Alexander McQueen - modowy chuligan czy geniusz?

Kiedy nieco ponad rok temu media opublikowały informację o jego samobójczej śmierci, świat mody obwieścił odejście geniusza. „To ogromna strata” mówili wszyscy, którzy z modą mieli cokolwiek wspólnego. Wielu tzw. ludzi z branży, zapomniało, że oprócz fenomenalnego projektanta, odszedł również zagubiony człowiek.
Marta Kosakowska / 15.03.2011 07:33

Kiedy nieco ponad rok temu media opublikowały informację o jego samobójczej śmierci, świat mody obwieścił odejście geniusza. „To ogromna strata” mówili wszyscy, którzy z modą mieli cokolwiek wspólnego. Wielu tzw. ludzi z branży, zapomniało, że oprócz fenomenalnego projektanta, odszedł również zagubiony człowiek.

W zaledwie rok po jego śmierci projekty z metką Alexander McQueen można nazwać kultowymi, a jego samego – legendą. Zresztą stał się nią jeszcze za życia, a jego nagła śmierć, paradoksalnie, przyczyniła się do jeszcze większego rozsławienia jego nazwiska. Po śmierci projektanta, nazywanego naprzemiennie wizjonerem i chuliganem mody, sprzedaż ubrań i akcesoriów sygnowanych jego nazwiskiem wzrosła o 1400%. Dziś charakterystyczne koturny i torebki z czaszką są absolutnym must have celebrytek na całym świecie.

Projektant, który promował bajkową, momentami nieco mroczną kobiecość zachwycał swoimi pomysłami. Mówiono, że ma niezwykły talent, a jego pokazy mody to prawdziwe dzieła sztuki, spektakle, w których ubrania stanowią jedynie jeden z elementów. Jego pokazy nie mieściły się w dyskursie mody, wychodziły poza jej granice. Wiele z nich z powodzeniem można nazwać wręcz arcydziełami. Sam McQueen zaskakiwał i prowokował, np. wtedy, gdy podczas jednego z jego pokazów w Paryżu modelkom towarzyszyły sztuczne dzikie zwierzęta, a sam designer na koniec pokazu wystąpił w stroju wielkiego, pluszowego królika. Był najmłodszym kreatorem, który otrzymał tytuł Najlepszego Projektanta Roku w 1996 roku. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Droga do tego spektakularnego sukcesu w młodym wieku była okupiona wieloletnim doświadczeniem. Jego przygoda z modą zaczęła się, kiedy rozpoczął praktykę w Anderson&Sheppard na Savile Row w Londynie, gdzie szył m.in. dla księcia Charlesa. Później szył kostiumy teatralne oraz przez krótki czas pracował dla japońskiego projektanta Koji Tatsuno oraz włoskiego – Romea Gigli. W 1994 rozpoczął naukę w prestiżowej szkole Central St. Martin's College od Art and Design i to była jego trampolina do sukcesu. Praca dyplomowa Alexandra McQueena została bowiem w całości kupiona przez angielską redaktorkę modową i ikonę mody, Isabellę Blow, która pomogła młodemu i zdolnemu projektantowi w karierze. Blow zapłaciła za nią wówczas 5 tysięcy funtów, dziś kolekcja jest bezcenna. To za jej namową zmienił imię z pierwszego Lee na drugie, Alexander i tak narodził się legendarny projektant.

Sukcesy Alexandra McQueena przyszły szybko. W 1996 roku został głównym projektantem Givenchy, zastępując na tym stanowisku Johna Galliano. Później związał się z marką Gucci. Każda jego kolekcja wywoływała poruszenie. Połączenie doskonałego warsztatu i niezwykłej teatralnej wyobraźni, sprawiło, że był on jednocześnie połączeniem skrupulatnego rzemieślnika i wizjonera mody. Inspirował się sztuką i codziennym życiem. Pracował z najlepszymi i dla najlepszych. Ma na swoim koncie współpracę m.in. z firmą Puma, M.A.C. czy stylizację okładki do płyty Bjork „Homogenic”.

Ostatnią kolekcję ukończył jedynie w 80% procentach, jednak jego spadkobiercy podjęli się kontynuacji jego modowego dziedzictwa. Alexander McQueen popełnił samobójstwo na krótko po tym, jak umarła jego ukochana matka, a wcześniej również bliska przyjaciółka Isabella Blow, która przyczyniła się do jego spektakularnego sukcesu. Powiedział kiedyś: „Nie planowałem dla siebie takiego życia. Kiedy ludzie cię rozpoznają i szanują, to jest miłe, ale ja nigdy nie miałem zamiaru robić tego dla sławy. Sławę powinno się pozostawić gwiazdom filmowym. Ja po prostu świadczę usługi.” (vogue.co.uk)

Fot. alexandermcqueen.com

Redakcja poleca

REKLAMA