Polskie „co łaska”, czyli ile naprawdę kosztuje ślub kościelny

ślub kościelny fot. Fotolia
Niby co łaska, ale czasem trzeba słono zapłacić. Ile? Poznaj wynik naszego śledztwa!
ślub kościelny fot. Fotolia

Ceny się wahają. Od 500 do nawet 2 tys. złotych. Nikogo dziś nie dziwi, że księża pobierają opłaty za sakramenty. A młodzi ludzie bez słowa zgadzają się na uiszczenie każdej sumy i udają, że nie widzą w tym żadnego problemu, który chyba jednak jest.

"Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem". (Ks. Rodz. 2, 23-24). Brzmi pięknie, a w praktyce wygląda to mniej więcej tak: Młodzi się zakochują, on się jej oświadcza, chcą się pobrać i....

Za mszę muszą zapłacić 800 zł, za organistę 200, a za kościelnego 150. To i tak bardzo optymistyczna wersja, bo są w Polsce parafie, gdzie te sumy są jeszcze większe. Co mają zrobić zakochani? Płacą. Przecież nie będą kłócić się z proboszczem, tym samym, który co roku odwiedza ich dom podczas kolędy.

Cennik za ślub – jest czy go nie ma?

W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie przejrzałam kilkanaście stron parafii z całej Polski. Oprócz słowa na niedzielę, cytatu dnia, planu nabożeństw, intencji mszalnych czy historii kościoła, cennika na stronie nie znajdziesz. Podczas rozmowy telefonicznej księża niechętnie udzielają informacji o stawce za mszę ślubną, bo jak twierdzą, młodzi najpierw muszą przyjść i wtedy ustalone zostaną szczegóły. Raz padła odpowiedź, że „co łaska”, ale zwykle nowożeńcy płacą 800 złotych.

Do tego dochodzi opłata za zapowiedzi, które należy uiścić zarówno w parafii pana młodego, jak i panny młodej. Ich koszt waha się od 50 do nawet 200 złotych. Czy są obowiązkowe? Ależ tak! Przecież ksiądz musi poinformować parafian o woli zawarcia związku małżeńskiego. Co istotne, a o czym zapominają niektórzy nowożeńcy – zapowiedzi ważne są przez pół roku. Jeśli w ciągu tego czasu nie weźmiecie ślubu, to macie spory problem. Spadacie z ambony, zapowiedzi są "przeterminowane" i jeśli zechcecie zalegalizować związek, to zapewne koszty będziecie musieli ponieść raz jeszcze.

Nie zapominajmy też o kursie przedmałżeńskim. Jeśli nie zrobiliście go w szkole średniej, trzeba zapisać się przed ślubem. W wielu parafiach te kilka lekcji o życiu ma również swoją niewybredną cenę.

W kościele nie ma wolnego rynku

Ze ślubem nie jest tak jak z kupnem samochodu. Jeśli w danym salonie nie znajdziesz wymarzonego modelu po stosownej cenie, to pójdziesz gdzie indziej i tam go kupisz, ale po niższej stawce. Jeśli myślisz, że po awanturze z księdzem po prostu pójdziesz sobie do innej (tańszej) parafii, to się rozczarujesz.

Owszem – ślub możesz wziąć wszędzie, nie musi być to twój rodzinny kościół. Ale zapłacisz podwójnie! Po pierwsze - wspomniane już zapowiedzi. Obowiązkowo będą musiały odbyć się w parafii narzeczonych, a jeśli ceremonia będzie miała miejsce, gdzie indziej, to generuje kolejny koszt.

Czysta matematyka, tylko w otoczce nabożnych pieśni, kazania, obrączek, białej sukni i wzruszającej przysięgi! Druga kwestia to licencja, czyli zgoda na ślub w innej parafii. Tak, to naprawdę się dzieje! Zwyczajowo ślub odbywa się w parafii panny młodej, względnie w parafii pana młodego. Jeśli decydujecie się na uroczystość gdzie indziej, musicie uzyskać zgodę od "swojego" duszpasterza. Jak się okazuje, taka licencja - zwykły dokument z waszymi danymi i pieczątką - też kosztuje. Ile? Wszystko zależy od parafii i księdza. Czasem będzie to 200, czasem 300 zł, a czasem – połowa stawki za mszę ślubną!!!

Czemu aż tyle? Wymówek księża znajdą wiele. A to poświęcony czas, jaki ksiądz musi znaleźć na wypisanie dokumentu, a to przeprowadzenie procedury z USC. Brzmi absurdalnie, a jednak! Inni księża wprost mówią, że ceremonia ślubna w innym kościele to niejako STRATA dla rodzimej parafii. Ksiądz nie zarobi, organista i kościelny również, a niezamężna owieczka odpłynie, zasilając obce konto...

Niesmak sakramentami malowany

Żenujących sytuacji z księdzem w roli głównej jest wiele. Jedni się kłócą, grożą, że ślubu nie udzielą, inni sugerują, że jeśli młodych nie stać na opłacenie mszy, to po co zakładać rodzinę. Takich i innych historii słyszałam na pęczki. Oto jedna z nich!

Na samym początku nie byłam pewna, jak chciałabym, by wyglądał mój ślub. Wiedziałam tylko, gdzie nie chcę go brać. W mojej rodzinnej parafii. Nie mogliśmy też wziąć ślubu w parafii mojego narzeczonego z czysto logistycznego punktu widzenia. Zadecydowaliśmy o przeniesieniu ślubu do kościoła z mojego dekanatu, co było strzałem w dziesiątkę. Księża mili, uprzejmi, kościół piękny. Byli zachwyceni, że chcieliśmy wziąć u nich ślub. Haczyk? Żadnego! Zapłaciliśmy 700 zł, nie było żadnego "co łaska". Licencję spisaliśmy w parafii mojego narzeczonego – proboszcz poprosił o symboliczną ofiarę (samo spotkanie trwało długo) na zapowiedzi i za poświęcony czas. Było super do momentu, kiedy trafiliśmy do mojego księdza. Obrażony za przeniesienie ślubu wykrzyczał mi w twarz, że "zdradzam rodzinę", że powinnam się dwa razy zastanowić, bo różnie się w życiu układa, być może będę chciała u niego "załatwić pogrzeb" (sic!) któregoś z rodziców, to będzie mnie pamiętał. Ostatecznie doszło do tego, że z powodu godzin pracy kancelarii (3 dni w tygodniu, przed południem), to mój ojciec musiał wpłacić w moim imieniu 400 zł za zapowiedzi i w ramach rekompensaty za niemożność udzielenia mi ślubu. Potem stawiłam się po karteczkę – proboszcz złagodniał, może przemyślał swoje zachowanie, a może był po prostu z siebie zadowolony - Edyta - mężatka od prawie roku

Czy w Piśmie Świętym każą płacić? 

W Biblii znajdziemy kilka wzmianek o sensie życia człowieka. Są nim przede wszystkim dobre uczynki, wiara, bycie miłosiernym i cnotliwym. W swoich opowieściach Jezus kazał przecież kochać, zaś wszelkie dobra materialne traktować jako dobra doczesne, które nie mają gwarantować wiecznego życia w niebie. A o pieniądzach w Biblii poczytać możemy wiele: "Korzeniem wszelkich szkodliwych rzeczy jest umiłowanie pieniędzy", czy "Jezus spojrzał na niego i rzekł: Jakże trudno będzie mającym pieniądze wejść do królestwa Bożego! Doprawdy, łatwiej jest wielbłądowi przedostać się przez ucho igły do szycia, niż bogaczowi dostać się do Królestwa Bożego" 

Nie będę udawać, że znam Biblię na pamięć. Nie trzeba jednak być z wykształcenia teologiem, aby wiedzieć, że kościół z reguły potępia przykładanie zbyt dużej wagi do gromadzenia pieniędzy. O tym, że zachłanność i materializm jest zły już wiemy. Gdzie zatem w Piśmie znajdziemy cennik usług kościelnych? W którym miejscu Jezus wycenił sakrament chrztu, bierzmowania, ślubu czy wreszcie pogrzebu, za którego opłata przeraża mnie chyba naj-bar-dziej!? Gdzie znajdziemy te stawki? Poszukałam, przewertowałam Biblię i... jak się domyślacie, nie znalazłam żadnego konkretnego cennika.

Ale uwaga: „Wart jest bowiem robotnik zapłaty swojej”

Są i ci bardziej odważni nowożeńcy, którzy próbują podjąć dyskusję z duchownym. Zazwyczaj zaczynają od tego, że ślub sporo kosztuje i że nie stać ich na zapłatę ponad 1000 zł za samą mszę. Miłosiernych duchownych wielu jednak nie ma. Jedni bronią się ściśle ustalonym cennikiem, inni twierdzą, że stawka, którą przedstawili to łączny koszt za mszę, organistę i kościelnego, jeszcze inni hardo cytują słowa Pisma, według którego "Wart jest bowiem robotnik zapłaty swojej". Kolejni księża wymieniają biblijną dziesięciną (która chyba jednak nie zakłada cennika ślubu, typu 1200 za sakrament!?). Dyskusja ogólnie nie ma najmniejszego sensu! Pojawia się zaś przykra sytuacja – albo płacisz, albo... ślubu nie będzie.

Cuda się zdarzają?

Po rozmowach z kilkoma proboszczami i ludźmi, którzy brali ślub w różnych częściach Polski, byłam załamana. Wszędzie tylko kasa, kasa i kasa. W ich opowieściach brakowało miejsca na miłosiernych księży, którzy faktycznie brali co łaska i cieszyli się szczęściem zakochanych. Za to dostawałam teksty typu: Lublin - 800, Łomża – 1200, Kraków – 750, Wrocław – 900, Kolno – 1400, Płońsk – 1200, Zamość – 1000, Gdańsk – 800. Czułam się jak na licytacji! Kto da więcej?! Tendencja wygląda mniej więcej tak: im mniejsze miasto i miasteczko, tym ksiądz liczy sobie więcej.

Na szczęście znalazły się i inne głosy. W parafii na Pradze Południe ksiądz poprosił o włożenie pieniędzy do skrzynki kościelnej. Żadnego cennika nie było. Nie sugerował stawki, nie naciskał, nic nie kazał. Inny, z warszawskiego Mokotowa zaproponował 200-400 zł. TYLKO! Są i tacy, którzy koperty zwracali! Cuda się jednak zdarzają! Niestety zbyt rzadko.

Z cennikiem usług ślubnych można zapoznać się też na portalu Colaska.pl

Redakcja poleca

REKLAMA