Podróżowanie pociągiem w długi weekend

pociąg fot. Fotolia
Tłok i chamstwo w cenie biletu gwarantowane!
pociąg fot. Fotolia

Długi weekend majówkowy to dla wielu doskonała okazja do tego, by w końcu odpocząć. Jedni jadą na pobliską działkę, a inni przemierzają kilometry w poszukiwaniu upragnionego spokoju w górach, nad morzem lub w uroczym Wrocławiu, który wiosną podobno jest piękniejszy niż zwykle. I tu zdziwią się wszyscy ci, którzy od upragnionego urlopu oczekiwali relaksu. Problemy pojawią się już na starcie. A wszystko w zależności od środka transportu, który wybierzesz.

Staruszek codziennie jeździ z Warszawy do Lublina. Na grób żony. Akcja na Facebooku chwyta za serce!

Czym na majówkę?

Samochodem? Ok, ale pod warunkiem, że masz sprawne auto i że nie zamierzasz mocno poszaleć z alkohole, bo w przeciwnym wypadku możesz mieć spory problem z powrotem do domu. Autobusem? Eee, nie – autobus trzęsie, kołysze, jest wolny i niewygodny. Z pomocą nadchodzą pociągi – jedne z szybszych środków transportu dalekosiężnego w Polsce (nie licząc samolotów, ale kto by tam leciał do Zakopca samolotem, jak tam nawet lotniska nie ma). A więc wielu Polaków wybiera kolej, bo jest w miarę tania i podobno szybka.

Oczekiwania vs rzeczywistość

Rezerwujesz bilet, a dzień wcześniej pakujesz walizkę. Myślisz sobie: "w pociągu się zdrzemnę".
Na peronach tłumy. Każdy gdzieś biegnie, ciągnąc za sobą ogromną torbę i dzieci. Na dworcu jesteś już 20 minut wcześniej, bo nie chcesz się spóźnić na pociąg. Nagle słyszysz z głośnika informację, z której wynika, że twój pociąg spóźni się o 30 minut. Zdenerwowana? Udajesz, że nie. W końcu kto by się zamartwiał w majówkę.
W końcu wsiadasz do pociągu i nerwowym wzrokiem szukasz swojego przedziału. W środku mnóstwo ludzi i już wiesz, że ta podróż nie będzie należała do tych miło wspominanych. Chwilę błądzisz, ale oto i jest – twój przedział. Wchodzisz do środka, a tam... wszystkie miejsca zajęte. Uprzejmie wypraszasz osobę, która cię podsiadła. Jak się okazuje, kupiła u konduktora "bilet stojący", ale liczyła, że ty się nie pojawisz. W końcu ruszacie. Siedzisz i widzisz, jak tłumy stoją na korytarzu, bo za późno przypomnieli sobie o zakupie biletu i teraz pokutują na stojąco. Trochę ci ich żal, ale... ty miałaś więcej rozumu i miło siedzisz. Już za chwilę wiesz, że tylko siedzisz, bo miło na pewno nie jest i nie będzie. Tłumy wydają z siebie dźwięki, które przy tak dużej liczbie osób okazują się nie do zniesienia. Jest duszno i pachnie niezbyt przyjemnie. Dodatkowy problem pojawia się, gdy chcesz wyjść do łazienki. Jak przedostać się przez ten korek? Ostatecznie rezygnujesz i męczysz się przez resztę drogi. A miało być tak pięknie...

"Zabił" w swojej karierze 3 osoby. Przeczytaj szczere wyznanie maszynisty o samobójcach na torach

Zmora nie tylko podróżujących

Pan Bartosz jest konduktorem od kilku lat.  Podkreśla, że nie wszystkie pociągi w długie weekendy są oblężone, bo to zależy od kierunku oraz rodzaju pociągu. Zmian w długie weekendy jednak nie lubi.

To nawet nie chodzi o tłumy, bo to zrozumiałe, że ludzie chcą podróżować, a kolej powinna im to umożliwić. Chodzi o chamstwo i arogancję niektórych pasażerów. Ludzie myślą, że jak w długi weekend są tłumy, to konduktorzy nie sprawdzają biletów. To błąd. Oczywiście, że sprawdzamy. Spora część osób nie ma przy sobie biletu, bo myśli, że jakoś się im uda pojechać na gapę.

Pasażerom też nie jest łatwo

tłok, duchota, bo na klimatyzacji się oszczędza, różnego rodzaju perfumy i inne zapachy, głupie rozmowy na cały przedział zupełnie tak, jakby byli sami, i walka o wejście do pociągu jest najważniejsza (tak na wypadek gdyby odjechał bez niego) i przepychający się pan "kawa, herbata, napoje?!"; mogę Wam nagrać filmik o ile dam radę wyciągnąć telefon
- Pani Kasi

 

Smutny powstaniec wstrzymuje sranie 😂🐖🐒 #silesia #poland #polishtrain #Katowice #trip

Post udostępniony przez kittzu (@_kittzu)

Redakcja poleca

REKLAMA