Kąt widzenia

Tutaj można bez obaw krzywo patrzeć i patrzeć z góry. Głowa sama wciska się w kąt między ścianą a opadającą na nią połacią dachu.
/ 16.03.2006 16:57
 
Gdy kilka lat temu ktoś pokazał jej to miejsce, Ola Główczyńska zdecydowała się bez wahania. Peerelowska pracownia rzeźbiarska z antresolą, z której przez szklany dach latem można było oglądać gwiazdy, przekonała ją od razu. Remont trwał kilka miesięcy. Nowa właścicielka zerwała tynki i posadzki. Pierwsze mieszkanie miało być dla niej jak niezapisana biała karta.

Biel w nim uderza. Podobnie jak światło. Prowadzi nas po meandrach wnętrza. Biała żywiczna posadzka nie jest może najbardziej praktyczna, ale daje zaskakujący efekt: świeżości, spokoju, prawie niematerialności. Granica między podłogą a sufitem i ścianami zaciera się. Wszystkie meble wypełniające mieszkanie, a nawet ludzie zamieniają się w ornament.

Ten efekt najlepiej widać w kuchni. Blat kuchenny i szafki ścienne, minimalistyczne i lśniąco białe, nie narzucają swojej obecności. Ola wybrała rozwiązanie bardzo ekonomiczne ze względu na oszczędność przestrzeni – ściany dookoła przecież łamią się w skosy. Biel ogarnia nas ze wszystkich stron. Na niej łagodną linią rysują się kontury stylowych mebli. Kanapa stojąca pod ścianą, na chwytającej światło żywicznej posadzce nie wydaje się już tak masywna. Biel szafek, podłogi i ścian staje się tłem dla skomplikowanego rysunku kryształowego żyrandola. Osmalona ceglana ściana – autentyczny relikt po dawnym pożarze pracowni – to bardzo rzeźbiarski fragment kuchni. Przełamuje jej chłód i trochę higieniczny połysk nowoczesnych mebli. Mamy ochotę jej dotknąć...

Rysunek to najodpowiedniejsze słowo dla sposobu, w jaki Ola myśli o swoim mieszkaniu. Nie kupuje mebli z planem w ręku. Postępuje spontanicznie. Meble trafiają tu najczęściej z warszawskiego targu staroci, często przywozi je z zagranicznych podróży. Nie zastanawia się, czy pasują, czy nie. Tak jak w przypadku mieszkania – wie od razu, że fotel albo pałacowe rokokowe lustro wysokości 3 metrów będą tu na miejscu. To jasne, rozświetlone wnętrze stanowi doskonałe tło dla historycznych kanapek, foteli i szezlongów o miękkich krawędziach. Klasyczne warszawskie inteligenckie mieszkanie, pełne książek, ze stylowym biurkiem i fotelem po przodkach, dzięki bardzo nowoczesnej kuchni, niejednorodnej przestrzeni, w której trudno o kąt prosty, wydaje się bardzo współczesne.
Antresola to przestrzeń prywatna – choć oczywiście nie całkiem zasłonięta, gdy patrzy się na nią z dołu. Mieści sypialnię, garderobę i łazienkę. Tu nie ma drzwi, parawanów ani zasłon, tu rządzi żywioł powietrza. Łazienka to niewielka otwarta przestrzeń z prostą, nieobudowaną wanną. O tym, że to nie prowizorka, a raczej żart na temat historyzującej stylizacji, przekonują wiszące nad nią ryciny w złoconych ramach. Garderoba to metalowe ramy na kółkach, wcale nie przywiązane do swojego miejsca. Ciasno wiszące na niej ubrania wyglądają z dołu jak fragment scenografii. Ola jest producentką filmową, kiedyś zajmowała się też stylizacją mody.
Jej mieszkanie ukryte pod dachami warszawskiego Nowego Miasta łączy w sobie dwa pozornie tylko sprzeczne porządki. Jeden to solidność zamknięta w historycznych meblach, która wskazuje na tradycję i w świadomy sposób odnosi się do „dawnej” dzielnicy Warszawy. Druga to lekkość przestrzeni, w której ściany stapiają się z podłogą, a nowoczesne wyposażenie kuchni jednoznacznie wskazuje na współczesność, gdzie czas podlega nieugiętym prawom ekonomii.

Tekst i stylizacja Ewa Toniak
Zdjęcia Rafał Lipski