Projekt powiększenia Warszawy - komentarz

Warszawa nocą fot. Fotolia
Kilka miesięcy temu rząd postanowił się dobrać do mojej macicy, później zadecydował o przyszłości moich dzieci, a teraz chce mi mówić, gdzie mam mieszkać. Co będzie następne?
Karolina Kalinowska / 09.02.2017 12:45
Warszawa nocą fot. Fotolia

Jakiś czas temu rząd postanowił decydować o mojej macicy, później za „namową” polityków PiS postanowiłam zacząć oszczędzać na prywatną szkołę dla mojego nienarodzonego dziecka. Co ja mówię? Dziecka, którego nawet nie mam jeszcze w planach. Jednak już teraz jestem pewna, że chciałabym go wychować na mądrego człowieka, który będzie miał własny pogląd na otaczającą go rzeczywistość. A nowa reforma szkolnictwa niestety na to nie pozwala. Ciągłe klepanie paciorka na niezliczonej ilości lekcji religii przecież nic mu nie da.

Gimnazjów nie będzie! Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę likwidującą gimnazja

Jednak politykom wiadomej partii nadal jest mało i teraz postanowili zainteresować się moim miejscem zamieszkania. Bo przecież marzeniem każdego przeciętnego Polaka jest mieszkanie w Warszawie. Otóż nie! Muszę państwa rozczarować. Nigdy nie mieszkałam w stolicy i nigdy tego nie chciała. Jednak gdy wejdzie w życie ustawa zakładająca powstanie „Wielkiego Księstwa Warszawskiego”, stanę się „dumną” mieszkanką stolicy. Dlaczego? Bo od wielu lat mieszkam w Pruszkowie, a to jedna z 33 gmin, która ma wejść w skład nowego (wieeeelkiego) miasta stołecznego Warszawa.

Dobrze, ale mimo wszystko zacznę od samego początku, czyli projektu ustawy, który został stworzony przez posła Jacka Sasina. Przypomnę tylko, że w poprzednich wyborach samorządowych ubiegał się o fotel prezydenta Warszawy, ale przegrał z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Zaproponowane przez niego rozwiązanie zakłada, że stolica, która jest miastem na prawach powiatu, uzyska status gminy miejskiej o nazwie Warszawa, z podziałem na dzielnice. Natomiast miasto stołeczne Warszawa, jako jednostka samorządu terytorialnego o charakterze metropolitalnym, ma swoim zasięgiem objąć 33 gminy, w tym gminę Warszawa.

Początkowo na tej liście zabrakło Podkowy Leśnej, która wydawała się ostatnim ocalałym bastionem. Jednak pomysłodawca zmiany bardzo szybko przyznał, że to jedynie przeoczenie. A ja już snułam plany i w marzeniach przenosiłam się do domu w tej pięknej miejscowości. Jednak nie... Musiałam bardzo szybko zrezygnować z tej opcji. Takie „przeoczenie” może mimo wszystko całkiem sporo mówić o intencjach i pobudkach, które były motywacją do stworzenia tego projektu. O ile większość gmin i miast, które mają się znaleźć w granicach nowej Warszawy, pozostaje zasadniczo pro-PiS-owska, to miasto-ogód od wielu lat wyłamuje się z tego schematu i wyraźnie zaznacza swoje poparcie dla partii znajdującej się po drugiej strony barykady.

LIST DO REDAKCJI: "Nie każda warszawianka zarabia 5 tys.! Czasem zazdroszczę tej, czy innej pani z mniejszego miasta."

Wielu osobom moje oburzenie i zdenerwowanie może wydawać się nieuzasadnione. Czemu tak krzyczę i burze się o taką drobnostkę? Bo w rzeczywistości mamy do czynienia z prowizorką i rozwiązaniem, które jest słabo dostosowane do problemów istniejących w Warszawy i jej otoczeniu. A ostatecznie wydaje się, że polega jedynie na politycznych przepychankach, bo wiele osób zauważa, że głosami mieszkańców okolicznych miast i gmin PiS, chce zdobyć władzę w Warszawie.

Stworzenie zupełnie nowego organizmu z kilkudziesięciu mniejszych miast i gmin, które mają odrębną tożsamość, to przysłowiowe włożenie kija w mrowisko. A bunt i oburzenie powstałe w tym czasie może przyćmić nam istotę problemu. Dodatkowo nazywanie jednostki, która ma powstać Warszawą, przywodzi nam na myśl jedynie zjawisko nazywane aneksją.

Komiczne zabarwienie całej sytuacji nadaje również fakt, że Warszawa nigdy nie była skłonna do poszerzania swoich granic. Wszystkie ruchy w tej materii zakończyły się w 2002 roku, po przyłączeniu Wesołej. Od tego czasu znacznie zmieniły się również lokalne społeczności, które również tej chęci szczególnie nie wyrażały. Obecnie to świadomi i dumni ze swojej odrębności obywatele, którzy są bardzo silnie związani ze swoim miejscem zamieszkania. Teraz powstał projekt, który ma zrujnować wszystko, nad czym pracowali i o co walczyli przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Czemu? Bo politykom jest dalej mało?

Zgadzam się, że jest potrzebna lepsza współpraca okolicznych miejscowości z Warszawą, ale obecnie zaproponowana ustawa niestety nic nie da. Bo według jej założeń zmieni się jedynie podział administracyjny. A pomysłodawca ustawy zakłada, że wchłonięcie okolicznych miejscowości odbędzie się bez oporu. Na szczęście na to się nie zapowiada. W Pruszkowie, czyli mojej małej (wielkiej) ojczyźnie w ostatnich dniach odbyło się nadzwyczajne sesja rady miasta i w jej czasie zostało ustalone oficjalne stanowisko, które mówi:

Rada Miejska w Pruszkowie stanowczo nie godzi się, aby kosztem miasta Pruszkowa i jego mieszkańców rozgrywana była polityczna walka o przejęcie władzy w Warszawie oraz okolicznych samorządach. Rada Miejska nie zgadza się na to, żeby Pruszków stał się jedną z gmin wchodzących w skład m. st. Warszawy.

Więc idziemy na wojnę? Z miłą chęcią! Pruszków w Warszawie? Nie, dziękujemy!

Na szczęście 26 marca 2017 roku odbędzie się referendum, które pozwoli mieszkańcom stolicy wyrazić swoje zdanie na ten temat.

PiS ma nowy pomysł na walkę z alkoholizmem. Jest dość... kontrowersyjny

Redakcja poleca

REKLAMA