Philips StyleCare Prestige - opinia, cena, funkcje

test lokówki Philips StyleCare Prestige fot. Archiwum prywatne
Automatyczną lokówkę Philips StyleCare Prestige używam od ponad 2 tygodni i nie zamieniłabym jej na żaden inny model. Dlaczego?
12.12.2017 09:42
test lokówki Philips StyleCare Prestige fot. Archiwum prywatne

Moje włosy są trochę takie nijakie. Ani proste, ani kręcone. Od zawsze mam z nimi sporo problemów, bo włosy bywają niesforne i trudne w ułożeniu. Odkąd pamiętam, zawsze podobały mi się kręcone włosy: na rodzinne uroczystości, wesela, czy urodziny zawsze decydowałam się na fryzurę z lokami. Niestety, sama takich loków zrobić nie umiałam.

Moja „przygoda” z lokówką i prostownicą

Jakieś 2 lata temu kupiłam lokówkę stożkową. Niby włosy się falowały, ale... No właśnie, było sporo „ale”. Po pierwsze – czas. Zakręcenie włosów na stożkową lokówkę zajmowało mi jakiś 20 do 30 minut. A efekt? Poparzone palce (serio) i loki, które były nierówno zakręcone. Same fale szybko się rozprostowywały. 

Moja stara lokówka wylądowała w szafie. Leży tam do teraz. Potem zaczęłam kręcić włosy... prostownicą. Działało całkiem dobrze. Loki były naturalne, a samo zakręcanie włosów nie trwało długo. Niestety, efekt utrzymywał się krótko i często wyjście na zewnątrz powodowało rozprostowanie się loków. 

Zawsze dziwiłam się, że fryzjerzy byli w stanie pofalować moje włosy przy użyciu lokówek. Kiedyś moja ulubiona fryzjerka poleciła mi automatyczną lokówkę do włosów. Dlatego, gdy w naszej redakcji pojawiła się lokówka Philips StyleCare, od razu wiedziałam, że muszę ją wypróbować. Tak też się stało. Z urządzenia korzystam od ponad 2 tygodni. Około 8 razy zakręciłam sobie na niej włosy. Efekt? Nadal nie mogę wyjść z podziwu!!!

Fot. Archiwum prywatne

Co zachwyciło mnie w Philips StyleCare?

Wygoda

Teraz, gdy rano układam włosy, nie muszę martwić się o pogodę. Nie zadaję też sobie pytań typu: „Tylko czy mi te loki wyjdą”, bo wiem, że wyjdą. Umyte i rozczesane włosy po prostu dzielę na partie i pasmo po pasmie umieszczam w komorze lokówki. Następnie lokówka „wciąga” pasmo i po chwili (w zależności od długości czasu jaki ustawię), wyjmuję idealnie pokręcony kosmyk. Nie ma nic prostszego! Po 7-10 minutach mam super fryzurę jak z salonu!

Czas

Dla mnie rano czas jest najważniejszy. Lubię sobie pospać, a każde 15 minut jest na wagę złota. Kiedyś, żeby przygotować fryzurę do pracy, potrzebowałam ok. 20 minut. Odkąd mam Philips StyleCare, to śpię dłużej i spokojniej! Na stylizację włosów potrzebuję ok. 10 minut. Czy może być lepiej?

Idealne loki

Nic nie odstaje, loki są idealnie równe, skręt jest w tym samym kierunku i co najważniejsze – nie muszę o tym myśleć i się martwić. Ustawiam temperaturę, czas oraz tryb falowania. I voilà! Fale są doskonałe, a przy tym bardzo naturalne i dziewczęce.
 
Fot. Archiwum prywatne

Dużo różnych opcji

Lokówki stożkowe przyzwyczaiły mnie do jednego – do niepewności! Nigdy w zasadzie nie wiedziałam, co mi wyjdzie. Czasem loki były grube, czasem mocno skręcone, czasem słabiej. Z Philips StyleCare zapomniałam o tego typu sprawach, bo sama decyduję o tym, jaką fryzurę będę miała. Lokówka ma 3 ustawienia zegara: 8, 10 i 12 sekund. Dodatkowo mam 3 ustawienia temperatury i 3 ustawienia kierunku kręcenia. Co to znaczy w praktyce? Dzięki tak wielu opcjom mogę wykonać aż 27 różnych fryzur z lokami – tak zapewnia producent. Tylu jeszcze nie przetestowałam, ale spróbuję. Na ten moment moją ulubioną fryzurą są naturalne, grube loki :)

Bezpieczeństwo

Automatyczna lokówka od Philipsa to dla mnie też koniec z poparzonymi palcami i czołem! Dzięki nowej konstrukcji komory lokówka nie nagrzewa się od zewnątrz. Można ją swobodnie trzymać w dłoni przez cały czas stylizacji oraz w każdej chwili odłożyć w dowolne miejsce.

Design

Gdy wyjęłam Philips StyleCare z pudełka, to od razu pomyślałam sobie, że mam do czynienia z urządzeniem z wyższej półki. Lokówka jest bardzo elegancka - ma czarną obudowę ze złotymi akcentami.


Fot. Archiwum prywatne