Desenie na deser

Spotkanie współczesnego wzornictwa i klasycznych inspiracji. Tu wyraźnie widać, że obie strony mogą żyć w zgodzie, a nawet wiele się od siebie nauczyć. Zwłaszcza, gdy nad urządzeniem wnętrza czuwają dwie kobiety.
/ 11.04.2008 16:58
Bywają mieszkania zaplanowane od a do zet już w chwili, gdy właściciel stanął w progu. Zazwyczaj są bardzo konsekwentne i trochę monotonne. Ale bywają też takie, których niepowtarzalny styl rodził się stopniowo, ucierał w dyskusjach, a nawet powstawał metodą odejmowania. Tak było w tym przypadku.

Zaczęło się od kolekcjonowania wycinków z pism wnętrzarskich. Klaudia, właścicielka mieszkania, zebrała ich sporo. Kierowała się prawdziwie kobiecą intuicją: wybierała wnętrza, elementy i detale, które po prostu jej się podobały. Na selekcję przyszedł czas później. Dokonała jej wspólnie z projektantką Joanną Majewską. Okazało się wówczas, że nawet bardzo różnorodne źródła inspiracji mają kilka cech wspólnych. Wśród wybranych nie było rozwiązań minimalistycznych ani sentymentalnych. Właścicielka stwierdziła także, że nie lubi pustych ścian. Tych kilka ważnych ustaleń pozwoliło zacząć pracę nad aranżacją przestrzeni o powierzchni 126 metrów z przeznaczeniem dla rodziny z dorastającym synem. Współpraca przebiegała harmonijnie: właścicielka inicjowała działania, a projektantka czuwała nad ich opracowaniem i wprowadzeniem w życie. Dotyczyło to spraw dużych i małych. Choćby ustalenia kolorystyki salonu z jadalnią czy zachowania równowagi we wnętrzu między elementami współczesnymi i klasycznymi. Kierowanie się intuicją, czasem podpartą brawurą, dało niezwykły efekt.
Jak to zwykle bywa, zaczęto od wyburzeń ścian i zmiany funkcji w układzie mieszkania. Zamiast planu naśladującego wnętrza przedwojenne z układem korytarzowym powstała przestrzeń dwudzielna: ogólnodostępna i całkowicie prywatna. Projektantka wzięła na siebie fachowe opracowanie pomysłów architektonicznych. Niemałym wyzwaniem konstrukcyjnym był na przykład pomysł wykończenia rodzinnej łazienki. Po pierwsze należało połączyć w całość dwie i wnętrze wyłożyć onyksem. I to w taki sposób, by maksymalnie uwydatnić półprzezroczystość i świetlistość kamienia. W jadalni sąsiadują ze sobą ściany z bloków piaskowca oraz ściany fornirowane palisandrem. Połączenie pozornie ryzykowne w efekcie okazało się grzeczne i eleganckie. Podobna sytuacja miała miejsce podczas urządzania sypialni właścicieli. W stosunkowo niewielkim pokoju jest miejsce tylko na wygodne łóżko i rząd szaf. Zasłony w odcieniu głębokiego fioletu i srebrzystoliliowa tapeta – paradoksalnie – przestrzeni tej wcale nie zmniejszyły i nie zamknęły.
Po raz kolejny życie potwierdziło zasadę, że nie trzeba bać się swoich marzeń, nawet jeśli wydają się trochę dziwne. Dlatego szklany żyrandol z Murano, o którym zawsze marzyła właścicielka, choć wielki, idealnie odnalazł się w centralnym punkcie salonu.

Tekst: Maria Kalinowska
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska
Stylizacja: Anna Tyślerowicz

Redakcja poleca

REKLAMA