Molestowanie seksualne - obwinianie ofiar - dlaczego tak robimy?

Molestowana kobieta w pracy fot. Fotolia
Bardzo współczuję ofiarom molestowania. Zdecydowanie potępiam wykorzystywaczy. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na aspekt, o którym wspomniał mój mąż. W telewizji była akurat mowa o potentacie filmowym znanym ze skłonności homoseksualnych. Oskarżenie przeciw niemu wniosła właśnie kolejna osoba: mężczyzna, który przed laty, jako nastolatek został przez potentata wykorzystany. „Co czternastoletni chłopiec robił na przyjęciu w willi tego faceta?” – rzucił w przestrzeń trochę zezłoszczony mój mąż. „Po co tam poszedł? Czego szukał? Na co liczył?” – dźgał dalej kijem mrowisko. I w końcu: „Gdzie byli wówczas jego rodzice?”.
Molestowana kobieta w pracy fot. Fotolia

Kiedyś rano w dni wolne uwielbiałam zaczynać dzień od kawy i przeglądu prasy. Teraz w pewnym sensie zawsze mam dni wolne – to jest nie chodzę do pracy: pracuję w domu i wychowuję dzieci. Poza tym jednak są to zdecydowanie dni  szybkie,  a nie  wolne. Nie mam więc czasu, by rano wyskoczyć do kiosku po plik czasopism (nie mówiąc już o czasie na ich czytanie). Zamiast tego mam prenumeraty cyfrowe tych istotnych – no i całą resztę Internetu, aż kipiącego od sensacji, wszelkich newsów i opinii.

„Płatny seks to nie zdrada. To jest odreagowanie”. Czy faktycznie?

Dziś do kawy (bardzo późnej, dopiero w południe) otworzyłam zatem laptop – a w nim parę najpopularniejszych portali, by się wstępnie rozeznać, co na początku tego tygodnia w trawie piszczy.

No to się rozeznałam. Na górze stron, największymi literami podawano „Szokującą historię w polskim sporcie”, „Kolarską sektę”, „Skandal w Polskim Związku Kolarskim”. Molestowanie, gwałty, zastraszenia.
Ze smutkiem wspomniałam, jak zaledwie dwa dni temu redagowałam dla pewnej gazety dla dzieci artykuł o zbliżających się Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. Dużo miejsca poświęcono w nim etycznemu aspektowi sportu. Była mowa o fundamentalnych wartościach olimpijskich: o przyjaźni, szacunku, dążeniu do doskonałości. O idei fair play, przestrzeganiu zasad, poszanowaniu różnych płci, narodowości, kultur. Siebie i innych. O czystej grze.
Wykorzystywanie seksualne nigdy nie jest czystą grą. Przeciwnie, jest brudne, podłe, niczym nieusprawiedliwione.

Tymczasem popatrz: w ostatnich dniach (tygodniach, latach…) w tej dziedzinie afera goni aferę, jakby rozwiązał się jakiś szmatławy worek, nomen omen, z rozwiązłością. Po zastępach księży i Michaelu Jacksonie (o którym nie przestaję jednak myśleć, że pewnie raczej był ofiarą niż sprawcą w tej dawnej głośnej sprawie) przyszła pora na filmowców i sportowców. Głos po latach odzyskują kolejne ofiary, a kolejni celebryci z hukiem spadają z piedestałów.
Bardzo współczuję ofiarom. Zdecydowanie potępiam wykorzystywaczy. Twojej uwadze chciałabym jednak poświęcić aspekt, na który zwrócił uwagę mój mąż. W telewizji była akurat mowa o potentacie filmowym znanym ze skłonności homoseksualnych. Oskarżenie przeciw niemu wniosła właśnie kolejna osoba: mężczyzna, który przed laty, jako nastolatek został przez potentata wykorzystany.  
„Co czternastoletni chłopiec robił na przyjęciu w willi tego faceta?” – rzucił w przestrzeń trochę zezłoszczony mój mąż. „Po co tam poszedł? Czego szukał? Na co liczył?” – dźgał dalej kijem mrowisko.
I w końcu: „Gdzie byli wówczas jego rodzice?”.

Sąsiad otulał ją pierzynką, ale ona w końcu połknęła żyletkę, więc nie opowie o nim w akcji #metoo

Te pytania rodzą następne.
Dlaczego ofiary tak długo zwlekają z wyznaniami?
A – skoro jesteśmy znów w świecie filmu – co z młodymi kobietami, które „kręcą się” koło wielkich i sławnych, licząc na sukces, pomoc, „wylansowanie”? Jeśli im nie wyjdzie, to oskarżą sławy o gwałt, a jeśli się powiedzie, to zaliczą ten przykry incydencik do niezbędnego stopnia drogi do kariery?...
Czy to zbyt wredne tak na to patrzeć?
Oczywiście, najbardziej krzywdzące jest uogólnianie, wrzucanie wszystkich przypadków do jednego worka. Zwłaszcza, kiedy kryją się w nim prawdziwe ludzkie dramaty, ból i łzy.
A Ty – co tym myślisz?

Całuję

Twoja P.

Moja P.!

To jest wielki i pojemny worek; są tu przypadki oczywiste, burzące krew w żyłach, do skomentowania jednym słowem: draństwo. Są i takie, przy których ktoś mógłby się zawahać i powiedzieć: „A czy ja wiem?... Nikt jej przecież nie zmuszał”.

Czy jest jakiś test weryfikujący, jak było naprawdę? Według mnie jest nim pytanie: czy zrobiłabyś to samo, gdybyś w żaden sposób nie była od tej osoby zależna? Odpowiedź twierdząca oznacza, że do wykorzystania nie doszło. Negatywna – że tak, mamy do czynienia z sytuacją, gdy jedna osoba ma nad drugą przewagę (fizyczną, finansową, decyzyjną) i ją wykorzystuje. Ktoś będzie się jednak upierał: „Przecież można odmówić. Czegoś nie uzyskać. To jest handel wymienny”.

Nie zgadzam się z taką opinią. To obwinianie okazji, że uczyniła złodzieja. Dlaczego młoda kobieta, która chciałaby się rozwijać zawodowo, ma przeżywać upokorzenia w postaci oferty „kariery za łóżko”? Jakby się wydarzenia nie potoczyły, to ona jest na przegranej pozycji. Odmówi, to odejdzie z zawodowym kwitkiem i poczuciem cholernego rozgoryczenia na niesprawiedliwość świata. Może dochodzić swoich praw w sądzie, powie ktoś. No może, tyle tylko, że doświadczenie życiowe uczy, że w starciu z nazwiskiem i idącymi za nim pieniędzmi taka młoda dziewczyna nie ma szans. Drugi raz zostanie upokorzona i drugi raz zadławi się żółcią rozgoryczenia.
Przyjmie propozycję – próbuję sobie wyobrazić, że seks będący potrzebą zaburzonego faceta, na którego nigdy by nie spojrzała, gdyby nie ta sytuacja, nie robi jej krzywdy. I nie umiem. Gwałt – nie tylko fizyczny – odciska piętno na psychice.

Takiego problemu i takich rozważań by nie było, gdyby nie mężczyźni, którym się wydaje, że już z samego faktu, że są facetami, wynika, iż mogą wszystko. Że to taki patriarchalny przywilej zaklepany wiekami tradycji. Że kto ma władzę i chromosom Y, ten ma wszystko inne.
Też czytałam dziś artykuły na temat Polskiego Związku Kolarskiego i dramatów przeżywanych przez zawodniczki. Pisano o wymuszanym seksie i próbie gwałtu. Sprawa wyszła na jaw dzięki audytowi, który prezes PZKol-u zlecił z powodu „różnego rodzaju pogłosek miłosnych”. Gdy pogłoski okazały się faktami, audyt przerwano, bo – drugi cytat z prezesa: „audytor przekroczył swoje kompetencje".
No ale przecież prezes nie jest sam w związku, inni czuwają nad uczciwością i prawością. Tak, jest zarząd - dziewięciu mężczyzn. I ani jednej kobiety. I komisja dyscyplinarna - pięciu mężczyzn. I ani jednej kobiety.

Nie zmuszaj córki do całowania wujka! Zły dotyk zaczyna się niewinnie

Jeśli to nie jest wystarczająca puenta, to taka teoretyczna gimnastyka na koniec: spróbujmy w każdym przypadku wykorzystywania seksualnego zamienić mężczyzn i kobiety miejscami. Na przykład: sekretarz w wydawnictwie chciałby awansować na redaktora. Szefowa mówi: „Da się zrobić, mój malutki, ale lubię miłość francuską”. Młody lekarz marzy o pracy na oddziale. Pani ordynator załatwi etat za seks. Pani dowódca plutonu proponuje układ: jest seks – są przepustki. Nie ma seksu – nie ma przepustek.

Nędza, żałość i dno, prawda? No właśnie.

Całuję
Twoja A.

Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż, autorki powieści dla kobiet „Nie oddam szczęścia walkowerem" i „Szczęściary" piszą dla Was felietony w formie maili do przyjaciółki. O życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne.

Najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Marzena M.” już do kupienia w Empiku. Zapraszamy też na blog pisarek - www.platkowskaijez.pl oraz na ich funpage na Facebooku.

Redakcja poleca

REKLAMA