Kobiety chyba już tak mają, że nie potrafią skończyć - komentarz redakcji Polki.pl

usta fot. Fotolia
Kolejna dyskusja. A ja ciągle mówię i mówię, sama już nie kontrolując, o co tak naprawdę mi chodzi. Też tak macie?
Redaktorki Polki.pl / 23.09.2016 16:20
usta fot. Fotolia

Trochę o oczekiwaniach

Nie znoszę pozostawiać problemów nierozwiązanych do końca. Odczuwam wtedy wewnętrzny niepokój, że powróci on do mnie ze zdwojoną siłą. Dlatego chcę go rozwiązać. Jak? Jedyną słuszną drogą do zgody jest wypowiedzenie przez oponenta dokładnie tego, co chcę usłyszeć. I jak na złość prawie nigdy tego nie słyszę.

Trochę o tym, jak powinno być

Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałam z moją mamą i babcią podczas jednej z rodzinnych imprez. Pół żartem, pół serio udzielały dobrych rad mi i mojej siostrze, w jaki sposób układać sobie życie z mężczyzną, by żyć w zgodzie i ze sobą wytrzymać. - Przemilczaj i sugeruj, ale zawsze stawiaj na swoim. Pamiętaj, że wcale to nie oznacza, że dokładnie w tej minucie ci się uda. To może potrwać, ale warto poczekać. Niech on myśli, że ma ostateczne słowo, ale ty musisz nakierować go na to, co ma myśleć - mówiły.

Oczywiście napisałam to w olbrzymim uproszczeniu, ale dziś wydaje mi się, że miały rację (choć brzmi to trochę jak podła intryga).

Wnioskiem, jaki zapamiętałam w skrócie jest zatem stwierdzenie, że facetowi pokazuje się tylko połowę własnej pupy (pozwolicie, że tak dosłownie się wyrażę). Dobre chęci na wierzch, a w środku taki chytry plan. Tak ja to widzę. I choć jest on być może dobry, to ja absolutnie nie jestem w stanie wcielić go w życie.

Trochę o realiach

Zawsze muszę powiedzieć WSZYSTKO. A potem kłócę się o to WSZYSTKO, bo powiedziałam za dużo i zbyt dosłownie. I na sam koniec jest mi przykro, bo głupio zrobiłam.

Im jestem starsza, tym bardziej dostrzegam, że cholernie kiepski ze mnie negocjator i strateg. Po pierwsze nie umiem przemilczać pewnych kwestii, bo niby czemu, skoro chcę, żeby było dobrze. Skoro on mówi, żeby sobie darować, to czemu sobie nie daruję? Czasem myślę, że jak byłam dzieckiem ktoś upuścił mnie na podłogę. Serio. Po drugie chyba jestem odrobinę dziwna, bo czerpię satysfakcję z niekończących się dyskusji, których słucham tylko ja sama (oponent już dawno się wyłączył). To takie dumne!

A więc wracając do potyczek słownych nienawidzę, kiedy pewne (dla mnie istotne) tematy są nie do końca rozwiązane. I drążę. W pewnym momencie tak zamęczam swoich interlokutorów, że dla świętego spokoju mówią to, czego oczekuję. I wiecie co? W takiej sytuacji nie odczuwam ani trochę satysfakcji, bo sama jestem umęczona tematem, który wałkowałam przez ostatnie 3 godziny.

Po co? Nie wiem. Ale kobiety chyba już tak mają, że nie potrafią skończyć. Że choć wiedzą, że w sumie wszystko zostało powiedziane, muszą mieć ostatnie słowo. Może po to, by nie czuć wewnętrznego niepokoju, że problem powróci ze zdwojoną siłą? Albo żeby się wygadać. Jak się wygadam, czuję się o kilka kg lżejsza. A wiecie, jakie to doskonałe uczucie.

Agata Bernaciak

Agata Bernaciak

Polka, redaktorka, odwieczna gaduła.

TEŻ TAK MACIE? To się podzielcie!
Na autorki wybranych przez nas i opublikowanych na Polki.pl historii (nie tylko o gadaniu, ale o wszystkim - co denerwuje, boli, raduje, śmieszy) czeka bardzo miły upominek - zestaw pielęgnacyjnych kosmetyków do włosów i elegancka kosmetyczka.
Piszcie: waszehistorie@polki.pl

Alergio, daj żyć!

Redakcja poleca

REKLAMA