Czekoladowe muffinki i sałatka z kurczakiem - oryginalne przepisy!

Agnieszka uwielbia tworzyć jedzenie, bo... kocha smacznie jeść! Z wykształcenia - artystka, we własnej kuchni - arcymistrzyni, hołdująca zasadzie Jamie'go Olivera "Życie jest za krótkie, by jeść ciągle to samo!". Poznajcie autorkę bloga "Smakiem...".
Marta Kosakowska / 18.07.2018 21:04

 

Cykl "Blog ze smakiem" ma już ponad rok! Prezentowaliśmy i nadal prezentujemy w nim sylwetki kulinarnych blogerek. Dlaczego to robimy? Bo w kuchni - jak w życiu - inspiracji nigdy dość! Kolejną bohaterką naszych kulinarnych spotkań z blogerkami jest Agnieszka Zapora, autorka bloga "Smakiem...".

 

Cytrynowa Pavlova z truskawkami

Moi Rodzice na spokojną emeryturę wyprowadzili się za miasto, żyją na płaskiej jak okiem sięgnąć ziemi, ze wszystkich stron otoczeni wielkimi uprawami. Okolica jest pozytywna; od wczesnego lata po późną jesień sąsiedzi zapraszają, żeby zbierać truskawki, maliny, ogórki, jabłka, potem ziemniaki, cebulę. Te pierwsze mijają teraz: oprócz tego, że zamykam je w słoikach, namiętnie mrożę kilogramami; kilkanaście paczuszek robi za paliwo do następnej późnej wiosny. Upieram się, że warto świeże dojrzałe owoce mrozić, bo wyglądają i są czym innym niż mrożonki dostępne w sklepach. Czas mrożonych nastąpi, a dziś korzystam z ostatnich świeżych owoców. Pavlova cudownie orzeźwiająca.

Składniki (na 6 porcji):

  • 3 białka (w temperaturze pokojowej)
  • 150g cukru pudru
  • mała szczypta soli
  • pół łyżeczki soku z cytryny
  • skórka starta z połowy cytryny
  • 350-400ml śmietanki do ubijania
  • dwie garście truskawek (większe przekrojone na pół)

Na standardowej płaskiej blasze umieścić prostokąt z papieru do pieczenia. Odrysować na nim koło o średnicy około 18 cm (najlepiej od okrągłej formy do ciast).

Piekarnik nastawić na 180 stopni.

Białka umieścić w czystej i suchej misce (nie powinno być śladu tłuszczu); można ją także przed rozpoczęciem pracy przetrzeć połówką cytryny. Do białek dodać szczyptę soli, sok z cytryny i ubić je na półsztywno, na coraz większych obrotach. Dalej ubijając dodawać cukier puder: stopniowo, po łyżce. Ubijać, aż piana będzie lśniąca i sztywna (czyli wytrzyma próbę odwrócenia górą do dołu; ja wolę jednak nabrać nieco piany na trzepak i jego odwrócić; jeżeli kosmyk zachowuje kształt w różnych pozycjach, piana ubita jest na sztywno). Miksując dalej sprawdzać strukturę piany, rozcierając jej odrobinę pomiędzy opuszkami palców: nie powinny być wyczuwalne grudki ani „piasek”; powinna być jak najgładsza. Nie należy jednak ubijać białek zbyt długo, bo „podejdą wodą”. Ja po ubiciu pracuję mikserem już nie dłużej niż minuta – dwie.

Do piany z białek dodać skórkę cytrynową i wymieszać delikatnie, ale stanowczo, kilkoma zdecydowanymi ruchami, większą łyżką.

Masę bezową wyłożyć na papier do pieczenia i starannie rozprowadzić tak, aby uformować, wypełniając obrys, „placek” o wysokości kilku centymetrów.

Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i natychmiast obniżyć temperaturę do 150. Piec około godziny – czas pieczenia może być inny w różnych piekarnikach. Ważne, aby beza była sztywna, twarda i krucha na zewnątrz, natomiast po naciśnięciu na jej środek powinno wyczuwać się nie pulchność i miękkość, ale zdecydowaną sprężystość.

Wyłączyć piekarnik, delikatnie uchylić drzwiczki i pozwolić bezie zupełnie wystygnąć.

Przełożyć ją na większy talerz, na wierzch wyłożyć ubitą śmietanę, na nią truskawki – bądź zimą – mus z truskawek mrożonych.

 

Czekoladowe muffinki z malinami

Dopiero teraz, gdy - częściej niż kiedyś - piekę na czas, a z drugiej strony czeka trzyletnia niecierpliwość, zdałam sobie tak wyraźnie sprawę z zalet tych małych ciastek: błyskawicznie się pieką i stygną. Nie mówiąc o tym, że można w nie zakląć wszelkie smaki: za mną od dawna chodziła czekolada i maliny w czymś puszystym i sprężystym. Mąka ziemniaczana nadaje niesamowitej miękkości, piana – puszystości, a piękne maliny musiałam przygarnąć!

Składniki (na 12 sztuk):

  • 150g (niecała szklanka) mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 100g cukru (jeżeli lubicie bardziej słodko, można dorzucić jeszcze 25g)
  • 90g stopionego i przestudzonego masła
  • 50g stopionej i przestudzonej gorzkiej czekolady (najwygodniej masło i czekoladę stopić razem)
  • 2 żółtka
  • ok. 100g jogurtu naturalnego
  • 2 białka
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 garście malin

Wyłożyć blachę do muffinek papilotkami. Nastawić piekarnik na 200 stopni. Wybrać 12 najpiękniejszych malin i odłożyć. Składniki sypkie przesiać i wymieszać w misce. W innej misce połączyć masło z czekoladą, żółtka i jogurt. Białka spienić, dodać cukier i ubić na sztywną pianę. Wymieszać składniki suche i mokre, do nich dodać pianę i delikatnie, ale stanowczo kilkoma ruchami wymieszać. Ciasto powinno się rozrzedzić i nabrać więcej objętości.Dodać maliny, zamieszać tylko do równomiernego rozprowadzenia owoców. Od razu ciasto przełożyć do formy, na wierzchu ułożyć 12 odłożonych malin – po jednej na każde ciastko.

Piec 20-25 minut – mufiny będą gotowe, gdy przy lekkim naciśnięciu wyczuwalna będzie sprężystość, a patyczek włożony do dna będzie po wyjęciu suchy i czysty.

Zachęcam do upieczenia, są naprawdę wspaniałe!

 

Kurczak z zielonymi warzywami

To takie danie, przy którym najwięcej czasu zabiera przygotowywanie składników, potem wszystko dzieje się bardzo szybko i należy mieć talerze w pogotowiu. Bardzo to lubię: intensywnie przyprawione, wyraźne, chrupiące, gorące, soczyste. Ekspresowe, bardzo letnie.

Składniki (na 2-3 porcje): 2 piersi kurczaka

  • marynata:

2 ząbki drobno posiekanego czosnku
pół łyżeczki imbiru (startego świeżego bądź posiekanego – z zalewy)
2 łyżki półwytrawnej sherry
1 łyżeczka oleju sezamowego
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
pół łyżeczki przyprawy „5 smaków”

1 mała cebula
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
szklanka wywaru drobiowego
garść młodej, cienkiej fasolki szparagowej
1 mała lub pół średniej cukinii
duża garść młodej, drobno posiekanej kapusty
1-2 łyżki oleju
dymka bądź szczypiorek


Składniki marynaty połączyć w dużej misce. Mięso pokroić w kawałki „na jeden kęs”, wymieszać z marynatą, odstawić. Cukinię pozbawić gniazd nasiennych, posiekać w małe, cienkie paseczki, cebulę w piórka. Łyżeczkę mąki ziemniaczanej wymieszać z zimnym wywarem. Rozgrzać woka lub patelnię; wlać na nią olej. Przemieszać w misce mięso z marynatą. Gdy tłuszcz prawie zacznie dymić – wyłożyć mięso, smażyć ok. 2 minut, ciągle mieszając. Dodać cebulę, smażyć jeszcze minutę. Przemieszać wywar z mąką, wlać do mięsa, i od razu dokładnie wymieszać. Gdy się zagotuje, dodać fasolkę. Gotować chwilę, aż kurczak będzie gotowy. Dodać cukinię i kapustę; wymieszać, chwilę podgrzewać - fasolka, cukinia i kapusta powinny być chrupiące, nie miękkie. Doprawić do smaku sosem sojowym i od razu podawać – z ryżem lub makaronem – posypując posiekaną dymką lub szczypiorkiem.Od jak dawna Pani bloguje i skąd pomysł na blogowanie?

Od mniej więcej półtora roku. Jedzenie i gotowanie fascynowało mnie dużo wcześniej, ale większość życia poświęcałam pracy. Kilka lat temu nastał jednak dla mnie czas „gniazdowy”: urodziłam dzieci i postanowiłam nieco zwolnić tempo, pracując w domu i poświęcając - ku mojej radości - więcej czasu na kuchnię. Kuchnia zaczęła wypełniać moje myśli i nie bardzo miałam jak dać temu upust. Chciałam gdzieś zostawiać ten ślad. Sama uczyłam się gotować dość późno i nie raz miałam wielkie problemy ze znalezieniem odpowiedzi na moje pytania. Internet jest idealnym miejscem do dzielenia się myślami i chyba dlatego tu trafiłam.

 

Sałatka z kurczakiem i szparagami


Mój organizm wraz z rozprzestrzenianiem się lata daje mi znać, że nie potrzebuje tylu rzeczy, które uszczęśliwiały go zimą: węglowodanów, tłuszczu, słodyczy i wielu innych wdzięcznie brzmiących. Zupełnie jak nie ja rzucam się na owoce, surówki, i obiady z rodzaju tych, po których zjedzeniu pracujący w polu - lub gdzie indziej fizycznie - dorodny mężczyzna padłby niechybnie z wycieńczenia. Ale takich dań było tu do tej pory niewiele, tym serdeczniej zapraszam na ucztę fitness: jest lekka, świeża, łagodna i wyraźna.
 

Składniki (na 2-3 osoby):

  • kilka białych szparagów
  • 1 pierś kurczaka
  • sproszkowana czerwona papryka
  • 3 duże garście mieszanki sałat – użyłam masłowej, roszponki i lodowej
  • kilka cienkich plasterków (krążków) białej cebuli
  • oliwa aromatyzowana chili i czosnkiem
  • sól
  • pieprz (zawsze używam świeżo zmielonego)
  • natka pietruszki
  • szczypiorek

dressing:

  • czubata łyżeczka musztardy
  • 4-5 łyżek (60-75ml) oleju rzepakowego lub oliwy
  • sok z cytryny do smaku (ok. 1,5-2 łyżek)
  • sól
  • pieprz

Piekarnik ustawić na 180 stopni. Szparagi umyć, obrać, skropić oliwą, posypać solą i pieprzem, wymieszać rękami. Wstawić do piekarnika i piec do pierwszej miękkości.

Pierś kurczaka podzielić na trzy eskalopki podobnej grubości, posmarować oliwą, oprószyć papryką, solą i pieprzem. Usmażyć na patelni grillowej lub zwykłej (pilnując, aby nie smażyły się zbyt długo: idealnie wysmażone będą sprężyste, a nie twarde), odłożyć na talerz, przykryć folią aluminiową, odstawić. Można też upiec pierś w całości, tak, jak tu.

Przygotować dressing (to sprawdzony, niezawodny sposób na pięknie zemulgowany sos winegret): do stabilnie stojącej miseczki (możemy ją owinąć ściereczką) wkładamy musztardę. Mieszając bez przerwy łyżeczką lub trzepaczką, dolewamy powoli, cienkim strumieniem olej lub oliwę. Całość powinna być teraz gładka i gęsta. Dolewamy po łyżeczce soku z cytryny, kontrolując smak i konsystencję. Doprawiamy solą i pieprzem. Sos powinien być bardziej słony i kwaśny, niż nam się wydaje – smak złagodnieje w sałatce.

Szparagi pokroić na kilkucentymetrowe kawałki. Mięso (lubię, kiedy jest ciepłe lub letnie) pokroić na plastry. Liście sałaty porwać na kawałki, ułożyć na dużym talerzu lub w misce; na liściach ułożyć cebulę, kurczaka i szparagi.

Przed samym podaniem polać dressingiem, posypać szczodrze natką i szczypiorkiem, ewentualnie świeżo zmielonym pieprzem. Można wszystko wymieszać, ale ja lubię skubać widelcem to, na co właśnie mam ochotę i uwielbiam sama maczać kawałki mięsa w sosie.

 

Rozmowa z Agnieszką Zaporą, autorką bloga "Smakiem..."

Jaką kuchnię Pani preferuje - gotować i konsumować?

Poza oczywistym, że musi mi smakować i sprawiać przyjemność, to korzystam z produktów świeżych i naturalnych, podstawowych, ale zróżnicowanych. Moja kuchnia jest bardzo sezonowa, inna w zimie, inna latem. Lubimy posiłki konkretne, intensywne, ale chcę je przyrządzać szybko i jak najprościej. Boję się jednak jak ognia skrótów, które odbierają jedzeniu intensywność smaku.

W posiłki odświętne lubię z kolei wkładać skupiony wysiłek. W moim domu rodzinnym wspólny codzienny obiad był bardzo ważny i tak mi chyba zostało - jedzenie zbiera moją rodzinę – czy kroimy ciasto, jemy obiad albo śniadanie w wolny dzień. Jest kilka dań, które mamy we krwi i zjedzenie ich raz na jakiś czas warunkuje poczucie bezpieczeństwa, ale równolegle z nimi ciągle szukam nowych rzeczy, eksperymentuję. Jamie Oliver kiedyś powiedział, że życie jest za krótkie, żeby jeść ciągle to samo, i myślę, że jest w tym coś dla tych, którzy kochają kuchnię.

Skąd czerpie Pani kulinarne inspiracje?

Zdecydowanie z rytmiczności przyrody. Nauczyłam się od męża apetytu na to, co akurat rośnie, dojrzewa i jest najsmaczniejsze. On we wrześniu potrafi zjeść kilogram świeżych pomidorów dziennie, a pod koniec października nie przygarnie nawet plasterka na kanapkę. W określonych momentach roku po prostu wyczekuję sałaty, szpinaku, młodej kapusty, ogórków, malin, śliwek, jabłek, kapusty kiszonej. Rośliny, które razem rosną bezbłędnie łączą się też w kuchni; dopełniają jedzenie charakterystyczne dla swojej pory roku. Fascynuje mnie sezonowość życia i jedzenia na wsi, o czym do znudzenia piszę na blogu. Uwielbiam jeździć na bujną, płodną Lubelszczyznę - czerpanie pełnymi garściami z tego, co rodzi ta ziemia sprawia mi ogromną radość i daje ukojenie.

Ma Pani swoje kulinarne guru?

Kiedyś więcej, teraz mniej, ale niewątpliwie książki kulinarne stały się codzienną literaturą „do łóżka”. Bardzo wiele zawdzięczam ogromnej wiedzy Hanny Szymanderskiej oraz Julii Child. Porusza i wielkie wrażenie robi na mnie rzetelność i piękno książek Michel'a Roux. Wspomnienie postaci takich jak Nigella Lawson czy Jamie Oliver jest pewnie mało oryginalne, ale im się bardzo należy. Najwięcej nauczyła mnie jednak moja Mama, i to do niej ciągle się zwracam. Rodzicom zawdzięczam ciekawość, ochoczość i wrażliwość moich kubków smakowych.

Fot. smakiem.pl

"Blog ze smakiem" to inicjatywa We-Dwoje.pl, której celem jest prezentowanie sylwetek kulinarnych bloggerek i bloggerów oraz proponowanych przez nich przepisów. Jeśli prowadzisz kulinarnego bloga i chcesz zostać bohaterem naszego nowego cyklu, skontaktuj się z nami (m.kosakowska(at)we-dwoje.pl). Zachęcamy i życzymy wielu kulinarnych inspiracji!

Redakcja poleca

REKLAMA