć tworzy modę od ponad 50 lat, co sezon świat czeka z zapartym tchem, co znów pokaże.
/ 22.04.2011 07:21
Karl Lagerfeld z modelkami fot. FREE
Piątek, 25 lutego. Paryż. W L7, słynnym studiu fotograficznym i księgarni, należących do Karla Lagerfelda na rue de Lille, ruch jest większy niż zwykle. Spotykamy się wieczorem, Karl wpada prawie z samolotu. Za nim asystenci z milionem walizek.

Właśnie wrócili z Mediolanu z pokazu Karla dla Fendi, którego dyrektorem kreatywnym jest od ponad 46 lat. Atmosfera jest gorąca, ale pokaz okazał się sukcesem, więc i Karl, i ekipa są w dobrych nastrojach. Późno w nocy mają sesję zdjęciową. Fotografuje Karl, więc ludzie tęsknie spoglądają w stronę ekspresu z kawą. Do czwartej rano nie ma co liczyć na sen. Siedzimy przy wielkim stole w pokoju, w którym na wszystkich ścianach królują książki. Karl jak zwykle nienaganny, w czarnych okularach, rękawiczkach z obciętymi palcami.

Jest najsłynniejszym projektantem mody, ostatnim z wielkich kreatorów, gwiazdą i legendą. Człowiekiem o niesłychanych talentach, ikoną o najbardziej rozpoznawalnym wizerunku. Ale nie sprawia wrażenia osoby chłodnej. Jak sam mówi: nie lubi udzielać wywiadów. Odpowiada krótko, celnie, jest bardzo konsekwentny w wypowiedziach. Całe życie poświęcił modzie. Była jego wyzwaniem, marzeniem, pracą i domem w jednym. Stworzył swój świat, w którym może bezpiecznie tworzyć i do którego niewielu ludzi ma wstęp. Czy jest szczęśliwy? „Szczęśliwy jest ten, kto nie odpowiada na to pytanie”, mówi przekornie.



– Czy musiałeś coś poświęcić, żeby aż tyle osiągnąć?
Karl Lagerfeld: Nie. Człowiek sam dokonuje wyboru: życie rodzinne czy niezależność i wolność. Ja świadomie wybrałem wolność.

– Kim jest dzisiaj Karl Lagerfeld?
Karl Lagerfeld: Wciąż pytam sam siebie, kim naprawdę jestem. Projektantem? Fotografem? Rysownikiem? Producentem? Robię tyle rzeczy i ciągle mam ochotę na więcej. Jestem nienasycony. Chcę robić wszystko, znać wszystkich, wiedzieć wszystko. Ostatnio zagrałem w filmie. Pomyślałem: czemu nie? Może okaże się, że jestem też niezłym aktorem? Chciałbym wyreżyserować film fabularny. Zacząłem pracę nad scenariuszem. Może więc będę też niezłym reżyserem?

– Jesteś w tym wszystkim szczęśliwy?
Karl Lagerfeld: Popatrz, robię to, co chcę robić. Mieszkam tu, gdzie chcę mieszkać, znam ludzi, których naprawdę chcę znać. Jeśli chcę wyjechać, wyjeżdżam, jeśli chcę kupić książkę, kupuję. Jak wielu ludzi ma tak wyjątkowe szczęście?

– Powiedz, czy można być wolnym i niezależnym w agresywnym świecie wielkiej mody i wielkich pieniędzy?
Karl Lagerfeld: Ja jestem wolny, do nikogo nie należę. Pracuję dla Fendi i Chanel, ale żadna firma nie ma mnie na własność. Wykonuję swoją pracę, bo chcę. Moje kontrakty z Chanel i Fendi to jednostronicowe umowy. Bracia Wertheimer (właściciele Chanel – przyp. red.) i Bernard Arnault (prezes koncernu LVMH, do którego należy Fendi – przyp. red.) to moi przyjaciele i sprzymierzeńcy. Pamiętasz ten pokaz, kiedy zbudowaliśmy dla Chanel francuską wioskę? On kosztował 10 milionów euro. Nikt nie wydaje tyle nawet na wystrój sklepu. A tu jest jak w Hollywood, gdzie buduje się spektakularne scenografie.

– W Chanel 30 lat, 46 lat w Fendi. Nie nudzi Cię to?
Karl Lagerfeld: To prawda, że zmieniam apartamenty, kraje, samochody, ale wierność dwóm markom nie oznacza nudy. Pamiętaj, że w modzie co sezon tworzy się coś nowego. Tu nie ma miejsca na nudę. Nuda powinna być zakazana przez prawo. Uważam, że jeśli ktoś się nudzi, to znaczy, że jest znudzony sam sobą. Ja się nigdy nie nudzę. I uciekam od ludzi, którzy mówią, że są znudzeni.

– Czy drażni Cię, że Chanel jest nieśmiertelna, a Ty, pracując dla marki, kultywujesz jej pamięć? Projektant powinien pracować na własne nazwisko.
Karl Lagerfeld: Nie. Po to przyszedłem do Chanel. Jestem jak żołnierz – w przeciwieństwie do niektórych projektantów, nie mam problemów z przerostem ambicji i z własnym ego.

– Dom Mody Chanel umierał, a teraz dzięki Tobie jest wart miliony.
Karl Lagerfeld: Dziesięć miliardów euro, tyle ostatnio pewien inwestor zaproponował właścicielom. Kiedy dziesięć lat po śmierci Coco Chanel obejmowałem kierownictwo artystyczne, właściciele nie byli dumni z kondycji tego domu mody i powiedzieli mi: „Jeśli chcesz, zrób coś z tym. Jak nie dasz rady, trudno – sprzedamy”. Zaufali mi, a ja robiłem dwa razy tyle, ile ode mnie wymagano. Zajmowałem się wszystkim – nawet wystrojem witryn w butikach.

– I jak widać, mieli rację. Dziś Chanel to przede wszystkim Lagerfeld. Zastanawiasz się, czy Chanel przetrwa bez Ciebie?
Karl Lagerfeld: Nie dbam o to. Dla mnie ważne jest kolejne sześć miesięcy. Mam już dokładnie zaplanowane, co będę robił w tym czasie. Moje życie toczy się w rytm pokazów. Robię ich 14 każdego roku. To jest duże tempo. Ale ani mnie to nie męczy, ani nie nuży.

– Jak wygląda Twoja praca? Twój zwykły dzień?
Karl Lagerfeld: Ranki spędzam w domu. W każdym ze swoich apartamentów mam pokój do pracy. Siadam przy stole i rysuję. Naprawdę dobrze szkicuję, kiedyś chciałem zostać ilustratorem. Wielu projektantów wynajmuje rysowników, ja wolę rysować sam. Mam ludzi, którzy robią zakupy, odbierają telefony. Nie lubię rozmawiać przez telefon. Mój asystent Sebastian pilnuje wszystkiego. Po południu idę do studia. Tam pracuje moja najbliższa ekipa. Kilka zaufanych osób. Siadamy przy stole, omawiamy ważne kwestie.

– Jesteś otoczony przez wiele cudownych kobiet. Inspirują Cię?
Karl Lagerfeld: Wszystkie mnie inspirują! Amanda Harlech od lat jest moją muzą i przyjaciółką. Pamiętaj jednak, że inspiracja to jest coś, co otrzymujesz, ale jeśli zaczynasz to analizować, natychmiast staje się marketingiem. Jeżeli tworzysz suknie, musisz mieć kontakt z kobietami, znać ich charaktery, różne sposoby bycia, ich zalety i wady. Kobiecość i kapryśność. Obserwować ich styl.

– Ty masz swój niesamowity styl. Nie do podrobienia. Rozpoznawalny na pierwszy rzut oka.
Karl Lagerfeld: Zawsze chciałem wyglądać inaczej niż wszyscy. Gdybyś zobaczyła zdjęcia, na których mam 10 lat, uznałabyś, że jestem zupełnie inny niż moi rówieśnicy z miasteczka. W świecie mody albo stworzysz własny styl, albo nie istniejesz.

– Porozmawiajmy o przeszłości...
Karl Lagerfeld: Mówiąc szczerze, rozmowy o przeszłości śmiertelnie mnie nudzą.

– Dlaczego?
Karl Lagerfeld: Po co wracać do tego, co już było. Czy rozpamiętywanie przeszłości ją zmieni? Ludzie marnują czas na wspomnienia, zamiast iść do przodu. Ja myślę tylko o tym, co będzie dziś i co będzie jutro.

– Ja uważam, że wspomnienia budują osobowość człowieka. Dlatego pozwól, że jednak poszperam w Twojej przeszłości. Przyjechałeś do Paryża...
Karl Lagerfeld: ...jako 14-latek. Kiedy byłem dzieckiem, matka ciągle mi powtarzała, że powinienem wyjechać z Hamburga. Był początek lat 50. i w Niemczech nie było dla mnie nic do roboty. Pewnie mógłbym zostać nauczycielem rysunku, ale matka się złościła: „Nie po to byłam w ciąży przez dziewięć miesięcy, żebyś został nauczycielem, o nie, dziękuję! Jedź do Paryż i zrób karierę”. Najpierw pobierałem nauki u Balmaina i Jeana Patou, a potem zacząłem pracę w domu mody Chloé.

– Jak wyglądał świat mody lat 50.?
Karl Lagerfeld: To była inna planeta. W porównaniu z dzisiejszym światem staromodna i zacofana. Pracownie krawieckie były obskurne, na piękne kreacje mogli sobie pozwolić naprawdę nieliczni. Prêt-à-porter dopiero rozwijało skrzydła. Dziś moda ma w sobie dużo wolności, wtedy jeszcze cieniem na wszystkim kładła się wojna.

– Ale to wtedy pracowali najwięksi: Yves Saint Laurent, Balenciaga, Chanel – i oczywiście Ty. Miałeś mistrza?
Karl Lagerfeld: Nie.

– Nikogo, za kim podążałeś?
Karl Lagerfeld: Ja przez całe życie podążam tylko za swoimi uczuciami. Zawsze wiedziałem, czego chcę i co chcę robić w życiu. Miałem szczęście do ludzi, interesujących zbiegów okoliczności, zrządzeń losu.

– Czyżbyś wierzył w magię gwiazd?
Karl Lagerfeld: Absolutnie nie. Nie wierzę w astrologię, numerologię, nie chodzę do wróżek. Jestem przeciwko zabobonom i przesądom. Jednej rzeczy tylko nie robię: nigdy nie przechodzę pod drabiną.

– Masz swoje motto na życie?
Karl Lagerfeld: Mam, ale uważam, że nie powinno się słuchać tego, co radzą inni. Dlatego go nie zdradzę, by nikomu niczego nie sugerować. Każdy człowiek musi sam siebie określić, znaleźć i swoją drogę, i myśl, która nim pokieruje.

– Świat projektantów mody to świat uzależnień, nałogów, szaleństw. Nie mogę uwierzyć, że nigdy Cię to nie pociągało?
Karl Lagerfeld: Nie. Ale nie było i nie jest to dla mnie żadnym wysiłkiem. Trzymałem się na dystans od szaleństwa lat 60. i 70. Widziałem wielu przyjaciół, którzy w latach 80. i 90. umierali na AIDS. AIDS zdziesiątkowało świat mody. Zabiło całe pokolenie. Nie chcę jednak o tym mówić. Ja zawsze przede wszystkim chciałem żyć. Dlatego nie jem za dużo, nie piję, nie palę. Jedyne, od czego mogę być uzależniony, to coca-cola. Oczywiście light.

– Czy jako człowiek, który od ponad 50 lat tworzy modę, uważasz, że w tej branży wydarzyło się już wszystko i rzeczywiście nic już nie zaskoczy?
Karl Lagerfeld: Zdradzę ci pewien sekret – jeżeli uważasz, że już się nic w twoim życiu nie wydarzy, jesteś stracony. Pora umierać. Ale jeśli chcesz żyć pełnią życia, musisz, jak dziecko, każdego dnia spodziewać się czegoś nowego. I wciąż być podekscytowanym, tak jak wtedy, gdy w dzieciństwie oczekiwałaś prezentów pod choinką. I to jest sekret młodości i kreatywności.

– To czym nas teraz zaskoczysz w następnych kolekcjach?
Karl Lagerfeld: Nie mam pojęcia. Pomysły przychodzą naturalnie. To będzie niespodzianka również dla mnie.

– Wiem, że nie używasz komputera. Jak to w ogóle możliwe w dzisiejszym świecie?
Karl Lagerfeld: Tylko nie myśl, że nie umiem posługiwać się komputerem. Wiem wszystko na temat komputerów, iPodów i innych wynalazków. Nie mam jednak czasu, by tego wszystkiego używać. Wolę pracować z moją wyobraźnią. Ona mnie nigdy nie zawiodła.

– Myślisz, że szaleństwo wirtualnego świata może się źle skończyć? Przecież prawie przez 24 godziny na dobę jesteśmy w sieci!
Karl Lagerfeld: To jest bardzo niebezpieczne, ale to nie jest też mój problem. Nie rozumiem fenomenu Facebooka, Twittera, wirtualnych znajomości. Powiem to głośno: nie mam zamiaru być na Facebooku. Nie chcę przyjaźnić się z kimś, kogo nawet nie widziałem na oczy.

– I nie ciągnie Cię do modowych blogów?
Karl Lagerfeld: Po co? Szkoda czasu. Ja lubię czytać, ale książki, gazety. Nie ma nic bardziej ekscytującego od dotykania papieru. Każdy blog i każda strona internetowa przegrają wyścig na jakość z dobrą książką. Książki są moją obsesją. Mam ich mnóstwo i ciągle je kupuję. Jak widzę nową, której jeszcze nie mam, nie umiem powstrzymać się od kupienia jej. Uprzedzając twoje pytanie – nie, nie przeczytałem wszystkich książek, które mam, ale lubię wiedzieć, że leżą gdzieś na półce i w każdej chwili mogę po nie sięgnąć. Książki do czytania mam w domu, w pracowni obłożyłem się tysiącami albumów.

– Jest takie powiedzenie: sukces mierz liczbą swoich wrogów. Innymi słowy – im większy odnosisz sukces, tym bardziej jesteś samotny.
Karl Lagerfeld: Nie zgadzam się z tym. Im większy odnosisz sukces, tym jesteś sławniejszy, tym więcej masz znajomych. To akurat nie dla mnie, bo ja najbardziej lubię być sam. Uwielbiam rozkoszować się samotnością, rysować, czytać, nie patrzeć na zegarek. Bycie samotnym z wyboru jest największym luksusem. Zwłaszcza że od kiedy jestem znany, naprawdę rzadko mogę sobie na ten luksus pozwolić. Uwielbiam podróżować, ale już nie mogę podróżować tak jak kiedyś. Tłumy turystów, gapiów, zaczepiających. Nie mogę jeździć na nartach, na motorze, od 40 lat nie wsiadłem do autobusu czy metra. Na każdym kroku muszę być ostrożny. I nie martwię się o siebie, ale o to, że przede wszystkim jestem potrzebny w pracy. Setki ludzi mnie potrzebuje. Dla nich muszę być w formie.

– Czyżby to oznaczało, że nie dajesz sobie prawa do gorszych dni?
Karl Lagerfeld: Bywam zły, ale przede wszystkim na siebie. Uwierz, że polubiłabyś mój kiepski nastrój (śmiech). Chandra nachodzi mnie zazwyczaj w poniedziałek rano. A że rano pracuję w domu, nikt mnie nie widzi.

– Właśnie, gdybyś mógł choć na jeden dzień stać się niewidzialny, co byś zrobił?
Karl Lagerfeld: Ale dlaczego tylko na jeden dzień? To moje marzenie. Wtedy zabiłbym kilku dyktatorów. I myślę, że cały świat byłby mi za to wdzięczny.

Redakcja poleca

REKLAMA