Reforma edukacji minister Anny Zalewskiej - list matki dziecka z 7 klasy

zmęczone dzieci w szkole fot. Fotolia
Tak wszyscy straszyli, tak marudzili, tak ośmieszali całą reformę edukacji, a tu minęły trzy miesiące, od kiedy córka chodzi do 7 klasy, i ja stoję murem za Panią, Pani Minister!
Sylwia Niemczyk / 05.12.2017 09:53
zmęczone dzieci w szkole fot. Fotolia
Na początku mojego listu muszę jednak ze wstydem się przyznać do tego, że gdy przez pierwsze 5 tygodni tego roku szkolnego moja córka, a z nią reszta klasy, nie miała podręcznika do fizyki, chemii, geografii i hiszpańskiego, a także ćwiczeń do polskiego i matematyki – to nie do końca myślałam o Pani pozytywnie.
 
Przyznaję też, że i kilka razy wcześniej zdarzyło mi się połączyć Pani osobę z jakimś niepochlebnym epitetem – np. kiedy nie umiała Pani u Moniki Olejnik jasno odpowiedzieć na pytanie o sprawców pogromu kieleckiego albo kiedy swoją radykalną reformę edukacji ogłosiła Pani w pierwszy dzień wakacji 2016 r., gdy już nauczyciele nie mogli przeciwko niej zaprotestować. 
 
Przemknęła mi wówczas przez głowę myśl, że było to z Pani strony zagranie głupie, tchórzliwe i poniżej pasa – dziś jednak, po trzech miesiącach reformy, wiem, że na pewno wszystkie Pani działania miały swoje ważne uzasadnienie, a każde środki, jeśli tylko prowadzą do szczytnego celu, są dobre. 
 

Rzecznik Praw Dziecka – jak jakiś maniak smaruje non stop do Pani te listy! 

 
Odnoszę jednak wrażenie, że wciąż wiele osób ma Pani tę reformę za złe. Choćby taki Rzecznik Praw Dziecka – jak jakiś maniak smaruje non stop do Pani te listy! Ostatni sprzed dwóch dni, a w każdym w kółko to samo: że dzieci z siódmych klas takie obciążone, takie niewyspane, takie przemęczone i takie w stresie.
 
Zupełnie się nie dziwię, że Pani konsekwentnie na jego listy nie odpowiada. Gdyby ktoś na mnie tak się uwziął, to też bym się pewnie zamknęła w sobie, kochana Pani Zalewska!
 
 
Ja przecież mam córkę w siódmej klasie i widzę dużo dobrego w Pani reformie. Niby zadań domowych rzeczywiście jest dużo, ale dzięki temu dziecko siedzi przez całe popołudnie i wieczór cicho nad książkami, po parku się nie włóczy, z koleżankami pod blokiem nie wystaje, książek młodzieżowych nie czyta, jak to niestety bywało w czasach naszej  młodości. 
 
A i my całą rodziną na Pani reformie korzystamy! Kiedy tak parę razy w tygodniu ja i mąż posiedzimy po pracy z dzieckiem nad fizyką (nauczycielka zwolniła się już ponad miesiąc temu i jeszcze nikt inny się nie skusił na te ćwierć etatu w podstawówce) – to od razu czujemy, jak nam się więzi rodzinne zacieśniają. Tyle się mówi o rozpadzie relacji, a tu Pani jedną genialną reformą uzdrowiła i polską szkołę, i polską rodzinę!
 
Więc kiedy Rzecznik Praw Dziecka ujawnia, że nie wszystkim podoba się tak duża liczba lekcji w siódmej klasie, to ja się wówczas pytam: a czemu dzieci miałyby mieć lepiej niż ja? Dlaczego zdrowa, silna 13-latka miałaby nie wytrzymać tygodniowo marnych 34 godzin w szkole, skoro ja spędzam w pracy aż 40, a droga Pani Minister pewnie i więcej? 
 

Jasno zrozumiałam, że nasze dzieci mają dziś dużo ciekawsze rzeczy niż jakieś potupaje do "Despacito".

 
Zresztą pozytywne efekty tego, z Pani Minister łaski przebogatego, programu szkolnego widać gołym okiem! Choćby ostatnio, kiedy we wtorek grono pedagogiczne zorganizowało dyskotekę na Andrzejki, to z siódmych klas nie przyszedł na nią żaden uczeń. Owszem, najpierw się tym trochę zdziwiłam, ale kiedy mi moja córka wytłumaczyła, że do końca tygodnia mają trzy sprawdziany, do tego zadania domowe na każdą lekcję i jeszcze "Zemstę" do przeczytania na piątek, to jasno zrozumiałam, że nasze dzieci mają dziś dużo ciekawsze rzeczy niż potupaje do "Despacito". My takiej szansy nie mieliśmy, my chodziliśmy na te szkolne dyskoteki i gdzie teraz jesteśmy, pytam Pana Rzecznika?
 

Dlaczego Pani kłamie, Pani Minister Zalewska? – list otwarty red. naczelnej Polki.pl

 
A skoro już wspomniałam "Zemstę" to chętnie nadmienię, że niezmiernie cenię Pani pomysł, by na dziesięć obowiązkowych lektur w 7 klasie aż osiem pochodziło z XVIII i XIX wieku. Co prawda, różni ironiści tu pewnie wtrącą, że od 17 lat mamy już wiek XXI, ale kto powiedział, że do 13-latków lepiej przemówi współczesna książka niż porządny utwór wierszowany z epoki rozbiorów: "Żona modna" I. Krasickiego?
 
Niby ten znany pedagog, Jan Amos Komensky, miał coś podobnego na myśli, gdy formułował swoją podstawową zasadę nauczania: "Od tego, co bliższe, do tego, co dalsze", ale Pani Minister ma świętą rację: ta zasada powstała dawno temu, a do tego nie u nas, tylko w Czechach.
 
Tak samo w pełni się z Panią zgadzam co do reszty podstawy programowej w 7 klasie. Owszem, słyszę od różnych narzekaczy, że zamiast wychowania do życia w rodzinie, woleliby dla dzieci naukę programowania czy dodatkowy angielski, ale zawsze wtedy im odpowiadam, że programowania czy angielskiego to one mogą się nauczyć wszędzie, a życia w rodzinie? No przecież tylko w szkole!
 
Martwi mnie tylko, że u mojej córki tego całego WDŻ-u uczy pani od biologii. Wiem, że w innych szkołach robią to katecheci i w pełni się zgadzam, że w tej dziedzinie nie ma od nich lepszych specjalistów.
 

Być może rzeczywiście kiedyś zdarzyło mi się wypowiedzieć na głos zdanie, że silne mięśnie i proste plecy by się dzieciom przydały...

Bardzo też doceniam to, że zupełnie Pani ignoruje kwestię wychowania fizycznego w szkołach, bo też uważam, że ostatnio w Polsce za dużo namnożyło się głupich mięśniaków na ulicach. Owszem, być może kiedyś zdarzyło mi się wypowiedzieć na głos zdanie, że dzieciom by się przydały silne mięśnie i proste plecy, skoro na przykład taka 13-latka musi przez pięć dni w tygodniu dźwigać na plecach 7 kilo książek (dokładnie zważyłam). Przysięgam jednak, Pani Minister, że takie głupoty mówiłam tylko do męża i tylko po czerwonym winie. 
 
Kończąc mój list, chciałabym, Pani Minister Zalewska, serdecznie podziękować za wszystko, co do tej pory zrobiła Pani dla mojej córki i jej kolegów. I przysięgam, że tylko i wyłącznie z troski o Panią, a także z głębokiej wdzięczności, chciałabym prosić, żeby już Pani przestała się tak poświęcać i pomyślała wreszcie o jakimś dłuższym odpoczynku. Mogłaby Pani jeszcze tylko to jedno dla uczniów zrobić?
 

Rodzic kontra nauczyciel - jak się dogadać? Felieton Krystyny Mirek

Redakcja poleca

REKLAMA