Lekcje karmienia piersią w czasach PRL - instrukcje z prasy

Mama z wózkiem z dzieckiem - rysunek fot. Fotolia
Karmienie piersią – naturalna czynność, której warunki powinny ustalać tylko dwie uczestniczące w niej strony. Przez lata było skodyfikowane, opisane i wypunktowane, a wiedza wtłaczana kobietom do głów skutecznie... utrudniała naturalne karmienie. Dzisiaj krok po kroku odzyskujemy je dla siebie.
/ 13.10.2016 10:32
Mama z wózkiem z dzieckiem - rysunek fot. Fotolia
Karmimy. Bywa ciężko, bo z doradztwem laktacyjnym ciągle jest różnie, ale próbujemy. Czytamy w popularnych gazetach i naukowych opracowaniach, że tylko mleko matki i że co najmniej przez pół roku, więc się staramy.
Nie wszystkim wychodzi, nie każda chce, ale – jak się rozejrzeć w prawo i w lewo – coraz więcej z nas decyduje się na karmienie piersią, a te które wybierają butelkę i mleko w proszku narażone są na społeczny ostracyzm (co jest tematem na osobny felieton). Podobne jak te, które karmią dłużej niż rok (co jest tematem na jeszcze jeden felieton).

Nowoczesna kobieta w PRL-u miała niewielkie szanse na utrzymanie laktacji

Trochę się tego karmienia piersią musimy uczyć po omacku, jak fizyki kwantowej albo geometrii, bo scheda po naszych mamach i babkach została nam skromna. Wiele z nas nie widziało nigdy innej kobiety karmiącej piersią, dopóki nie przystawiło do własnej piersi swojego malucha i nie spojrzało w lustro. Nie mogłyśmy też raczej liczyć na porady babć czy ciotek. Miały pecha trafić na czas, w którym porody, połogi, piastowanie niemowląt i laktacja zostały wyjęte spod kobiecego doświadczenia i skodyfikowane, spisane w punktach oraz "unaukowione". Nowoczesna kobieta w PRL-u, która czytała prasę i słuchała lekarzy miała niewielkie szanse na utrzymanie laktacji. Im bardziej się starała, tym gorzej mogło jej wychodzić.

A tak się prało w PRL! Czasami zajmowało to dwa dni.

Z "Kobiety i życia" (nr 10/1953 r) dowiedzieć się mogła na przykład, że w ciągu pierwszych 3-5 minut karmienia niemowlę wypija 2/3 potrzebnego pokarmu. Kto to zmierzył? Jak? Jak to możliwe, że dziennikarzom i lekarzom przechodziły przez usta i pióra takie niemożliwe do zweryfikowania informacje? I dlaczego głoszono je takim niedopuszczającym dyskusji tonem? Co więcej: "zdarzają się wypadki, że niemowlę, gdy matka nie dokończyła jeszcze karmienia, po 2-3 minutach zasypia. Jak postępować wtedy? Nie należy go budzić, lecz ułożyć do łóżeczka i zostawić aż do następnego karmienia. W ten sposób maleństwo po kilku dniach przyzwyczai się do prawidłowego ssania, bo będzie wiedziało, że nie dostanie pokarmu wcześniej niż po 3 godzinach". Dzisiaj zakwalifikowalibyśmy to jako torturę.

O hartowaniu brodawek i innych dziwadłach

W numerze 18 z 1953 roku znajdziemy artykulik "Ważne dla matek" - krótki poradnik poświęcony karmieniu piersią. "Już w czasie ciąży należy pamiętać o przygotowaniu się do tego podstawowego obowiązku matki: do karmienia piersią" - radzi surowo autor, podpisany skromnie B.
A więc najpierw, przed porodem – hartowanie. B. zaleca codzienne mycie piersi wodą z mydłem i szorowanie brodawek miękką szczoteczką. Potem należy je posmarować kremem lub oliwą, żeby podczas karmienia piersią nie pękały. A kiedy dziecko pojawi się już na świecie – należy przed każdym karmieniem brodawki i miejsce wokół nich obmywać watką zwilżoną przegotowaną wodą. Ten sposób unieważniał całą dyskusję o publicznym karmieniu piersią, bo likwidował jej przedmiot. Mycie piersi watką zwilżoną przegotowaną wodą w parku czy w kawiarni mogło być dosyć karkołomne. Dlatego dyskutujemy o tym na początku XXI wieku.
B. pisze również o wkładkach laktacyjnych (ich funkcję pełniły lniane szmatki oraz ceratka) i pęknięciach brodawek (mimo hartowania!). A na koniec – drobny zakaz: przy karmieniu bardzo ważne jest całkowite i regularne opróżnianie piersi. Zaleganie pokarmu grozi ciężkimi powikłaniami. Nie wolno zatem bez zgody lekarza odstawiać dziecka od piersi. Niewiele można było bez zgody.

Płacze - masz za mało pokarmu

Jeszcze w latach 70-tych pokutowało przekonanie, że dziecko karmi się co 3 godziny, a nakarmione niemowlę śpi słodko i budzi się dopiero na kolejny posiłek. Płacze pomiędzy karmieniami? Najczęściej diagnozowano szybko: za mało pokarmu, trzeba wprowadzić butelkę i sztuczne mleko, co stawało się pierwszym krokiem do przejścia na butelkę w ogóle.
 
Wyrastałyśmy w przekonaniu, że mnóstwo kobiet "nie ma pokarmu". Dzisiaj położne laktacyjne powtarzają, że karmimy dziecko na żądanie, że niemowlak najlepiej wie, kiedy jest głodny, że mleko modyfikowane trawi się dłużej niż mleko matki – stąd dzieci karmione butelką sypiają więcej, a piją mniej.
Karmiąc co 3 godziny noworodka trudno byłoby utrzymać stabilną laktację, bo w tej dwuosobowej spółce popyt nakręca podaż.

A dziś?

Odzyskujemy własne, kobiece doświadczenie. Częściowo udało nam się z porodami (w Polsce dzięki Fundacji Rodzić po Ludzku), próbujemy w gąszczu wychowawczych porad znaleźć drogę najwłaściwszą dla nas i nie ufać bezwzględnie ekspertom od dzieci, którzy wszakże naszego dziecka na oczy nie widzieli. Dowartościowujemy wiedzę całych pokoleń o karmieniu piersią – musimy docierać do tego, co zostawiły nam praprababki. Dzisiaj fachowcy powtarzają to, co zapewne myślały one, że mleko matki to nie tylko pokarm, że karmienie jest więziotwórcze, koi i uspokaja. Możemy usypiać dziecko przy piersi, możemy je piersią uspokajać, możemy karmić wtedy, kiedy jest głodne. Nie musimy patrzeć na zegarek i notować w zeszyciku: ile, kiedy, z której piersi.
 
Jeszcze tu i ówdzie lekarz zerknie do podręcznika sprzed 30 lat i poradzi kobiecie, jak ma żyć i kształtować swoją relację z dzieckiem, ale coraz więcej jest kobiet, które nie muszą słuchać nikogo, żeby wiedzieć, w jaki sposób karmić, rodzić, wychowywać dziecko. 
This is a man's world. Ciągle. Ale z czasem może uda się dotrzeć do świata z przekazem, że – jak mawia psycholożka Agnieszka Stein – historia powstaje nie tylko na wojnach i konferencjach, na których obradują politycy. Tworzymy ją też w każdym domu, w którym wychowuje się dziecko. Róbmy to mądrze i na własnych zasadach.
 

Niektóre absurdy spotykamy i dziś - polecamy błyskotliwy materiał o tym, że matka w domu na macierzyńskim głównie leży do góry brzuchem.

 

Redakcja poleca

REKLAMA