Filip Chajzer o wiośnie - felieton

Wiosna fot. Fotolia
Jeśli są rzeczy i zjawiska, dla których mimo przeciwności losu warto żyć, to poza rozmowami przez telefon z mamą , tartą cytrynową z Lukullusa i szybką jazdą przez wertepy na motocyklu, zdecydowanie jest to WIOSNA. Wiosna, której jeszcze nie ma i długo nie będzie, ale ciśnienie narodu na ciepło, słońce i browar nad Wisłą jest tak ogromne, że sami wiosnę sobie imaginujemy.
Filip Chajzer / 01.03.2017 09:35
Wiosna fot. Fotolia

Jeśli są rzeczy i zjawiska, dla których mimo przeciwności losu warto żyć, to poza rozmowami przez telefon z mamą , tartą cytrynową z Lukullusa i szybką jazdą przez wertepy na motocyklu, zdecydowanie jest to WIOSNA.

Wiosna, której jeszcze nie ma i długo nie będzie, ale ciśnienie narodu na ciepło, słońce i browar nad Wisłą jest tak ogromne, że sami wiosnę sobie imaginujemy. Zjawisko, o którym napiszę, towarzyszy nam od lat i jest równie kretyńskie, jak teorie Antoniego Macierewicza, ale nie wiedzieć czemu ciągle nie umiemy powiedzieć NIE!... a w właściwie to TAK zdrowemu rozsądkowi (tyczy się zarówno zjawiska, jak i Antoniego).

Dzisiaj mieliśmy 7 stopni, wiatr i generalnie termiczne zło. HA! Nad złem wznosiło się jednak tak wyczekiwane od miesięcy Słońce!!! Nieważne, że zimno jak idź stąd i nie wracaj, wszak to ciągle przełom lutego i marca. Nieważne, że śnieg może nas jeszcze srogo zasypać po pas. Ważne, że to już wyimaginowana wiosna, a szczęście z jej wyimaginowanego nadejścia trzeba okazać światu ostentacyjnym zdjęciem kurtki i bluzy, sam T-shirt wystarczy! Mały/WIELKI manifest przeciwko suce zimie, która ciemiężyła nas przez 4 ostatnie miesiące.

Oczywiście manifestant prawdopodobnie będzie odchorowywać swój tekstylny protest song przez kilka najbliższych tygodni, ale kto powiedział, że życie opozycjonisty jest łatwe. Odwracając sytuację, przed oczami mam tych samych młodych ludzi w październiku zwanym też piździernikiem. Ta sama temperatura, wiatr i majaczące w tle słońce. Efekt? Puch... dużo puchu napchanego do granatowego baleronu splendoru (tak lubiana przez polaków granatowa kurtka puchówka) oplatającego ciało młodego człowieka, niczym opony na ludziku michelin.

Pół biedy, jeśli nadejście wiosny świętujemy radosnym wciąganiem gili w obwodzie zamkniętym. Albo uroczym zawezwaniem kobiety lekkich obyczajów w wołaczu. Dziwne... tyle nerwów na wbicie w traktor buta wesołego przebiśniega w odcieniu opalizującego brązu.

Filip Chajzer: Jak to jest być dinozaurem i starą truflą

Gorzej, jeśli w twojej okolicy celebracja początku marca odbywa się w akompaniamencie pił mechanicznych i miarowo postukujących siekier. To moja wiosna. Krajobraz, który cieszył oko od tylu lat, z każdym kolejnym dniem obowiązywania prawa antyministra środowiska zaczyna przypominać łyse pole.

Oczywiście na łysym polu zdecydowanie lepiej będzie czuła się biedronka. Biedronki kochają dużo wolnej przestrzeni. Zwierze to rozpasane, w sumie nic dziwnego, skoro swoją szynką codziennie musi wykarmić miliony rodaków. Tylko czy o taką przestrzeń walczyliśmy? Może jakaś wiosna ludów...? A z drugiej strony w demokracji to ludzie decydują: nogami, długopisami i siekierami. Sorry taki mamy klimat, byle do lata! PS. Wczoraj w dupsko urżnął mnie pierwszy komar – lato za pasem.

Przeczytaj więcej komentarzy naszych autorów na Polki.pl!

Redakcja poleca

REKLAMA