Męskie elementy garderoby hurtem przechodzą do damskich szaf. Meloniki, kołnierze, muszki i marynarki, to tylko kilka przykładów. Jak się okazuje przeprowadzki są bardzo trafione, bo na przekór potęgują kobiecość.
Import męskiej garderoby rozpoczął się już dawno temu. Zapoczątkowała go Choco Chanel, nosząc męskie spodnie. Kreatorka prostych i wygodnych fasonów zdominowała lata 30-te. Najmodniejsze elegantki przywdziewały spodnie w kant i płaskie pantofle na wzór męskiego obuwia. Takie połączenie jest modne i dziś, proponuje je Hermes w odświeżonej wersji. Wszyscy pamiętamy też cudowną aktorkę Marlenę Ditrich i jej smokingi, do których nosiła cylindry.
Jean Paul Gaultier w swoje kolekcji postanowił powrócić do tamtych kanonów kontrowersyjnej (wtedy) mody. Garderoba prosto z szafy dżentelmena urozmaicona nowymi krojami i seksownymi wcięciami przypadała do gustu wielu projektantom.
Nawet Antonino Marrs znany z słabości do mody etnicznej wprowadził trendy męskie do swoich projektów. Na pokazie Kenzo nie zabrakło seksownych garniturów. Tego roku kobiety mogą dowolnie nosić męskie koszule, kamizelki na guziki, skórzane marynarki, spodnie garniturowe.
Każdy ten element prezentuje się fenomenalnie w połączeniu z kobiecą sylwetką i dodatkami. Wiwienne Westwood posunęła się nawet do zabawnego makijażu, w którym modelki miały narysowany wąsik.
Styl na ekscentrycznego arystokratę i młodego kawalera został "podłapany" przez samego Karla Lagerfelda, jego kolejne sesje zdjęciowe ukazują silne, seksowne kobiety wystylizowane po "męsku". Taka charakteryzacja została pokazana m.in., w słynnym filmie " Sex w wielkim mieście".
Styl na chłopczycę jest jak najbardziej na topie. Jednak nie zapominajmy o mocnym akcencie w makijażu, takim jak np. czerwone usta. A wy co sądzicie o tym trendzie?